- Pewnie jest w Krakowie, a może w Tychach. Ma tam spore grono japońskich przyjaciół - wyjaśnił działacz klubu z ulicy Roosevelta. - To nie pierwszy taki numer Nogawy. Już kiedyś pojechał pod Wawel, gdzie najadł się sushi, a potem leczył z zatrucia pokarmowego. Przygoda Japończyka z Górnikiem dobiega końca. - Teraz leczy kontuzję. A poza tym zauważyłem, że on pobyt u nas traktuje wybitnie turystycznie - wyjaśnił prezes Górnika, Zbigniew Koźmiński.