Tragiczny w skutkach wypadek wydarzył się w sobotę tuż po godzinie 15:00. Bus, którym podróżowali młodzi piłkarze wraz ze swoim opiekunem zjechał z drogi i uderzył w drzewo. Już pierwsze doniesienia nie zwiastowały niczego dobrego. Mowa była o kilkunastu rannych. Ponadto szybko poinformowano o śmierci kierowcy. Na wyobraźnię działał też widok zniszczonego pojazdu. Służby ratunkowe natychmiastowo rozpoczęli działania i transportowali poszkodowane osoby do szpitala. W zdarzeniu mocno ucierpiał trener wspomnianej grupy. "Ze względu na okoliczności, wszelkie spotkania oraz innego rodzaju imprezy sportowe zostają odwołane ze skutkiem natychmiastowym. W obliczu sytuacji, która nas dotknęła, decyzja ta jest oczywistą i nie podlega żadnej dyskusji. W tym momencie czekamy na więcej potwierdzonych informacji. Prosimy o cierpliwość" - brzmiał początkowy komunikat Alit Ożarów w mediach społecznościowych. Niestety około godziny 19:00 nadeszły kolejne złe wieści. W placówce medycznej zmarł trener. Szkoleniowiec okazał się prawdziwym bohaterem, ponieważ jego szybka reakcja uratowała życie piłkarzy. "Według tych trzech chłopców w wieku 17-18 lat, na to wygląda, że kierowca zasłabł i jechał prosto na drzewo. Gdyby nie trener, który kierownicę złapał i przekręcił, to uderzyliby centralnie w to drzewo i - jak twierdzą chłopcy - wszyscy prawdopodobnie by zginęli" - oznajmił na łamach "WP SportoweFakty" prezes klubu, Grzegorz Witek. Nie żyje Damian Jędrzejewski. Alit Ożarów żegna trenera Wyjątkowego człowieka pożegnał oficjalny profil drużyny w mediach społecznościowych. "Z ogromnym bólem musimy przekazać tragiczną informację, która sprawiła, że dziś świat się dla nas zatrzymał. W wyniku wypadku, który miał miejsce w godzinach popołudniowych na drodze krajowej nr 74, nieopodal miejscowości Lechów, odszedł nasz Przyjaciel i trener młodzieży - Damian Jędrzejewski. Drugą ofiarą tego nieszczęśliwego zdarzenia był kierowca busa, który zmarł na miejscu" - czytamy. Co dzieje się z pozostałymi poszkodowanymi? "Życiu naszych zawodników nic nie zagraża, jednak w wyniku poniesionych obrażeń wszyscy musieli poddać się badaniom w szpitalu. Część chłopaków będzie zmuszona do pozostania w placówce leczniczej. Pozostali już wrócili do swoich domów" - przekazał autor wpisu na Facebooku.