"Chciano zniszczyć mój wizerunek, a ja na to nie pozwolę. Miałem już tego dość i zgodziłem się na rozwiązanie kontraktu. Pożegnaliśmy się i jestem już wolnym piłkarzem" - dodał 28-letni piłkarz. "Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Mój kontrakt był tak skonstruowany, że im więcej grałem, tym więcej zarabiałem. Na początku było OK. Grałem w meczach towarzyskich, czułem się dobrze. Ale jak przyszło do ligi, to trafiałem na ławkę lub trybuny. Walczyliśmy o utrzymanie, strzelaliśmy mało goli, a ja i tak nie dostawałem szansy. Mimo że byłem i jestem zdrowy! A działacze Skody kłamali, że mam kontuzję. To było ich jedyne wytłumaczenie, dlaczego nie gram. Bez sensu. Wreszcie pojechaliśmy na mecz z Panathinaikosem, w barwach którego grałem prawie pięć lat. 40 tysięcy ludzi zaczęło skandować moje imię. I co, miałem ich olać, nie zareagować? Pozdrowiłem kibiców, a to się działaczom Skody nie spodobało. Później pojechaliśmy na drugi mecz z Panathinaikosem, a po nim zabroniono mi udzielenia wywiadu! Sytuacja stawała się nie do zniesienia. Wtedy zrozumiałem, że działaczom Skody wydaje się, że ich klub jest większy i ważniejszy niż Panathinaikos. A tak nigdy nie będzie!" - tłumaczył popularny "Oli". Olisadebe zdradził, że działacze Skody Xanthi szukali pretekstu, żeby rozwiązać kontrakt z zawodnikiem i szybko go znaleźli. Jak stwierdził były napastnik reprezentacji Polski, wykorzystano jego wypad za miasto. Klub utrzymywał, że Olisadebe w jednym z barów zabalował do szóstej rano. "Każdy, kto mnie zna, wie, że nie jestem ani pijakiem, ani amatorem nocnych wrażeń. Wyszedłem z kolegą do baru, ale to nie jest zabronione. To było dzień przed wyjazdowym meczem z AEK Ateny, na który i tak nie byłem przewidziany do kadry. Miałem więc wolne. Wróciłem do domu o wiele wcześniej niż sugerowano, jednak wykorzystano to wyjście przeciwko mnie. Napisałem do klubu dwa listy wyjaśniające, a oni dali je na swoją stronę internetową. Jak żyję, czegoś takiego nie widziałem. Żeby takie rzeczy publicznie załatwiać? Napisałem, że byłem na mieście, ale nie wróciłem tak późno, jak sugerowali działacze Xanthi. Ostatecznie musiałem zapłacić trzy tysiące euro kary" - wyznał piłkarz. Olisadebe nie wyklucza, że wróci do Polski. "Nie będę wydzwaniał po klubach, prosząc o pracę. Ale jeśliby do mnie zadzwoniono z Polski, to poważnie rozpatrzę takie oferty. Potrzebuję roku na odbudowanie się. Dlatego chciałbym trafić do klubu, gdzie miałbym spokój i pewność gry" - zakończył Olisadebe.