26-letni Bośniak jest jednym z najbardziej rozchwytywanych zawodników Ekstraklasy w przerwie zimowej. Strzelca dziewięciu goli chciał sprowadzić Raków Częstochowa, ale nie sprostał finansowym oczekiwaniom Widzewa. Chciał też kupić Ujpest, ale tym razem zawodnik nie za bardzo chciał się przenosić do ligi węgierskiej, bo przyszłość wiąże z grą na Zachodzie. Interesować się Rondiciem miały też Lech Poznań i koreański FC Seul. Kiedy wydawało się, że rozpocznie wiosnę w łódzkiej drużynie, pojawiło się zainteresowanie ze strony FC Koln. Według niemieckich dziennikarzy wicelider 2. Bundesligi chce się wzmocnić, by wiosną bez problemu awansować. W niedzielę dziennikarz Sky Sport Florian Plettenberg poinformował, że klub już dogadał się z zawodnikiem co do indywidualnego kontraktu. W międzyczasie Michał Rydz, prezes Widzewa zapewniał, że nikt nie kontaktował się w sprawie transferu. "Nie ma żadnych zaawansowanych negocjacji, oferty czy nawet oficjalnego zapytania ze strony niemieckiego klubu. Nie było kontaktu z nami w tej sprawie" - napisał na platformie X. Ale po ostatnich rewelacjach Plettenberga przyznał, że być może FC Koln zaczęło od negocjacji z zawodnikiem (kontrakt Rondicia wygasa w czerwcu, ale jest opcja przedłużenia), jednak "u nas będzie bardzo spokojnie. Oferta musiałaby być lepsza niż nawet "chemia z Niemiec". Z jednej strony rzeczywiście Widzew może do oferty podchodzić spokojnie. Niedawno pochwalił zyskiem prawie 5,5 mln zł, większościowy właściciel dołożył 4 mln zł, a na horyzoncie jest inwestor z olbrzymim kapitałem - firma Panattoni. To pokazuje, że łódzki klub nie musi sprzedawać Rondicia. Na dodatek Bośniak ma opcją przedłużenia kontraktu - potrzebuje jeszcze rozegrać określoną liczbę minut. Być może więc lepiej zatrzymać zawodnika, który wiosną raczej będzie miał pewne miejsce w składzie. Umowa zostanie przedłużona, a jeśli strzeli kolejne bramki, jego cena będzie jeszcze wyższa. Widzew: Zysk finansowy czy ryzyko sportowe Wspomniany zysk Widzew wypracował dzięki transferowi Henricha Ravasa i sprzedaż zawodników ma być jednym z ważnych źródeł przychodu klubu. Jeśli więc oferta FC Koln będzie wystarczająco korzystna - na pewno sporo więcej niż milion euro, to wtedy może dojść do transferu. Może to byc rekordowy transfer z Widzewa w XXI wieku i najwyższy w zimowym okienku w Ekstraklasie. Ważne jest też to, że zawodnik może naciskać na transfer. Zawsze jest też ryzyko, że Rondić np. dozna kontuzji i nie rozegra potrzebnej liczby minut do przedłużenia umowy i w czerwcu odejdzie za darmo. Zysk to jedno, ale sprzedaż Bośniaka to wielkie ryzyko sportowe dla Widzewa. To jedyny napastnik, który jesienią zdobywał w lidze gole dla drużyny. W kadrze są jeszcze Hubert Sobol i Said Hamulić. Polak jeszcze nie pokazał, że dorasta do poziomu ekstraklasy. Z kolei Holender z bośniackimi korzeniami jest po kontuzji i dopiero zagrał 30 minut w sparingu. To nie koniec problemów kadrowych łodzian. Podczas przygotowań z powodu kontuzji stracili trzech obrońców - podstawowego stopera Juana Ibizę i dwóch prawych Marcela Krajewskiego i Lirima Kastratiego, a do tego też podstawowego młodzieżowca Kamila Cybulskiego. Jakby tego było mało, trener Daniel Myśliwiec nie może liczyć na lidera zespołu, a także kolejnego ofensywnego zawodnika - Bartłomieja Pawłowskiego (osiem goli i pięć asyst w poprzednim sezonie). W maju ubiegłego roku doznał kontuzji i jeszcze nie jest gotowy do grania. Na dodatek niepewna jest też przyszłość samego szkoleniowca, którego umowa wygasa w czerwcu. Do końca stycznia klub ma ogłosić, czy będzie nowa umowa. I nawet jeśli Widzew w miejsce Rondicia szybko sprowadzi następcę, to nie będzie gwarancji, że od razu wejdzie w buty Bośniaka i zacznie strzelać gole. Tym bardziej że właściciel klubu nie jest skory do wydawania dużych pieniędzy na transfery. - Nie widzę obecnie sensu, by wydawać na transfery na przykład milion euro za gracza niewiele różniącego się poziomem od wolnego zawodnika -mówił w wywiadzie dla Interii. A więc odejście najlepszego strzelca, spore kłopoty kadrowe, a do tego trudny terminarz (Lech i Cracovia są wyżej w tabeli, a Śląsk Wrocław nie złożył broni w walce o utrzymanie) to przesłanki, że Widzew szybko może uwikłać się w walkę o utrzymanie. Może okazać się, że przewaga siedmiu punktów nad pierwszą drużyną ze strefy spadkowej wcale nie jest bezpieczna.