Bartosz Nosal, Interia.pl: Kazik śpiewał kiedyś "Wałęsa, dawaj nasze sto milionów". Nie boi się pani, że za kilka lat ktoś spyta: "Patalon, gdzie jest nasze sto tysięcy?", bo taką liczbę piłkarek w Polsce zakłada program, za którym pani stoi? Nina Patalon, koordynatorka szkolenia piłki nożnej kobiet w PZPN, pierwsza i do tej pory jedyna trenerka w Polsce z licencją UEFA Pro: - Jeśli będę do końca przy tym projekcie, a celu nie uda się osiągnąć, to oczywiście odpowiem na każde takie pytanie. Sto tysięcy to nie jest jakaś wymyślona liczba, która ma ładnie brzmieć czy wyglądać na papierze. To cel postawiony na podstawie obserwacji rozwoju piłki kobiecej w innych krajach. Musimy brać pod uwagę, że z jednej strony Polska jest dość sporym ludnościowo krajem na tle np. Austrii czy Szkocji. Z drugiej jednak, w Polsce piłka kobiet nie ma wciąż takiej pozycji jak inne sporty drużynowe w żeńskim wydaniu czy lekkoatletyka. Sto tysięcy to liczba, która powinna nam pozwolić na podniesienie poziomu naszej dyscypliny. Najpierw masowość, a potem odpowiednia selekcja, powinna się przełożyć na wyższy poziom klubów i reprezentacji Polski. Na razie piłkarek mamy około 30 tysięcy. Jak dojść do 100 tysięcy w pięć lat? - Dziś jest to 26 tysięcy. Zakładaliśmy osiągnięcie poziomu ok. 100 tys. zawodniczek w ciągu pięciu-siedmiu lat, ale ze względu na pandemię ten rozwój może być trochę spowolniony. Może to będzie osiem lat, a może dobijemy tylko do 80 tysięcy, co nadal będzie dobrym wynikiem. Programów, dzięki którym chcemy to osiągnąć, jest dużo. Chcemy poszerzać ofertę dla dziewczynek w wieku 5-8 lat, m.in. przez współpracę ze szkołami. Sam program UEFA Playmakers to 30 centrów, w których co roku zaczyna trenować po 60 dziewczynek, a chcemy, by takich ośrodków było jeszcze więcej. Turniej "Z podwórka na Stadion - o Puchar Tymbarka" na razie jest zawieszony, ale jego rola społecznie jest bardzo duża. To z niego wywodzi się wiele obecnych reprezentantek Polski, np. Paulina Dudek. Wymogiem dla certyfikowanych szkółek piłkarskich na poziomie złotym jest konieczność posiadania sekcji dziewcząt. Zreformowaliśmy rozgrywki ligowe w Polsce w kierunku profesjonalizacji, dziś Ekstraliga jest zupełnie inną ligą niż jeszcze kilka lat temu. Jej mecze, podobnie jak mecze reprezentacji Polski kobiet, są pokazywane przez TVP. Do tego dochodzą projekty popularyzacji piłki w wydaniu żeńskim. Rozwoju piłki kobiecej w Polsce trudno nie zauważyć, ale droga wciąż jest daleka, choćby w temacie uwagi poświęcanej jej przez media. - Tego rodzaju dyskryminacja nie dotyka tylko piłki kobiecej, a całego sportu kobiet. I to nie tylko w Polsce, ale w wielu krajach świata. Jasne, są pozytywne wyjątki: pamiętam, gdy dekadę temu byłam w Szwecji i wzięłam do ręki gazetę. Na dziesięć stron o sporcie, pięć było o sporcie mężczyzn, a pięć o sporcie kobiet. Przecież nawet w Stanach Zjednoczonych, gdzie tyle mówi się o równości płci, kilka znanych przedstawicielek różnych dyscyplin, w tym piłkarka Alex Morgan i koszykarka Sue Bird, połączyło niedawno siły, by o sporcie żeńskim w mediach było głośniej. Zauważam pozytywne przemiany w Polsce, media powoli zaczynają mówić u nas o piłce kobiecej, jak o ważnym sporcie. Gdyby to od pani zależało, to wyniki meczów sparingowych między kobiecymi drużynami a np. juniorskimi drużynami chłopców, zakończone wysoki wygranymi tych drugich, nie przedostawałyby się do mediów? - Na pewno podawanie samego wyniku nie ma sensu, bo to jest tylko pożywka dla prześmiewców i haseł w stylu "baby do garów". W ogóle pisanie o takich spotkaniach ma sens tylko wtedy, gdy uwypuklimy cel szkoleniowy. Gdy Amerykanki przegrały 2-5 z chłopakami z Dallas, to chciały przygotować się do jeszcze skuteczniejszej gry w ataku pod presją rywala, a ten przeciwnik był w stanie to zapewnić. Musimy mieć świadomość, że już 15-letni chłopak motorycznie jest w stanie rywalizować z kobietą profesjonalnie uprawiającą sport. Mówienie o samym wyniku meczu rozgrywanego przeciwko mężczyznom nic nie daje w temacie popularyzacji sportu kobiecego. Przecież nikt rozsądny nie zestawia wyników sprintu kobiet i mężczyzn. Rozmawiał Bartosz Nosal