W czwartek 20 lipca w Auckland rozpocznie się mecz otwarcia piłkarskich mistrzostw świata kobiet w Australii i Nowej Zelandii. Zmagania potrwają do 20 sierpnia. Tytułu po raz drugi z rzędu bronić będzie reprezentacja USA. Wśród uczestników MŚ jest ośmiu debiutantów, w tym Maroko - pierwsza w historii reprezentacja kraju arabskiego, która wywalczyła awans do turnieju głównego. Ponad 20 kobiet ofiarą prześladowcy. Zamienił ich życia w koszmar Nowy format, wielkie pieniądze W mundialu uczestniczą 32 zespoły podzielone na osiem grup po cztery drużyny. Format jest zatem taki sam jak na ubiegłorocznych MŚ mężczyzn w Katarze: po dwie reprezentacje z każdej z grup awansują do fazy pucharowej. Potem rozegrane zostaną kolejne rundy: 1/8 finału, ćwierćfinały, półfinały, mecz o trzecie miejsce i finał, zaplanowany na 20 sierpnia w Sydney. Jeszcze w poprzedniej edycji mundialu, w 2019 roku we Francji, wystartowały 24 zespoły. Spore emocje, zresztą już od wielu lat, budzi kwestia wynagrodzeń dla piłkarek. Tym razem w puli nagród znalazło się 150 milionów dolarów, czyli ok. trzy razy więcej niż przed czterema laty we Francji. To jednak nie wszystko, bowiem, według Związku Zawodowego Piłkarzy (FIFPRO) kilkanaście drużyn, które wystąpią w mundialu w Australii i Nowej Zelandii, wciąż negocjuje ze swoimi rodzimymi federacjami wysokość kwot, jakie otrzymają po turnieju zawodniczki. Spore nadzieje z turniejem wiąże FIFA oraz jej prezydent Gianni Infantino. Jego zdaniem to wielka szansa, by kobiecy futbol w końcu zaczął dorównywać popularnością męskiemu. Brazylia zmienia godziny pracy z powodu mundialu USA po trzeci z rzędu tytuł? Europa w natarciu Od 2007 roku, kiedy to w finale mistrzostw świata w Chinach triumfowały Niemki, trzy ostatnie tytuły przypadły drużynom spoza Starego Kontynentu. Dwa ostatnie mundiale padły łupem Amerykanek, które i tym razem będą chciały powalczyć o złoto. Przy czym w ich składzie zaszły bardzo duże zmiany, co na pewno będzie miało wpływ na dyspozycję zespołu. Jednak jedna z debiutantek na MŚ Trinity Rodman, córka byłego koszykarza NBA, przekonuje, że mimo zmian cel jest tylko jeden. To może być jednak turniej drużyn ze Starego Kontynentu, które są naprawdę mocne. Francja, Hiszpania, której udało się częściowo przełamać bojkot kadry czy Anglia mają w swoich szeregach całą plejadę gwiazd, mogących decydować o losach spotkań. Spore ambicje mają również Norweżki i Holenderki, na sporo stać także reprezentację Niemiec. Seksualny skandal przed mistrzostwami. Jest śledztwo Niespodzianki tylko w fazie grupowej? Zdanie na temat faworytek turnieju podzielone są także wśród polskich piłkarek. Jak przekonuje bramkarka naszej reprezentacji Kinga Szemik, to dobry moment by zatriumfował jakiś zespół ze Starego Kontynentu. "Nie mam jednego faworyta, ale mam nadzieję, że wygra ktoś z Europy np. Anglia, Niemcy lub Francja. Lubię oglądać reprezentację USA i mam zamiar kibicować jej do fazy pucharowej. Później będę mocno trzymać kciuki za drużyny europejskie, bo uważam, że taki sukces bardzo dobrze wpłynąłby na dalszy rozwój kobiecej piłki na Starym Kontynencie" - mówi w rozmowie z Interią piłkarka, która studiowała w Stanach Zjednoczonych i odnosiła tam spore sukcesy. Jej zdaniem większa liczba drużyn na turnieju sprawi, że kilka spotkań może zakończyć się niespodziewanymi rezultatami, ale raczej tylko na początku turnieju. "Niespodzianki będą na pewno, ale raczej do momentu walki o medale" - przekonuje Szemik. Nieco inaczej końcowe rozstrzygnięcia widzi Aleksandra Nieciąg, która niedawno zamieniła AZS UJ Kraków na GKS Katowice. "Moim zdaniem po raz trzeci wygra USA. Będę trzymać kciuki za tę drużynę ponieważ uważam, że jest to doświadczony zespół z fantastycznymi piłkarkami którymi kibicuje, takimi jak Alex Morgan czy Megan Rapinoe". "Myślę, że faworytki mogą mieć problemy by wygrywać wysoko ze słabszymi ekipami. Mistrzostwa świata mężczyzn pokazały, ze boisko weryfikuje i nie można od razu zakładać zwycięstwa zespołu lepszego na papierze" - dodaje popularna "Halniak". Była zawodniczka Górnika Łęczna dwa lata temu przeniosła się nad Sekwanę i nic dziwnego, że najbliżej jej do drużyny w kraju, w którym mieszka. Zwłaszcza, że po boiskach na Antypodach będą biegać jej klubowe koleżanki. "Będę kibicować Francuzkom, mieszkam w tym kraju dwa lata, w reprezentacji jest moja klubowa koleżanka z Fleury Lea Le Garrec, tak że na pewno będą za nią trzymać kciuki. Będę patrzeć też z zaciekawieniem na Jamajkę, gdzie także występuje piłkarka z Fleury, ale to "Trójkolorowe" są moimi faworytkami" - mówi Kamczyk. "Mistrzostwa mają swoje prawa, są tutaj reprezentacje z całego świata. Europejskie drużyny odbiegają nieco od zespołów z innych części świata. Nie ma też zbyt wielu okazji, by mierzyć się z takimi rywalkami. Wydaje mi się, że mogą być niespodzianki, ale i wysokie wygrane, sześcioma-siedmioma bramkami. Jak takie drużyny jak Francja czy Hiszpania "złapią" przeciwniczki, to się nie cofną po 2:0, tylko będą chciały strzelać kolejne gole. Piłka kobieca tym właśnie różni się od męskiej" - przekonuje piłkarka Fleury. "Moim faworytem jest Anglia, choć mam świadomość że USA jak zwykle przyjedzie jak po swoje. Liczę jednak, że tytuł powróci do Europy. Będę kibicowała Hiszpanii, nic się nie zmienia od wielu lat w tym temacie. Graja piłkę najbliższą mojemu sercu i mam nadzieję, że na tym mundialu, pomimo wielu braków kadrowych pokażą swoją jakość" - mówi Emilia Zdunek, piłkarka Pogoni Szczecin, która w przeszłości występowała m.in w Sevilli. Ona także jest zdania, że w decydujących rozstrzygnięciach nie będzie niespodzianek, choć nie zgadza się z założeniami, że możemy być świadkami wielu wysokich wyników. "Myślę że poziom futbolu kobiecego z roku na rok się wyrównuje, dlatego uważam, że nie zobaczymy już wielu wysokich wyników. Twierdzę jednak, że nie będzie niespodzianek i jeden z faworytów zdobędzie tytuł" - dodaje Zdunek. Kolejny mistrz w rodzinie. Błaszczykowski ma się czym pochwalić