Ten obrazek do dziś mrozi krew w żyłach. Jest jak piłkarski horror. 57. minuta półfinału Francja - Niemcy. Stadion Ramon Sanchez Pizjuan w Sewilii. Na murawie leży pomocnik reprezentacji "Trójkolorowych" Patrick Battiston. Zanim przybiegli do niego lekarze nie daje znaku życia. - Myślałem, że umarł - mówił później kapitan Francji, Michel Platini. Platini: Było blisko katastrofy Battiston chwilę wcześniej otrzymał świetne podanie od Platiniego. Wychodził na pozycję sam na sam. Był na linii pola karnego. Miał piłkę przed sobą. Bramkarz reprezentacji Niemiec Harald Schumacher wyszedł dynamicznie z bramki. Nie miał szans odebrać piłki. Wyskok. Kolano z przodu niczym taran. Akcja została przerwana, a piłka wyszła poza boisko. Battiston został znokautowany. Dosłownie. Stracił przytomność. Jego ciało drgało. Minęło 10 minut zanim został zniesiony z boiska na noszach. Platini szedł obok niego. Troskliwie trzymał go za rękę. - Patrick był moim przyjacielem. Przez trzy lata dzieliliśmy pokój podczas zgrupowań kadry. Bardzo to przeżywałem. On był nieruchomy. To było poważne. Było blisko katastrofy - opowiadał Platini. Bezkarny winowajca Schumacher przyglądał się wszystkiemu z daleka. Żuł gumę. Gra została wznowiona na piątym metrze. Agresor nie opuścił boiska, nie dostał żadnej kartki. Dograł do końca spotkania. Francuzi zostali wyeliminowani w rzutach karnych, choć w dogrywce, w 99. minucie prowadzili 3-1. Spotkanie weszło do klasyki francuskiego futbolu jako mecz nie wykorzystanej szansy. Ze względu na brak kary dla Schumachera żyli też przez lata w wielkim poczuciu piłkarskiej niesprawiedliwości. Sędzia nie widział faulu Dlaczego nie było rzutu karnego? Dlaczego Niemiec nie został ukarany czerwoną kartką? - Decyzja sędziego była niezrozumiała. Jakby nie dostrzegł faulu na Battistonie nie dał nam karnego, nie ukarał Schumachera - żalił się ówczesny trener Francuzów, Michel Hidalgo. Właściwe, według dzisiejszych przepisów, rozstrzygnięcie sytuacji mogło się okazać piłką meczową. Francuzi mieli szansę wygrać. Ale to już historia. Holenderski sędzia Charles Corver przyznał się po latach do błędu - Niestety, nie widziałem tego faulu, bo śledziłem piłkę, która wyszła za bramkę. Spytałem się swojego asystenta co się stało, on stwierdził, że to nie było zamierzone. Nie mogłem nic zrobić. Nie było ekranów na których mogłem zobaczyć powtórkę. Żałuję Francji, która później przegrała, prowadząc 3-1. Obwiniano mnie za to - powiedział w wywiadzie dla francuskiej agencji AFP. Potwór, rzeźnik, kapo Ale pod pręgierzem znalazł się przede wszystkim Schumacher. - Po powrocie do Frankfurtu i przegranym finale z Włochami niemiecka publiczność wspierała mnie, bo wierzyła w moją wersję. Ale dostałem mnóstwo obraźliwych listów z Francji. Traktowano mnie jak nazistę, otrzymałem groźby śmierci. Grożono również moim dzieciom. Chciano je porwać. Bardzo cierpiałem - powiedział niemiecki bramkarz w "Le Figaro" w 30-lecie "nocy w Sewilli" z 8 lipca 1982 roku. Francuskie media nazwały go jednak rzeźnikiem, potworem. Niektóre porównywały go do kapo z obozów koncentracyjnych. Nie mogły mu wybaczyć brutalnego zagrania. Sprawa była na tyle poważna, że ówcześni prezydent Francji François Mitterand i kanclerz Niemiec Harald Szmidt przygotowali wspólne oświadczenie, aby uspokoić nastroje społeczne i żądzę zemsty we Francji. - Nie chciałem go sfaulować. To był jedyny środek, by zatrzymać piłkę. Zrobiłbym to samo, gdyby akcja się powtórzyła - mówił Schumacher o swoich intencjach. - Uwielbiałem pojedynki jeden na jeden. A ból był w mojej głowie. Spytajcie mojej żony. Czasami kazałem jej, żeby gasiła papierosa na moim ramieniu - dodał. Wybaczenie Battiston miał wstrząśnienie mózgu, wybite trzy zęby, pęknięty kręg szyjny. Pauzował kilka miesięcy. Na boisku Schumacher się nim nie zainteresował. Przeprosiny nadeszły później. - Nie chciałem go przepraszać na boisku przy publiczności. Wolałem to zrobić na terenie neutralnym, na przykład na parkingu przy autostradzie - żartował. - Żałuję tego, co się stało. Spotkaliśmy się. Wyjaśniliśmy sobie jak do tego doszło. Przeprosiłem go i on przyjął przeprosiny - mówił Schumacher. Olgierd Kwiatkowski