Podobno nie zagląda Pani do tabeli eliminacji MŚ. Dlaczego? Jak się spieszysz na pociąg i co chwila patrzysz na zegarek, to tylko niepotrzebnie wywierasz presję, zamiast skupić się na szybszym biegu. Wiemy, czy zespół gra dobrze czy nie. A to jest dla mnie kluczowe na tym etapie. To, jak wygląda sytuacja w tabeli, nie może być ważniejsze od tego w jaki sposób chcemy grać w piłkę. Na razie staramy się wypracować styl, który będzie funkcjonował przez dłuższy czas. Więc to nie jest tylko kwestia wygranej czy przegranej. To jest przede wszystkim kwestia tego, czy my gramy dokładnie tak, jak chcemy. Czy to, co prezentujemy, przypomina piłkę nożną w obranym modelu, w jakim chcemy grać. I czy widać, że to sprawia przyjemność zawodniczkom i czy one się dalej rozwijają. Jeżeli te wszystkie aspekty funkcjonują, po tym etapie możemy iść krok dalej, rozpocząć kolejny etap. Najpierw trzeba dobrze grać, żeby myśleć o wygrywaniu. Nigdy nie jest tak, że zwycięstwa przychodzą same. Może czasem się to zdarza, ale jest to dziełem przypadku. A my nie chcemy być od niego zależni. Chcemy to wypracować. Dlatego nie muszę patrzeć na tabelę, dla mnie kluczowe jest, żeby widzieć na boisku, to czego oczekuję. Jeśli to jest, znaczy że graliśmy dobrze, jeśli nie, to zagraliśmy słabo. I z czasem zaczniemy wymagać od siebie coraz więcej. Wiemy, na jakim jesteśmy miejscu, wiemy, na jakim możemy skończyć. To jest kwestia podejścia. Nie nakładam żadnej dodatkowej presji na siebie czy zawodniczki. Wiemy, w którym kierunku mamy podążać, co mamy robić. Chcę wiedzieć, czy te odpowiedzi na pytania, o których wspomniałam, są pozytywne. Jeśli tak, to w tabeli też będzie w porządku, jeśli nie, trzeba nadal pracować. Jak w takim razie traktuje Pani te eliminacje? Nigdy nie mogę powiedzieć, że wychodząc na boisko gramy tylko po to, żeby się uczyć, czy dobrze się bawić, albo zdobywać doświadczenie. Te trzy rzeczy muszą się oczywiście znaleźć, ale jest czwarta, nadrzędna. Zawsze wychodząc na boisko, niezależnie od rangi rywala, naszym celem jest zagrać lepiej od przeciwnika. To daje szansę, żeby wygrać. Zakładamy sobie, że jesteśmy w pewnym procesie, który ma nauczyć nas i przygotować do gry w piłkę na najwyższym poziomie. Nic jednak nie dzieje się w tydzień, miesiąc i nic nie wydarzy się nawet w ciągu pół roku. Jeśli jesteśmy w trzecim koszyku, to tak szybko się to nie zmieni. Nie jestem Merlinem, wszystkie rzeczy trzeba wypracować, a to wymaga czasu. Zaplanowanie poprawy intensywności gry zespołu wymaga kilku sezonów. Nie jednego meczu czy jednych eliminacji. Założyliśmy, że naszym punktem kulminacyjnym ma być Euro 2025, ale to nie zmienia faktu, że my jesteśmy w stanie grać lepiej już wcześniej. Jednak to, o czym mówimy, czy awans do dużego turnieju, trzeba wypracować. A żeby wypracować chociażby równe granie dwóch meczów w odstępie trzech dni od siebie, trzeba być świetnie przygotowanym i się bardzo dobrze regenerować. A żeby tak było, zawodniczki nie mogą być półprofesjonalne, muszą być profesjonalne. Aby wszystko w Polsce stało się profesjonalne, potrzeba trochę czasu. Te eliminacje są budowaniem zespołu. Mają nam pokazać, w którym miejscu jesteśmy w rywalizacji z najlepszymi. I pomóc wyselekcjonować grupę nie jedenastu, ale co najmniej 30 piłkarek, w oparciu o które będzie można rywalizować na poziomie międzynarodowym i wymagać od siebie więcej. I rozwijać zespół w kontekście walki o udział w dużym turnieju. Natomiast chciałabym też powiedzieć, że to nie jest tylko czas nauki. Jeśli uda się coś fajnego ugrać, będziemy szczęśliwi. Nasza koncentracja skupia się teraz na najbliższych meczach z Armenią i Norwegią, gdzie zrobimy wszystko, żeby dopisać do naszego dorobku kolejne punkty. Jako trener muszę jednak mieć świadomość miejsca, z którego startuję. Jeśli ktoś każe mi walczyć dziś o mistrzostwo świata, to potraktuję to jako żart. Jednak jak ktoś mnie pyta, czy stać nas na awans na