Jeszcze w ostatni weekend 46-letni Dietmar Brehmer prowadził I-ligową Odrę Opole. Jego podopieczni zasłużenie wygrali w Sosnowcu z Zagłębiem. Niedługo potem klub nieoczekiwanie zwolnił jednak szkoleniowca. Brehmer objął tę funkcję na początku ubiegłego roku. Od tego czasu forma Odry zaczęła być lepsza. Wcześniej broniła się przed spadkiem, klub udało się jednak Brehmerowi uchronić przed degradacją z pierwszej ligi - w zeszłym sezonie zajęła 13. miejsce. W obecnym - Odra wystartowała świetnie, przez pewien czas zajmowała miejsce dające bezpośredni awans do ekstraklasy. Potem przyszły gorsze wyniki. Niemniej po zwycięstwie z Zagłębiem piłkarze Odry zajmują w tabeli ósme miejsce ze stratą trzech punktów do miejsc pozwalających na walkę o awans w barażach. Paweł Czado, Interia: Dlaczego działacze pana zwolnili? Dietmar Brehmer: - Naprawdę trudno mi to jednoznacznie wytłumaczyć. Mleko się wylało, jest mi przykro. Uważam jednak, że - po pierwsze - nie zasłużyłem na zwolnienie i - po drugie - nie zasłużyłem na taką formę zwolnienia. Czuł pan wcześniej, że jest coś nie tak? - Jesienią działacze chcieli ze mną przedłużyć kontrakt o kolejne dwa lata. Wydawało się mi się, że ustaliśmy szczegóły i... nagle rozmowy ze mną na ten temat się urwały bez słowa wyjaśnienia. Może działacze zwlekali, bo chcieli wynegocjować lepsze warunki dla klubu? Trudno spekulować. Nowy kontrakt mieliśmy podpisać w lutym, przed pierwszym tegorocznym meczem ligowym. Miałem jednak wrażenie, że moje relacje z zarządem ochłodły. Jednocześnie nagle zacząłem dostawać pytania, które mnie zaskakiwały, były - delikatnie mówiąc - dziwne. Na przykład: "dlaczego w meczu z ŁKS-em było tak mało strzałów?". Jednocześnie - chcąc być lojalnym wobec Odry - nie rozmawiałem z innymi klubami o ewentualnej pracy choć zapytania były. Jak przebiegło rozstanie? Klub podał jakieś argumenty? - Rozstanie przebiegło szybko i najprościej jak można sobie wyobrazić. Kiedy pojawiłem się w klubie, dostałem kartkę z informacją, że jestem urlopowany do końca sezonu. Nie podpisałem jej, bo formę prawną uważam za niewłaściwą. Będę jeszcze konsultował to z prawnikiem. A argumenty zarządu dotyczące mojego odejścia są dla mnie niezrozumiałe: choćby ten, że zespół nie chce ze mną współpracować Przyznam, że jestem zaskoczony. Oglądałem wasz zwycięski mecz w Sosnowcu a po spotkaniu przyglądałem się jak przybijał pan piątki z zespołem, jak sobie gratulowaliście. Nie wyglądało, że atmosfera w drużynie jest podła. - No właśnie. Drużyna grała dobrze, wygraliśmy zasłużenie. W szatni zespół cieszył się spontanicznie. Ale kiedy zaraz po tym meczu spojrzeliśmy sobie w Sosnowcu w oczy z działaczami, czułem, że jest coś nie tak. Podejrzewam, że gdybyśmy na Stadionie Ludowym przegrali, zostałbym zwolniony natychmiast, jeszcze tego samego dnia. Zwycięstwo spowodowało, że stało się to... trochę później. Miał pan skonfliktować się z radą drużyny. - Po pewnym incydencie przed treningiem zgodnie z regulaminem wewnętrznym mogłem nałożyć karę pieniężną i zdecydowałem się to zrobić. Była to kara w zawieszeniu, którą po dobrych wynikach mocno obniżyłem. A argument, że miał pan konflikt również z bramkarzem Mateuszem Kuchtą? - Sytuacja jakie często mają miejsce w piłkarskich szatniach. To proste: Po przegranym meczu ze Stomilem wszedł do pokoju trenerów w nieodpowiednim momencie. Emocje buzowały, powiedzieliśmy sobie parę słów. Konfliktu między nami jednak nie było. Gdybym wszedł do łazienki, w której byłaby moja żona w nieodpowiednim momencie też dostałbym reprymendę (uśmiech). Mateusz to dobry bramkarz i wiele zrobił dla drużyny. Ma pan sobie coś do zarzucenia? - Wiadomo, że nie jestem idealny. Każdy popełnia błędy, ja w Odrze też je zapewne popełniłem. Ale podkreślam jeszcze raz: w moim przekonaniu na tego rodzaju pożegnanie nie zasłużyłem. Wręcz przeciwnie: widać dobre efekty mojej pracy. Ten zespół jest należycie ułożony. Można się zastanowić co zrobić żeby za dwa-trzy lata znalazł się w ekstraklasie i to nie jest pytanie bezpodstawne. Zarząd tego rodzaju pytania nawet mi zadawał, ale czy ja mogę na nie odpowiadać w momencie gdy nie mam pewności uczestnictwa w tym projekcie? Co dalej? - Mogę teraz pozwiedzać, zająć się kotami albo pojechać gdzieś na narty jeśli to będzie możliwe (uśmiech). Ale tak poważnie: wierzę, że kiedy emocje opadną i kiedy ochłoniemy to wyjaśnimy sobie z działaczami wszystko do końca a Odra będzie dalej płynąć w dobrym kierunku. Rozmawiał: Paweł Czado