Jakub Żelepień, Interia: Udzielił pan przez całą karierę tylu wywiadów, co w ostatnich dwóch dniach? Marcin Oleksy: Zdecydowanie nie, nigdy wcześniej nie doświadczyłem tak ogromnego zainteresowania medialnego. Mnóstwo dziennikarzy próbuje się ze mną skontaktować, a ja staram się udzielić wywiadu każdemu z nich. Nie jest to łatwe, bo doba nie jest z gumy. Nawet w tym momencie, w którym rozmawiamy, jestem w drodze z jednej telewizji do drugiej. Odkąd skończyła się gala, nie miałem w zasadzie ani chwili dla siebie, żeby ochłonąć. Oprócz gry w piłkę, pracuje pan także zawodowo, jest pan operatorem koparki. Szef jest wyrozumiały, dał panu urlop? - W ostatnich dniach nie miałem możliwości, aby pojawić się w pracy i już wiem, że pozostanie tak co najmniej do piątku. Będę wkrótce odzywał się do kuzyna, który jest moim szefem, żeby omówić z nim sytuację. Mam nadzieję, że jest świadomy tego, co wydarzyło się wokół mnie, że zdaje sobie sprawę z tego, jaką otrzymałem nagrodę i nie będzie problemu, abym wykorzystał swoje pięć minut. Co pan rozumie poprzez wykorzystanie swoich pięciu minut? Ma pan na myśli również wypromowanie ampfutbolu? Lepszej okazji - może poza spektakularnym sukcesem reprezentacji - długo może nie być. - Tak, chciałbym przyczynić się do wzrostu popularności naszej dyscypliny. Nie mogę jednak tego robić, odpowiadać na dziesiątki telefonów, udzielać wywiadów, umawiać się na spotkania, jednocześnie siedząc w koparce. Wychodziłoby na to, że i tak co drugi dzień musiałbym brać wolne. Poza tym podczas wykonywania swoich obowiązków potrzebuję się skupić, a już przed galą było tak, że musiałem zatrzymywać pracę, aby porozmawiać z dziennikarzami, którzy się do mnie dobijali. Nie chcę łączyć pracy z wywiadami, bo to może się dla mnie różnie skończyć - mogę coś uszkodzić, kogoś skrzywdzić, pomylić się. Ryzyko jest zbyt duże. Zaszumiało panu w głowie po sukcesie? W zeszłym tygodniu siedział pan w koparce, w poniedziałek był pan w Paryżu, a teraz jeździ pan od telewizji do telewizji. - Myślę, że nie, powiedziałbym raczej, że jestem zmęczony czysto fizycznie. W piątek przyjechałem na zgrupowanie reprezentacji Polski, podczas którego odbyłem cztery jednostki treningowe. W niedzielę polecieliśmy już do Paryża. Na miejsce dotarliśmy późnym wieczorem, przez co spaliśmy tylko około trzech godzin. Po gali, w nocy z poniedziałku na wtorek, snu było jeszcze mniej, bo rano wyjeżdżaliśmy już na lotnisko. Nie narzekam jednak, jestem bardzo zadowolony. Za kilka dni będę miał czas, aby się zregenerować. Wspominał pan w jednym z wywiadów, że nie udało się porozmawiać z Leo Messim czy Kylianem Mbappe. Może był jednak na gali ktoś z wielkiego piłkarskiego świata, z kim złapał pan dobry kontakt? - Ochroniarz Leo Messiego nie dopuszczał zbyt wielu osób do Argentyńczyka, z kolei Kylian był zajęty rozmową z kimś innym, a ja nie chciałem być nachalny. Udało mi się jednak zamienić parę zdań między innymi z Roberto Carlosem, Michelem Salgado, Davidem Trezeguetem, Joanem Laportą, Christo Stoiczkowem, Alessandro Del Piero czy Arsenem Wengerem. Pamiątkowych zdjęć mam sporo, na pewno będzie co wspominać. Rozmawiał Jakub Żelepień, Interia