Od ponad roku Mancini uchodził za "najbogatszego bezrobotnego". Inter zwolnił go po zakończeniu sezonu 2007/08, choć trzykrotnie doprowadził zespół do tytułu mistrza kraju. Prezydent Massimo Moratti był jednak niezadowolony z powodu słabych występów w Lidze Mistrzów i sięgnął po Portugalczyka Jose Mourinho, ale ze względu na obowiązującą do 2012 roku umowę musiał płacić Manciniemu roczną pensję w wysokości sześciu milionów euro. Więcej w Serie A zarabiał tylko jego następca w Mediolanie. W sobotę po wielomiesięcznych negocjacjach strony osiągnęły porozumienie. Według spekulacji włoskich mediów, za polubowne rozwiązanie kontraktu na konto Manciniego wpłynie osiem milionów euro. Byłego reprezentacyjnego napastnika wymienia się jako potencjalnego następcę Chilijczyka Manuela Pellegriniego w Realu Madryt bądź Hiszpana Rafaela Beniteza w Liverpoolu. Obie drużyny spisują się w tym sezonie poniżej oczekiwań. "Myślę, że to właściwy moment, by spróbować sił w zagranicznym klubie. Doświadczenie zdobyte we Włoszech może zaprocentować także w innym kraju" - powiedział jeszcze przed rozwiązaniem kontraktu z Interem niespełna 45-letni szkoleniowiec.