W niedzielę "Pasy" wygrały 2:0 z Groclinem Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski. - Co czuje bramkarz, który w trzecim meczu z rzędu nie puszcza bramki? - Pochwały należą się przede wszystkim naszym obrońcom. Dobrze zagraliśmy z tyłu, nie pozwoliliśmy rywalom na zbyt dużo przy rozegraniu piłki, jednym słowem wypełniliśmy wszystkie założenia taktyczne, które przed meczem nakreślił nam trener. Strzałów też nie miałem za dużo, a jak były, to były niecelne. - Serce nie zadrżało jednak przynajmniej dwa razy, po uderzeniach Sebastiana Mili w 28. minucie i Rafała Kaczmarczyka w 61. minucie? - Przy tych strzałach nie miałbym praktycznie szans na skuteczną interwencję. Kaczmarczyk dobrze "zakręcił" futbolówkę i naprawdę zabrakło mu kilku centymetrów. Z kolei Mila zaskoczył mnie. Zrobił zwód do boku i natychmiast uderzył. Nawet nie zareagowałem. Na szczęście piłka minęła słupek naszej bramki. - W niedzielę bardzo dobrze grał pan na przedpolu wychodząc i wyłapując wszystkie zbyt długie zagrania do napastników Groclinu. - Obrona gra "wysoko" i trener uczulał mnie na to, że muszę asekurować defensorów, wychodzić i przecinać prostopadłe wrzutki, a ja starałem się to robić. - 270 minut bez puszczonego gola, ale za tydzień ciężko będzie podtrzymać tę serię, gdyż gracie derby z Wisłą na Reymonta. - To będzie kolejny mecz i na pewno tam powalczymy. Gdyby Groclin wybierał się na Reymonta nie stałby na straconej pozycji, my wygraliśmy z grodziszczanami, więc jesteśmy w stanie rozegrać dobry mecz przeciwko Wiśle. W niedzielę chyba udowodniliśmy, że z każdą drużyną można wygrać, dlaczego nie z mistrzem Polski. Rozmawiał Paweł Pieprzyca, Kraków