mistrzostwa, odpowiem, że tak! Tylko musi zaistnieć kilka czynników, na przykład żadna z zawodniczek nie może doznać kontuzji. A my niemal w każdym meczu musiałyśmy wychodzić w innym składzie, bo te kontuzje się pojawiały. Zanim będziemy mieć grupę kilkunastu piłkarek na europejskim poziomie, potrzebujemy chwili, by je przygotować. Podchodzimy do tych eliminacji spokojnie, ale z gwarancją, że w każdym meczu dajemy z siebie wszystko i gramy o pełną pulę. Każda zawodniczka musi mieć świadomość, że wychodzi na boisko, by walczyć o zwycięstwo i zostawić wszystko co ma na murawie. Ale przy tym musi również wiedzieć, co poprawić, by walczyć z najlepszymi jak równy z równym, a nie ciągle z pozycji underdoga. Czytaj także: Hit transferowy w Ekstralidze. Kapitan wicemistrzyń kraju przechodzi do CzarnychWspomniała Pani, że zawodniczki nie mogą być półprofesjonalne. Jaki wpływ na to ma selekcjoner? Selekcjoner, zatrudniony przez federację, selekcjonuje pewną grupę zawodniczek, ocenia potencjał młodszych reprezentacji, widzi piłkarki grające w kraju i za granicą i ocenia możliwości danej grupy ludzi, na podstawie swoich analiz. I potem patrzy, z kogo może zrobić zespół. Byliśmy przekonani, że awans na mistrzostwa Europy jest bardzo realny, na mistrzostwa świata będzie trudniej awansować. Z racji tego, że najpierw są eliminacje mundialu, to jest to czas, żeby stworzyć i przygotować określoną grupę do pracy na najwyższym poziomie. Oczywiście przy współpracy z klubami, przy ciągle rozwijającym się futbolu kobiet w Polsce, przy określonej liczbie zawodniczek wyjeżdżających grać za granicą i przy utalentowanych piłkarkach młodzieżowych reprezentacji, które już od sześciu lat objęte są programami PZPN-u w ramach szkolenia najlepszych, z naszym Elite Player Pathway, czyli projektów szkolenia dla tych najbardziej wyróżniających się. Teraz jesteśmy na takim etapie, by to wszystko połączyć. I oczekiwać efektów. A jaki wpływ ma na to wszystko selekcjoner? Musi patrzeć globalnie na to, co posiada i zarządzać tym w taki sposób, by mieć grupę 30 piłkarek na poziomie międzynarodowym i stworzyć z nich drużynę. Do tego odpowiednio oszacować to w czasie. Aktualnie mamy dobry klimat dla piłki kobiecej, np. w kwestii przygotowania indywidualnego zawodniczek, mamy projekt sprofesjonalizowania tego w naszej Ekstralidze. Kluby otrzymały GPS-y, zatrudniliśmy również trenera przygotowania motorycznego Remigiusza Rzepkę, odpowiadającego za rozwój w tym obszarze, który będzie pracował w reprezentacjach, ale i współpracował z klubami Ekstraligi. I to ma pomóc dziewczynom przygotować się do gry na europejskim poziomie. A liczba talentów w Polsce jest podobna do krajów, które losowane są już z drugiego koszyka eliminacji. Teraz trzeba sprofesjonalizować środowisko dla zawodniczek, by mogły w nim funkcjonować i w pełni poświęcić się piłce, a także kontynuować projekty wspierające szkolenie, dzięki którym możemy ukierunkować wiele procesów. To wszystko mówi nam, żebyśmy byli cierpliwi i budowali zespół na lata, a nie oczekiwali nagle, że wydarzy się coś, co nie wydarzyło się od 40 lat. Pani reprezentacja stara się grać ofensywnie, ładnie dla oka. Mamy odpowiednią liczbą piłkarek, które są w stanie grać w ten sposób? Myślę, że grę ofensywną lubią wszyscy. Przyszłość należy do tych, którzy kreują i szukają wolnych przestrzeni w celu strzelania bramek. My próbujemy atakować, ale wykorzystując nasze atuty i atak szybki. W dużym uproszczeniu chcemy otwierać grę na własnej połowie i jak najszybciej przenosić ją na połowę rywala, wykorzystując przestrzeń i szybkość naszych ofensywnych napastniczek. Jeśli Ewa Pajor jest zdrowa, jej parametry szybkościowe są na najwyższym światowym poziomie. Podobnie u Natalii Padilli-Bidas, Weroniki Zawistowskiej czy pozostałych napastniczek. Ten styl nam odpowiada, a jeśli gra jest płynna, dobrze się to ogląda. Wciąż musimy uczyć się sytuacji, w której jesteśmy częściej przy piłce