Niemcy nie radzą sobie zbyt dobrze. Zawalili mundial w Katarze, gdzie po raz drugi z rzędu nie wyszli z grupy. W ostatnich miesiącach wygrali jedynie z Omanem przed mundialem, z Kostaryką na samych mistrzostwach świata (niewiele im to w konsekwencji dało), wreszcie z Peru po mistrzostwach. Ostatnie trzy mecze towarzyskie były bardzo słabe - Niemcy ulegli 2:3 Belgii, ledwo zremisowali 3:3 z Ukrainą (gdzie Ukraińcy prowadzili już 3:1 i bawili się z nimi), na koniec przegrali w piątek 0:1 z Polską. - To pokazuje, w jakim miejscu teraz jesteśmy. Świetnie podsumowuje naszą sytuację - podsumowuje Antonio Ruediger z niemieckiej defensywy, co pokazuje, że nawet sami piłkarze nie za bardzo wierzą w dobry obrót sprawy przed Mistrzostwami Europy. Niemcy są ich gospodarzem, a tymczasem przeżywają jeden ze słabszych okresów w historii. Niemcy w bardzo trudnej sytuacji przed Euro 2024 Jako gospodarz nie grają meczów o stawkę. Starcia towarzyskie takie jak z Polską są jedynym sposobem weryfikacji ich możliwości i miejsca, w którym się znajdują. I wnioski nie są najlepsze. Selekcjoner Hans-Dieter Flick jest mocno krytykowany, a broni się tym, że jest w fazie eksperymentów, a skończy je przed wrześniowymi meczami z Japonią i Francją. Niemniej część mediów w Niemczech domaga się zmiany selekcjonera póki czas. Jednym z wymienianych kandydatów jest Julian Nagelsmann, do niedawna szkoleniowiec Bayernu Monachium. Problemem było to, że miał on zostać nowym trenerem Paris St. Germain. Jak jednak podaje "l'Equipe", rozmowy Juliana Nagelsmanna z francuskim klubem zostały zerwane. Co więcej, nie ma opcji powrotu do negocjacji. PSG zamierza zatrudnić innego trenera, którego nazwisko poda w przyszłym tygodniu. W tej sytuacji pole manewru dla Niemieckiego Związku Piłki Nożnej się zwiększa.