- To nie był list, raczej urzędowe pismo, w którym zapytałem mojego pracodawcę co oznacza to odwieszenie. Bo zgodnie z kontraktem musiałoby to być przywrócenie mnie do funkcji trenera i menedżera - powiedział Kasperczak w rozmowie z "Gazetą Krakowską". Tak więc opera mydlana trwa i wydaje się to zupełnie nie przeszkadzać aktorom. - Odpowiedzi na pismo nie ma, nikt też nie dzwoni... Ja mam czas, zaczekam - dodał Kasperczak.