Najnowszy komunikat indonezyjskich władz mówi o 131 ofiarach śmiertelnych. To o sześć więcej, niż w dotychczasowych oficjalnych raportach. - Informacje o ich śmierci i ciała zostały już przekazane rodzinom - poinformował szef lokalnych służb medycznych Wiyanto Wijoyo. Jednocześnie szef policji w prowincji Jawa Wschodnia, gdzie doszło w sobotę do tragedii, przeprosił obywateli za wszelkie błędy w pracy podległych mu służb. - Jako regionalny szef policji jestem wstrząśnięty i głęboko zasmucony sobotnimi wydarzeniami, a jednocześnie przepraszam za wszelkie niedociągnięcia w działaniach służb bezpieczeństwa - powiedział Nico Afinta na konferencji prasowej w Malang. Do tragedii doszło po porażce miejscowego klubu Arema FC z Persebaya Surabaya 2:3. Tysiące rozwścieczonych kibiców Arema FC wbiegły na murawę, a policja użyła wobec nich gazu łzawiącego, co doprowadziło do wybuchu paniki. Wiele osób zostało zadeptanych na śmierć lub udusiło się, gdy tłum kibiców próbował wydostać się ze stadionu. W Indonezji powołano już niezależny zespół do zbadania tej sprawy, ponieważ krajowa komisja praw człowieka kwestionowała użycie przez policję gazu łzawiącego. Władze kraju przyznały odszkodowanie najbliższym ofiar sobotnich zamieszek. Rodziny każdej ze zmarłych osób otrzymają 50 milionów rupii indonezyjskich (ok. 3270 dolarów). Biuro prezydenta Indonezji Joko Widodo ma wypłacić środki w ciągu kilku najbliższych dni. Ponadto, jak dodano, ranni w wyniku zamieszek na stadionie będą leczeni za darmo. Papież Franciszek powiedział, że modlił się za tych, którzy stracili życie i za rannych w wyniku tragedii. FIFA, która nazwała ją "mrocznym dniem dla wszystkich zaangażowanych w piłkę nożną i niepojętą tragedią", poprosiła indonezyjskie władze piłkarskie o raport w sprawie tego wydarzenia.