Piłkarze we Włoszech są uwielbiani, ale z drugiej strony padają też ofiarą złodziei i bandytów. Przekonał się o tym Glik, a teraz Milik, do którego po meczu w Champions League, wygranym 1-0 przez jedenastkę z Neapolu z "The Reds", na ulicy na przedmieściach miasta podjechało dwóch mężczyzn na skuterze, zagroziło bronią i kazało oddawać drogi zegarek. Piłkarz został obrabowany, sprawą zajmuje się tamtejsza policja. Milik jest kolejnym polskim piłkarzem okradzionym w Italii. W Sylwestra 2012 roku to samo spotkało Glika. Tyle, że wtedy nikt naszemu obrońcy nie groził bronią. Okradziono wtedy w Turynie jego mieszkanie. Zresztą nie pierwszy raz, bo jak wspominał na potrzeby książki "Kamil Glik. Liczy się charakter" piłkarz, wcześniej okradziono go, kiedy występował w Bari... To jak się okazuje powszechny proceder we Włoszech, a Neapol jest w tym względzie szczególnym miastem. Tamtejszą wielką gwiazdę Marka Hamszika okradano czy napadnięto trzy razy. To samo spotkało jego żonę, która była akurat w ciąży. Nie oszczędzono też narzeczonej Ezequiela Lavezziego, piękności z Argentyny Yaninę Screpante, której bandyci, tak jak w przypadku Milika, zabrali wartego 18 tys. euro rolexa. Na ulicy, z pistoletem przy głowie, a więc jak w przypadku polskiego napastnika, obrabowano też tam w lutym 2016 Lorenzo Isigne. Napastnicy, a wszystko działo się po meczu z Fiorentiną, zażądali od niego pieniędzy i wszelkich kosztowności.Dotychczas był jeden zawodnik, który postawił się bandytom. To piłkarz, który również na boisku słynie z bezkompromisowej postawy, a już za tydzień będzie go można zobaczyć w Polsce w meczu Ligi Nardów przeciwko biało-czerwonym na Stadionie Śląskim (14 października). To Leonardo Bonucci z Juventusu. Wszystko działo się w październiku 2012 roku. Piłkarz z rodziną opuszczał akurat jeden z salonów Ferrari w Turynie, kiedy bandyta z pistoletem zażądał od niego, a jakże, również drogiego zegarka. Reakcja reprezentanta Włoch była nietypowa, wymierzył napastnikowi cios pięścią w twarz, a potem rzucił się w pościg za nim! Wszystko na oczach żony i dziecka.Michał Zichlarz