Kolejnymi rywalkami Polek w eliminacjach do mistrzostw świata, które zostaną rozegrane w 2023 roku w Australii i Nowej Zelandii, będzie drużyna Kosowa, która do tej pory zgromadziła na swoim koncie cztery punkty, wygrywając w ostatniej kolejce na wyjeździe z Armenią i remisując w Albanii. Z całą pewnością nie jest to drużyna, której powinniśmy się obawiać, przynajmniej, jeśli na poważnie myśli o awansie, jednak osłabienia "Biało-Czerwonych" każą niestety spodziewać się trudnej przeprawy. Kłopoty z obsadą bramki W ostatnich spotkaniach z Norwegią i Albanią, jedną z bohaterem reprezentacji Polski była Karolina Klabis. Bramkarka AZS UJ Kraków spisywała się pewnie, a przy tym szczęśliwie i w dużej mierze dzięki niej urwaliśmy punkty faworyzowanym piłkarkom ze Skandynawii i nie straciliśmy bramki w starciu z Albankami.Pod nieobecność kontuzjowanej Katarzyny Kiedrzynek Klabis zdaje się pewniakiem do gry w pierwszym składzie, szczególnie, że wśród bramkarek nastąpił prawdziwy "pomór". Początkowo powołania otrzymały także Anna Szymańska i Oliwia Szperkowska, ale żadnej z nich nie ma już na zgrupowanie. Jako pierwsza wypadła zawodniczka TME UKS SMS Łódź, która złamała palca. W jej miejsce powołanie dostała dawno niewidziana Kinga Szemik z FC Nantes. Potem zresztą wyjechać musiała również Szymańska, zastąpiona przez bramkarkę lidera Ekstraligi Górnika Łęczna Anna Palińska. W tej sytuacji wydaje się, że numerem 1 w obu meczach, zarówno w Kosowie, jak i w Belgii, będzie Klabis, mająca na swoim koncie dopiero trzy spotkania w reprezentacji. Wciąż bez Pajor O ile jednak na bramce udało się znaleźć zastępstwo dla Kiedrzynek, o tyle z przodu, gdzie wciąż musimy radzić sobie bez Ewy Pajor. W poprzednich spotkaniach Nina Patalon na pozycji numer "9" wystawiała Weronikę Zawistowską z FC Koeln, która jednak zdecydowanie lepiej czuje się na skrzydle. Szansę dostała też Kinga Kozak z Czarnych Sosnowiec, ale żadna z nich nie jest typową egzekutorką.Typową środkową napastniczką jest Nikola Karczewska z francuskiego FC Fleury 91, ale zarówno ona, jak i jej klubowa koleżanka, do niedawna największa gwiazda naszej Ekstraligi Ewelina Kamczyk jak do tej pory nie cieszyła się zbyt dużym zaufaniem Patalon. Selekcjoner "Biało-Czerwonych" nie dawała im, przynajmniej w dwóch ostatnich meczach zbyt wielu szans. I trudno się spodziewać, żeby tym razem miało być inaczej, choć Karczewska przyjechała na zgrupowanie po znakomitym spotkaniu, w którym zdobyła dwie bramki.Bardzo dobrze za to na skrzydłach prezentowały się Martyna Wiankowska (Czarni Sosnowiec) i Natalia Padilla-Bidas (Servette FC), co akurat musi cieszyć wszystkich fanów reprezentacji. Do tego szansę przyjazdu na zgrupowanie dostały dwie młodziutkie zawodniczki z krakowskiego AZS-u UJ, nazywanego przez niektórych "Robin Hoodem" bądź "Janosikiem" Ekstraligi, Karolina Gec i powołana awaryjnie Natalia Wróbel. Ich występ w Kosowie jest raczej wątpliwy, ale Patalon, wzorem innych selekcjonerów, chce, jak mawiał Franciszek Smuda "dotknąć" tych zawodniczek i sprawdzić, jak prezentują się w reprezentacyjnym towarzystwie. Koronawirus, kontuzje... Nie dość, że Patalon nie mogła skorzystać z kontuzjowanych Pajor i Kiedrzynek, to jeszcze w trakcie zgrupowanie wypadły w sumie aż cztery zawodniczki. Wspomniane wcześniej bramkarki oraz Anna Rędzia i Gabriela Grzywińska. Wszystkie z powodów zdrowotnych, niektóre z powodu wykrycia koronawirusa, inne z powodu urazów. Tak czy inaczej, to nieco zmniejsza pole manewru Patalon.Mimo to reprezentacja Polski, która marzy o historycznym awansie na mistrzostwa świata, jedzie do Prisztiny w roli faworyta. Drużyna Kosowa to wciąż kopciuszek na europejskiej arenie i jakakolwiek strata punktów byłaby sporą wpadką Polek. A na te naszej drużyny nie stać, bo choć udało się urwać punkty Norweżkom, to jednak za naszymi plecami czają się Belgijki, z którymi zresztą zmierzymy się pięć dni po meczu w Prisztinie.W numerze "Ściany mają uszy" Taco Hemingway rapował, że "Już nie te czasy, w których własna głową szarą celą". I oby w przypadku naszej drużyny było podobnie, bo już zdecydowanie zbyt długo tracimy punkty z zespołami zwyczajnie słabszymi piłkarsko od nas, nie mając wiary w siebie i przekonania, że potrafimy. Polki, mimo osłabień, nadal grają w piłkę niż Kosowo i oby pokazały to na boisku w Prisztinie.