Francuzi są pewni udziału w mistrzostwach świata w Katarze. W marcu rozegrają dwa mecze towarzyskie - z Wybrzeżem Kości Słoniowej (24 marca) i Republiką Południowej Afryki (29 marca). Powołania na nie dostał Jonathan Clauss, prawy obrońca Racingu Lens. Jego historia jest nietypowa i pokazuje, że warto nie poddawać się w trudnych chwilach. Clauss jeszcze całkiem niedawno grał bowiem na opłotkach zawodowego futbolu a mimo to zdołał się przebić. - We Francji wielu sądzi, że w reprezentacji mógłby być opcją dla Benjamina Pavarda. Zdecydowanie lepiej od niego atakuje, ale też zdecydowanie gorzej broni - opowiada Joachim Marx, z którym wspólnie oglądaliśmy grę Claussa w niedawnym ligowym meczu Lens z Brestem. Diego Maradona biłby brawo Początki były trudne. Ba; bardzo trudne! Zakochany we futbolu chłopak zapisał się do akademii Racingu Strasbourg - miasta, w którym urodził się i wychował. Spędził w niej dziesięć lat, by w momencie gdy wchodził w dorosłość usłyszeć, że na profesjonalny kontrakt nie ma żadnych szans. Bardzo to przeżył, akurat w tym czasie rozwodzili się też jego rodzice. Zastanawiał się czy nie porzucić futbolu, przemógł się jednak. Znalazł sobie miejsce w Vauban Strasbourg, klubiku występującego w rozgrywkach regionalnych. Kopał tam piłkę przez trzy lata. Jednocześnie dorabiał rozdając ulotki i pracując w sklepie mięsnym gdzie kroił kiełbasę. Jego gra na szczęście została zauważona zagranicą. Dostał propozycję od... szóstoligowego niemieckiego SV Linx. Chłopak się zdecydował, bo było to ledwie 30 kilometrów od Strasbourga, nie musiał się wyprowadzać z domu. Występował tam dwa sezony; gra w Linx sprawiała mu przyjemność, jednak chciał czegoś więcej. Od 2015 roku znowu grał we Francji. Zauważył go piątoligowy US Raon-l’Étape, klub z Lotaryngii. Awansował z nim do czwartej ligi i po roku przeniósł się do do trzecioligowego US Avranches. Pierwszy raz przeprowadził się gdzieś dalej (w tym samym departamencie Manche stoi słynny klasztor benedyktynów Mont St. Michel). Właśnie w barwach tego klubu zrobiło się o nim głośno kiedy strzelił fantastyczną bramkę w stylu Diego Maradony (zrobił siedemdziesięciometrowy rajd) podczas meczu Pucharu Francji z drugoligowym Laval. Dobra gra zaowocowała kolejnym transferem: w wieku 24 lat Clauss podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt z Quevilly-Rouen, beniaminkiem Ligue 2. Klub nie zdołał utrzymać się w lidze, po roku spadł, ale zaproponował wyróżniającemu się piłkarzowi przedłużenie umowy. Piłkarz wiedział jednak, że stać go na więcej i nie chciał już grać niżej niż na drugim poziomie. Arminia Bielefeld milowym krokiem w karierze Wydawało się wtedy, że może... zetknąć się z... Diego Maradoną! Dostał propozycję testów w... Dinamie Brześć, którego nowym prezesem został słynny Argentyńczyk. Pojechał na Białoruś, przeszedł pomyślnie testy, ale po powrocie do Francji po rzeczy, dostał informację, że trener zrezygnował i sprawa transferu upadła. Uśmiechnęło się do niego szczęście. Dostał propozycję od drugoligowej Arminii Bielefeld, niemiecki klub starał się o niego już wcześniej. Po tygodniowych testach podpisał umowę i zadebiutował w wyjazdowym meczu z HSV. Poczuł emocje, na stadionie było ponad 50 tysięcy ludzi. W Bielefeld spisywał się przez dwa sezony znakomicie, prawa strona boiska należała do niego. Notował świetne statystyki, w drugim sezonie wraz z kolegami zdobył mistrzostwo 2. Bundesligi. W 2020 roku Clauss wrócił do Francji. Rozpoczął grę w Lens, które akurat - po awansie do Ligue 1 - szukało prawego wahadłowego. Lens zaczęło grać trójką z tyłu, a Clauss wygrał rywalizację na prawej stronie. - Jego atutem jest wydolność, jest wyjątkowo mobilny, biega jak nakręcony. W Lens bardzo dobrze się przyjął. Już po pierwszym sezonie zaczął otrzymywać propozycje z jeszcze bogatszych klubów, choćby z Anglii. Żal mu było jednak odchodzić, tak się złożyło, że atmosfera w drużynie jest świetna - opowiada Joachim Marx. W połowie maja 2021 roku był już najlepszym podającym w Lens (miał sześć asyst), z prawej strony centrował jak oszalały (146 dośrodkowań wykonanych od początku sezonu, średnio 5,35 centr na mecz. Jonathan Clauss potrafi biegać jak nakręcony Jego styl gry jest charakterystyczny. Mimo dość wątłej postury znakomicie znosi wysiłek, potrafi biegać właściwie bez przerwy. Jego kolega z drużyny Jean-Louis Leca stwierdził nawet, że Jonathan "na poziomie fizycznym jest zwierzęciem". Dlatego to powołanie nie jest w sumie zaskoczeniem. Clauss czekał na rozdanie nominacji wspólnie z kolegami z drużyny w klubowym budynku Lens. Razem obejrzeli rozdanie nominacji. Kiedy Didier Deschamps koledzy z zespołu zaczęli wiwatować, bohatera siedzącego na kanapie - oblali wodą. Szczęśliwy piłkarz ukrył twarz w dłoniach. W obecnym sezonie spisuje się znakomicie. W 27 meczach tegorocznego sezonu Ligue 1 zdobył cztery bramki i zaliczył dziewięć asyst. Clauss nie jest jedynym debiutantem powołanym przez Deschampsa. Drugi to rozgrywający świetny sezon w RB Lipsk napastnik Christopher Nkunku.