i rywal zmusi nas do gry pozycyjnej, szczególnie w meczach z niżej notowanymi rywalkami. Z takim przeciwnikiem chcemy strzelać więcej bramek Jeśli utrzymujemy się częściej przy piłce, musimy stwarzać więcej sytuacji bramkowych, a zwłaszcza tych stuprocentowych tutaj są pewne rezerwy do wypracowania, ale to także obszar który zespół coraz lepiej rozwija. I mam świadomość, że my te bramki zaczniemy strzelać. W jakieś mierze musieliśmy kompensować sobie ofensywę. Nie było Ewy, brakowało klasycznej "9", więc postawiliśmy na proaktywny zespół, w którym bramki strzelały także środkowe obrończynie. Wykorzystaliśmy ten czas na rozwój całej drużyny i wiosną powinno to procentować. Zawodniczki dobrze czują się w takim stylu i nie chodzi tu tylko o grę w ataku, ale i wysoką obronę, która, jeśli nam wychodziła, stwarzała problemy nawet mocniejszym rywalkom. Pozostaje kwestia powtarzalności i eliminacji jak największej liczby błędów, indywidualnych i zespołowych. Wspomniała Pani o braku klasycznej "9". Chciałbym w tym kontekście zapytać o hierarchię w kadrze, bo chyba nie do końca ma Pani przekonanie do takich zawodniczek jak chociażby Ewelina Kamczyk czy Nikola Karczewska? Nie cierpię słowa hierarchia. No bo co ono oznacza? Że z góry coś się komuś należy, coś musi mieć? Jak dla mnie może funkcjonować w kontekście jakichś koneksji królewskich czy w związku przekazaniem władzy albo majątku, ale nie chciałabym używać go w kontekście drużyny. Drużyna to ludzie, gdzie każdy gra określoną rolę, na boisku i poza nim. Jeżeli naszemu zespołowi w tym momencie potrzeba pewnych mechanizmów, które razem będą funkcjonować, bo musimy pamiętać, że jedna piłkarka nie jest zdana na siebie, ma współpracować z innymi piłkarkami na boisku, i dana zawodniczka gwarantuje nam te mechanizmy, to dostaje szansę gry. Należy też pamiętać, że taki rodzaj piłkarki jak np. "Kerczi", jest nam potrzebny, zawsze będzie. Może dla niej nawet to bardziej istotne, że będzie tym drugim typem napastniczki, który ma inne zdania. Kiedy w końcówce potrzebujemy utrzymać się przy piłce, a ona musi skupić na sobie uwagę obrończyń. Natomiast w samym procesie budowania zespołu, szukania rozwiązań, patrzyliśmy na to, jak napastnik będzie radził sobie we współpracy między formacjami. Dla mnie nie ma znaczenia, czy ktoś ma lat 15 czy 30, czy gra w lidze francuskiej czy w naszej Ekstralidze. Czy ma 100 występów, czy dopiero debiutuje. Ważne jest, by ta współpraca zafunkcjonowała. I stawiamy na zawodniczki, które nam to gwarantują. Nazwisko nie ma żadnego znaczenia. Chociaż jak widać w powołaniach zarówno Nikola jak i Ewelina mają moje zaufanie, bo reprezentacja to nie jest tylko pierwszy skład, to także "powołanie" spośród 26 000 grających piłkarek w Polsce i poza krajem. W kadrze pojawiały się takie piłkarki jak Karolina Gec czy Natalia Wróbel. Ile w sumie zawodniczek jest pod Pani obserwacją? Będą na wiosnę kolejne niespodzianki? W tej chwili obserwujemy 50 zawodniczek. To są zawodniczki, o których klubowi trenerzy wiedzą. Zawsze podaję szeroką listę trenerowi, a czy potem powołam z niej trzy czy dziesięć piłkarek, to już zależy od tego, jaki mamy plan. Co do niespodzianek, to już raczej zbyt dużo ich nie będzie. Tych piłkarek, które się wyróżniają, nie ma aż tak dużo w Ekstralidze. Jeśli chodzi o młodsze zawodniczki, wspomniane w pytaniu, to też nie chodzi tylko o ich grę w lidze, bo to zawodniczki, które występują w reprezentacji do lat 19. Jeżeli ktoś dobrze wygląda w rywalizacji z rówieśniczkami na międzynarodowym poziomie, to warto dać mu szansę w kadrze seniorskiej i zobaczyć, jak tam funkcjonuje, bo to może być nasza przyszłość. I jeśli ma określony potencjał indywidualny, trzeba go tylko rozwijać. Bo może nie dziś czy jutro, ale za rok czy dwa będzie to jedna z naszych kluczowych piłkarek. I trzeba na to patrzeć też pod tym kątem. Czasem zresztą mecze reprezentacji młodzieżowych dają więcej odpowiedzi niż