Przed rywalizacją Legii z Austrią Wiedeń zwróciłem uwagę na dość odważną, żeby nie powiedzieć buńczuczną wypowiedź trenera Kosty Runjaica: "Nie obawiamy się żadnego zawodnika Austrii. Nasi gracze są w świetnej dyspozycji, a także są bardzo doświadczeni." Mam wrażenie, że trener wicemistrzów Polski wypowiedział się nieco na wyrost, a piłkarze wzięli te słowa zbytnio do serca, bo niestety w przypadku Legii można mówić o największej niespodziance in minus. Owszem, wynik Pogoni nie jest budujący, ale mało kto wierzył, że Portowcom uda się przejść tak trudną przeszkodę, jak Gent. Problemy w defensywie Legii Ale wróćmy do Legii, bo jest jedna powtarzalna cecha tej drużyny w kwalifikacjach - bardzo nieszczelna i niestabilna defensywa. Już w meczach z poprzednim rywalem (Ordabasami Szymkent) piłkarze z Łazienkowskiej sami prosili się o problemy. Rywal był jednak na tyle słaby, że udało się legionistom prześlizgnąć do kolejnej rundy. Z Austrią Wiedeń już tak łatwo nie było i Legia jedzie na rewanż z nożem na gardle. Nie jest na straconej pozycji, bo tkwią w niej rezerwy wystarczające, by nawet na wyjeździe przechylić losy awansu na własną korzyść, ale nie ma już marginesu na żadne błędy. Po pierwszej połowie myślałem, że trener zareaguje i szybciej dokona zmian. Chodzi mi zwłaszcza o wprowadzenie znajdującego się w wysokiej formie Ernesta Muciego i zastąpienie Marca Guala, który zapewne da jeszcze sporo nowej drużynie, ale jeszcze nie pokazuje formy predestynującej go do wychodzenia w pierwszej jedenastce. Uważam też, że dużą stratą była kontuzja Radovana Pankova, bo od początku widać, że jest to zawodnik, który wniesie do Legii dobrą jakość. Emocje w samej końcówce w Krakowie. Wciąż niepokonani w Ekstraklasie Kosta Runjaic powinien zwrócić uwagę na to, aby defensywni zawodnicy wybierali prostsze, ale skuteczniejsze rozwiązania. Mam tu na myśli pierwszą straconą bramkę kiedy Kacper Tobiasz podał piłkę do Juergena Elitima, po tej właśnie akcji Austriacy strzelili Legii pierwszego gola. Owszem, stało się modne zaczynanie akcji krótkimi podaniami od bramkarza, ale trzeba pamiętać, że czasem ryzyko jest zbyt duże. Takie rozgrywanie przynosi efekt tylko tym drużynom, które grają na najwyższym poziomie, a zawodnicy prezentują większe umiejętności piłkarskie. Katastrofa Pogoni i błysk Marchwińskiego Z rozgrywaniem akcji od bramkarza najbardziej przesadziła Pogoń. Winą za tak wysoką porażkę obarcza się młodego bramkarza Bartosza Klebaniuka, ale ja odpowiedzialność za to przeniósłbym jednak na władze klubu, które nie zadbały o zawodnika na tej pozycji z odpowiednim doświadczeniem. Niestety, na tym etapie rozgrywek z poważnymi rywalami bramkarz musi być mocnym punktem drużyny. Rzadko się zdarza, żeby taką gwarancję dawał młody i mało doświadczony zawodnik. Ten chłopak ma jeszcze prawo do popełniania wielu błędów. Mam nadzieję, że wbrew życzeniom niektórych kibiców, nie będzie to koniec jego kariery - ani w Pogoni, ani w dorosłej piłce na ekstraklasowym poziomie. Bonucci idzie "na noże" z Juventusem? Nie chce być we włoskim "Klubie Kokosa" Najlepsze wrażenie w trzeciej rundzie zrobił na mnie Lech. Nie będę oryginalny jeśli wyróżnię Filipa Marchwińskiego za pięknego gola i równie efektowną asystę. Cieszy, że następny młody piłkarz w ekipie z Poznania dojrzewa do tego, by być kluczowym zawodnikiem. Miejmy tylko nadzieję, że obejdzie się bez huśtawki i jego forma będzie szła tylko w górę. W rewanżach zarówno Legia, jak i Raków oraz Lech, by wywalczyć awans muszą wejść na swój najwyższy poziom, bo w każdej z tych drużyn jest wystarczający potencjał, aby znaleźć się w 4. rundzie. W rękach trenerów i determinacji piłkarzy jest to, by ten potencjał wykorzystać.