Oleg Salenko na początku lat 90. był wielką gwiazdą w swoim kraju. Kiedy w 1994 roku został królem strzelców mistrzostw świata wydawało się, że zrobi dużą karierę. Niestety, zamiłowanie do rozrywkowego trybu życia sprawiło, że nic z tego nie wyszło, a on sam tułał się po całym świecie. Zawitał również do Polski, gdzie grał przez jakiś czas w Pogoni Szczecin, gdzie jednak był już tylko cieniem samego siebie sprzed lat. Po zakończeniu kariery osiadł na Ukrainie, gdzie prowadził nawet tamtejszą reprezentację w piłce plażowej. Obecnie jest, a może był, biznesmenem. Mimo rosyjskiej napaści zdecydował się pozostać w Kijowie, gdzie pomaga Ukraińcom. I odcina się od swojej ojczyzny, gdzie ludzie karmieni się pełną bzdur propagandą. - Najgorsze jest to, że wielu moich przyjaciół w Rosji uważa, że ta akcja militarna to właściwe rozwiązanie - mówi Salenko w rozmowie z dziennikarzem Mykołą Wasilkowem opublikowanej w mediach społecznościowych. Czytaj także: Decyzja ws. Abramowicza już oficjalna - Kiedy rozmawiam z moją byłą żoną, z ludźmi z Petersburga, to myślą, że Rosjanie są tutaj, by bronić Ukraińców! A ja już mam dość słuchania tych ich bzdur, kiedy tutaj giną dzieci. Próbowałem to wytłumaczyć żonie, ale w końcu kazałem jej spadać - powiedział były król mundialu.