spotkania ligowe. Tam rywalizują w końcu najlepsze zawodniczki z danego kraju. A pojawią się kolejne Padille-Bidas? Szukamy zawodniczek z polskimi korzeniami? Tak, choć to oczywiście jest złożony proces. Akurat z Natalią było tak, że ona już w reprezentacji U17 była z nami i przeszła przez kolejne szczeble. I weszła do reprezentacji seniorek, do której świetnie pasuje, bo wiadomo, że to dziewczyna dla której i zawodniczki i język są znane. Ona nie miała żadnego problemu z aklimatyzacją i nie trzeba było ją wdrażać w żadne koncepcje, bo dla niej ta adaptacja była prosta. Co do samego poszukiwania zawodniczek to koncepcja jest taka, by szukać najpierw tych, które mogą zasilić młodzieżowe reprezentacje, tak, by przechodząc stopniowo do tej seniorskiej kadry były odpowiednio przygotowane, ukształtowane. Oczywiście obserwujemy też piłkarki, które mogłyby do nas trafić bez wcześniejszej gry w drużynach młodzieżowych, ale wtedy wiadomo, różnice kulturowe, językowe, mają też wpływ na to, czy dana zawodniczka "przyjmie się" w drużynie. To kwestia nie tylko samych umiejętności, ale i osobowości. Mamy skauting zagraniczny, który organizuje spotkania w Niemczech, Anglii, a teraz ta współpraca ma się otworzyć też na Stany Zjednoczone. Trzeba jednak pamiętać, że te działania podejmowane są od niedawna i to nie jest tak, że to już gotowy mechanizm i struktura, która już świetnie funkcjonuje. To mechanizmy wymagające jeszcze odpowiedniej profesjonalizacji i pewnego doświadczenia. Czytaj także: Hipis, który podbił serca kibicówA Pani jest zwolenniczką wyjazdów Polek do zagranicznych lig? Podchodzę do tego indywidualnie. Moim zdaniem nie ma jednej recepty. Musimy mieć świadomość, że jeśli zawodniczka ma potencjał na miarę 1 ligi, to gra na tym poziomie, jeśli ma potencjał na Ekstraligę, to gra w Ekstralidze. Jeśli już przewyższa ten poziom, to trzeba się zastanowić, jaki kierunek obrać, aby się dalej rozwijać. Znaleźć miejsce, gdzie będzie mogła być jeszcze lepsza. Jeżeli osiągniesz sufit w kraju, musisz się zastanowić, czego chcesz jeszcze? Natomiast nie byłabym trenerem, który mówi, że musisz koniecznie wyjechać. Młody zawodnik musi być przygotowany mentalnie. To kwestia zmiany środowiska, kultury, samodzielności. Bez rodziców, bliskich i osób, które mogą pomóc. Czasem mając lat 25-26 i przerastasz tę ligę, to też może być moment do wyjazdu. Człowiek po prostu musi być świadomy, kiedy podjąć taką decyzję. To tez kwestia edukacji i profesjonalizacji zawodniczek. Wspomniała Pani, że celem kadry jest Euro 2025, czyli dość odległy turniej. To oznacza, że ma Pani komfort pracy? Komfort pracy mam zawsze, ale wiadomo że nie oczekiwań, to w końcu pierwsza reprezentacja i nie każdy zrozumie filozofię, którą przedstawiam. To nie jest tak, że z kadrą można pracować w nieskończoność albo pewne rzeczy dyktować po swojemu. Musimy jednak zdać sobie sprawę, że z profesjonalizowaniem piłki nożnej kobiet w Polsce, tak na pełnych obrotach, ruszyliśmy dopiero trzy lata temu. Dziś wciąż mamy spore potrzeby i naszym zadaniem jest wspieranie reprezentacji, by ta miała stworzone odpowiednie warunki do rozwoju, ale i poczucie stabilizacji. Nadal jest dużo rzeczy do zrobienia. Trzeba być architektem pewnych kwestii, wylać fundamenty, znaleźć ludzi, których serce bije tylko i wyłącznie dla tego projektu, a potem oczekiwać owoców. Ja jestem zwolennikiem planowania sukcesu, a nie szukania sposobu na sukces. I zawsze to podkreślam. Wiem, że mnóstwo czasu pochłania Pani futbol, chciałbym jednak zapytać, czy jest coś, co pozwala się od niego oderwać? Czytam książki, ale tylko takie które wnoszą coś do mojego warsztatu. Nawet jeśli nie jest to książka dotycząca futbolu, to zawsze jest jakiś kontekst, z którego mogę czerpać np. w kwestiach socjologicznych czy zarządzania ludźmi. Podobnie w przypadku filmów, choć jeśli ogląda się np. Teda Lasso, to jest to rozrywka, z której jednak też można coś wyciągnąć.