Rada nadzorcza DFB odbyła w tej sprawie telekonferencję. W wydanym w poniedziałek oświadczeniu wyliczyła sukcesy reprezentacji w ostatnich latach zaznaczając, że rola Oezila była w nich znacząca. "Dlatego DFB jest i pozostanie bardzo wdzięczna Mesutowi Oezilowi za jego znakomite występy w koszulce niemieckiej drużyny narodowej" - napisano. Oezil napisał w niedzielę napisał w mediach społecznościowych, że opuszcza reprezentację "z powodu poczucia rasizmu i braku szacunku". Kontrowersje wokół jego osoby zaczęły się jeszcze przed mistrzostwami świata w Rosji, kiedy wraz z kolegą z reprezentacji Ilkayem Guendoganem zrobił sobie zdjęcie z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoganem. "Wywołało to wątpliwości u wielu osób w Niemczech. Dołożyła się do nich DFB, co samokrytycznie przyznajemy. Żałujemy, że Mesut Oezil miał poczucie, że nie był wystarczająco chroniony przed rasistowskimi poglądami, ale ważne było, żeby odpowiedział na pytania dotyczące tego zdjęcia, tak jak przed nim zrobił to Ilkay Guendogan" - napisała DFB. Zaznaczono także, że nie chciano, aby Oezil zrezygnował z gry w drużynie narodowej. "Podjął inną decyzję. DFB ją respektuje, naszym obowiązkiem jest też traktowanie zasłużonego reprezentanta z szacunkiem, dlatego ton i treść niektórych jego niezrozumiałych dla nas wypowiedzi pozostawimy bez komentarza" - poinformowano. W dalszej części oświadczenia odrzucono jednak oskarżenia o rasizm i nierówne traktowanie. Wyliczono inicjatywy, jakie DFB podejmowała w ostatnich latach na rzecz integracji imigrantów w Niemczech. "DFB żałuje, że Mesut Oezil odchodzi z reprezentacji. To jednak nie zmieni nic jeśli chodzi o determinację Federacji we wspieraniu pracy na rzecz integracji w sposób konsekwentny i z głębokim przekonaniem" - zakończono. Oezil, zawodnik Arsenalu Londyn, rozegrał 92 mecze w drużynie narodowej i zdobył 23 gole. W 2014 roku w Brazylii wywalczył z nią tytuł mistrza świata. Zapewnił, że zdjęcie z Erdoganem nie miało charakteru politycznego, a wykonane zostało na imprezie charytatywnej w Londynie. Jak tłumaczył piłkarz, nie chodziło o politykę czy wybory w Turcji, ale "znaczyło tylko tyle, że szanuje najwyższy urząd w kraju swojej rodziny". "Gdybym odmówił, odciąłbym się od moich korzeni. Spotkałbym się z prezydentem niezależnie od tego, kto by nim był" - tłumaczył urodzony w Gelsenkirchen zawodnik. W podobny sposób argumentował Guendogan, który swoje stanowisko w tej sprawie przedstawił jeszcze w maju. W Niemczech pojawiło się jednak wiele głosów oburzenia. Niektórzy domagali się nawet usunięcia obu graczy z drużyny narodowej za udział w kampanii wyborczej i wspieranie polityka, któremu zarzuca się łamanie praw człowieka.