Artur Leszek ma 30 lat. Przy wypisie ze szpitala po urodzeniu jego matka usłyszała, że syn "będzie rośliną", oboje się jednak nie poddali: od pierwszego miesiąca był intensywnie rehabilitowany. Od dziecka zmaga się więc z chorobą, ale się nie poddaje. Nie tylko jeździ na wózku, ale niewielkie dystanse potrafi przejść przy pomocy kul. Atmosfera na Cichej go zachwyciła W pewnym momencie zainteresował się piłką nożną i... wsiąkł. Pojawił się na meczu Ruchu Chorzów i zakochał się w tym klubie. - Pierwszy raz na Cichej byłem 12 maja 2007 roku. To był mecz Ruchu z Kmitą Zabierzów, Niebiescy wygrali 3-0. Atmosfera mnie zachwyciła od tej pory zacząłem się pojawiać na każdym meczu. Nie jest to może łatwe, bo stadion na Cichej nie jest specjalnie przyjazny dla osób poruszających się na wózkach, jednak z pomocą kibiców jakoś daję radę - przyznaje Artur Leszek. Jeśli tylko ma okazję jeździ także na mecze wyjazdowe. Na Cichej stał się osobą rozpoznawalną, inni kibice szanują go i lubią. Dzięki piłce nożnej rozpoczął też nową pasję: ma w kolekcji ponad 130 koszulek piłkarskich, wszystkie oryginalne. Jak sam mówi wiele z nich jest meczowych. Te przepocone często koszulki zdjęte przez piłkarzy z grzbietu mają dla niego ogromną wartość. Koszulki od piłkarzy w prezencie Wszystko zaczęło się od koszulki podarowanej przez Wojciecha Grzyba w 2009 roku po meczu z Polonią Warszawa. Obecnie w mieszkaniu w Siemianowicach na specjalnym drążku pod sufitem wisi ponad sto koszulek Niebieskich, jest miejsce na następne. Pytam jaka jest najcenniejsza. - To bramkarski strój Ryszarda Kołodziejczyka z podpisami całej mistrzowskiej drużyny Ruchu z 1989 roku. Podarował mi ją jeden z kibiców na meczu. Potem poznałem pana Kołodziejczyka i potwierdził, że to jego autentyczna koszulka z sezonu kiedy Ruch ostatni raz zdobył mistrzostwo Polski - odpowiada. Artur Leszek przyznaje, że dzięki futbolowej pasji poznał wielu piłkarzy i utrzymuje z nimi kontakt, także już po ich odejściu z Ruchu. Tak jest choćby z Martinem Konczkowskim czy Michałem Helikiem. - Martin podarował mi własną koszulkę, w której zdobywał mistrzostwo Polski z Piastem Gliwice. Dzięki pasji do Ruchu poznałem zresztą wielu wspaniałych ludzi. W podróżowaniu na mecze pomagali mi choćby Szymon Michałek [twórca sektoru dziecięcego na Cichej, przyp. aut.] czy Kuba Kurzela [spiker podczas meczów Ruchu, ostatnio był nim także podczas meczu Polski ze Szwecją, przyp. aut.] Teraz najczęściej jeżdżę na spotkania chorzowian razem z koleżanką Emilią Szyłejko, zawsze mogę na nią liczyć i jestem jej za to bardzo wdzięczny - dodaje Artur Leszek. Łukasz Fabiański zawsze pamiętał Zna zresztą nie tylko piłkarzy Ruchu. Kiedyś wysłał prośbę o koszulkę Łukasza Fabiańskiego do jego żony. Przy okazji meczu Polski z Koreą Płd. na Stadionie Śląskim był pod hotelem Monopol zdobyć autografy. Bramkarz kiedy go zobaczył, zatrzymał się i powiedział zdumionemu, że... zna jego historię. Podarował mu koszulkę, zdobyć też kilka innych choćby oryginalną od sławnego belgijskiego bramkarza Thibauta Courtois. Mają serdeczny kontakt. - Pamiętał o mnie także podczas meczów reprezentacji, często dostawałem od niego bilety na te spotkania. Teraz Łukasz już pożegnał się z kadrą. Nie mam tam innych znajomych więc o wejście na stadion trudniej - przyznaje. Na ostatnim spotkaniu ze Szwecją na Stadionie Śląskim nie był. Ma znajomości nie tylko w świecie futbolu. Jego zbiórkę wsparł m.in. Popek, a dzięki jego menedżerowi i DJ Claysteerowi i Remigiuszowi, koledze Popka, mógł z Emilią oglądać MMA 13 spod samej klatki. Można pomóc w rehabilitacji Artura Leszka Fani Ruchu pomagają sympatykowi Ruchu z Siemianowic Śląskich zbierając pieniądze na jego rehabilitację czy wspierając go przekazywaniem 1 procenta z podatków. Więcej o nim możecie przeczytać na jego stronie internetowej arturleszek.pl. W tej chwili zbiera pieniądze na dalszą rehabilitację. Brakuje mu 66 tysięcy 312 zł. Pomóc można - TUTAJ.