Po spadku z Ekstraklasy na mecze Górnika chodziło w ubiegłym sezonie po kilkanaście tysięcy widzów - rekord padł jednak w sierpniowych derbach z GKS Katowice, gdy przy Roosevelta zjawiło się 20 tysięcy widzów. To najlepszy wynik w ostatnich latach na zapleczu ekstraklasy, choć sporo kibiców oglądało też spotkania Pogoni Szczecin. Jakim cudem ten rekord miałby zostać pobity na meczu Warty, której osiem jesiennych starć w Poznaniu obejrzało w sumie 13 tysięcy widzów? Najlepszy obraz powinno dać porównanie obu spotkań z GKS Katowice - tego z jesieni i obecnego. Wtedy biedna jak mysz kościelna Warta jechała na Śląsk prywatnymi samochodami w dniu meczu - na stadionie poznaniacy zjawili się tuż przed meczem. We wcześniejszych dwóch spotkaniach wywalczyli tylko punkt, a jednak w Katowicach zdołali zremisować 1-1. Teraz Warta na mecze podróżuje dzień wcześniej, piłkarze mają zapewniony nocleg. Kadra jest zdecydowanie mocniejsza, sporo w niej głośnych nazwisk z ekstraklasy. Wszystko za sprawą "zielonej rewolucji", czyli pozyskania możnego sponsora, który mam pomysł na funkcjonowanie drugiego silnego klubu w stolicy Wielkopolski. Nowa prezes Warty Izabella Łukomska-Pyżalska zapewniła pieniądze i know-how. Właśnie zabiegi marketingowe połączone z dobrymi wynikami drużyny (zwycięstwa w Niecieczy i Wodzisławiu) sprawiły, że niedzielny pojedynek chce obejrzeć już blisko 20 tysięcy osób. A przecież wejściówki będzie można jeszcze odebrać tuż przed meczem na stadionie - są one bezpłatne, wystarczy podać numer pesel. Mecz Warty z GKS też zapowiada się ciekawie - gdy te drużyny spotykały się w ostatnich latach w Poznaniu, zwykle padały remisy. Bramek było jednak sporo, np. sześć w jednym meczu. - Teraz bym sobie życzył zwycięstwa i tego, by stadion zapełnił się na zielono. Gdy przychodziłem do Lecha, to nasz mecz z Tłokami Gorzyce oglądało 200 osób. A gdy się żegnałem, to na Amice Wronki było 25 tysięcy - mówi trener Warty Bogusława Baniak, który ma cel: sportowo dorównać poziomowi marketingowemu. - Znam Wojtka Stawowego, jest zwolennikiem systemu 4-2-3-1 z przejściem do 4-3-3. Przejął zespół jesienią w krytycznej sytuacji, ale stworzył ciekawy skład. Może nie są to nazwiska porównywalne do Piotrka Reissa, ale do Scherfchena, Gajtkowskiego czy Zakrzewskiego już tak - uważa szkoleniowiec Warty. Wymienia tu Wojciecha Szalę, Tomasza Sokołowskiego czy przede wszystkim Przemysława Pitrego. - Indywidualne błędy zweryfikują wynik, bo taktycznie oba zespoły będą się prezentowały podobnie - mówi Baniak. W jego zespole liderem drużyny jest Reiss, były król strzelców ekstraklasy. - Jest wielkim strategiem. W Wodzisławiu pokazał jak można być trenerem na boisku. Na tym stadionie udowodni, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa - zapewnia szkoleniowiec drużyny z Poznania. - Presja jest ogromna, bo niektórzy zawodnicy nie mieli jeszcze okazji zagrać przed tak wielką publicznością - dodaje Reiss. Co ciekawe, obie drużyny znajdują się w okolicy strefy spadkowej - Warta ma 20 pkt, GKS o cztery więcej. Celem tych drużyn jest więc utrzymanie się w pierwszej lidze, a w kolejnym sezonie - zaatakowanie ekstraklasy. W przypadku Warty zbiegłoby się to ze stuleciem klubu. Czy Reiss wyobraża już sobie derby z Lechem, którego był przecież ikoną? - Z doświadczenia wiem, że nie warto wybiegać za daleko w przyszłość - mówi. Mecz Warta - GKS Katowice rozpocznie się w niedzielę o godz. 14. Jeśli dopisze pogoda, na Stadionie Miejskim w Poznaniu może zjawić się nawet 20 tysięcy osób. 1. liga - zobacz wyniki, strzelców, terminarz i tabelę