Gdy w styczniu 2023 roku Cezary Kulesza obwieścił całemu światu, że Fernando Santos będzie nowym selekcjonerem reprezentacji Polski i to on zastąpi na tym stanowisku Czesława Michniewicza, nastroje były umiarkowane. Powodem jednak nie była obawa o wyniki kadry pod wodzą doświadczonego Portugalczyka, a styl. W naszym kraju kibice zaczęli oczekiwać, że Polska będzie korzystać z potencjału, jaki mamy i w końcu wrócimy do ładnego grania w piłkę. Ancelotti to już przeszłość. Brazylia wybrała nowego selekcjonera. Niedawno zastąpił Paulo Sousę Santosa trudno było jednak uznawać za trenera, który zagwarantuje taką zmianę. Portugalczyk uchodził od zawsze za pragmatyka, dla którego najważniejszy jest wynik. Nikt nie brał pod uwagę, że z mistrzem Europy z 2016 roku nasza kadra może mieć jakiekolwiek problemy z wyjściem ze słabiutkiej grupy eliminacyjnej. Kadencja Portugalczyka była jednak kompletnie nieudana i można ją śmiało ustawiać na szczycie najgorszych przygód trenerskich w polskim sporcie. "Ojciec Chrzestny" dotarł do Turcji. Szaleństwo na punkcie Fernando Santosa Potrwała ona ledwie dziewięć miesięcy. We wrześniu tego samego roku Cezary Kulesza stracił cierpliwość do Santosa i zwyczajnie zwolnił Portugalczyka, który do ostatniej chwili deklarował, że chce pozostać w kadrze i walczyć o awans. Na jego miejsce przyszedł Michał Probierz, który niewątpliwie poprawił atmosferę w drużynie, ale niewiele zmienił w kwestii wyników, bo i tak nie udało się pokonać potężnej reprezentacji Mołdawii na własnym stadionie. Cios dla Bayernu Monachium, tragiczna nowina obiegła świat. Lewandowski zareagował Jak się jednak okazuje kompromitacja Santosa z reprezentacją Polski nie wpłynęła na jego wizerunek. Już na start nowego roku Portugalczyk znalazł sobie nowego pracodawcę. Został oficjalnie ogłoszony trenerem tureckiego Besiktasu. Dzień po tym komunikacie Portugalczyk przyleciał do kraju swojego nowego miejsca pracy i tam oczywiście zastał szaleństwo. W Turcji nie mogło być inaczej. Na lotnisku na Portugalczyka czekała masa fotografów i dziennikarzy. Trenera przywitała cała delegacja z kwiatami, a kibice już zaczęli nazywać go "Ojcem Chrzestnym", porównując do słynnego bohatera powieści Mario Puzo. Z pewnością było to zdecydowanie huczniejsze przybycie, niż to, którego doświadczył w Polsce. Warto dodać, że to pierwsza praca trenerska w klubie od czerwca 2010 roku. Wówczas Santos zakończył swoją współpracę z PAOK-iem Saloniki po trzech latach bez trofeum.