Do ostatnich konfrontacji obu zespołów doszło w lipcu 2014 roku. Szczególnie pamiętane jest starcie z lipca, na które były zwrócone oczy kibiców z całego globu. Obie reprezentacje zmierzyły się w finale rozgrywanych w Brazylii mistrzostw świata, a rozstrzygający gol padł dopiero w dogrywce. Bohaterem został Mario Goetze i nasi sąsiedzi po raz czwarty w historii mogli wznieść Puchar Świata. Srogi rewanż przyszedł dwa miesiące później w Duesseldorfie. Mistrzowie świata tym razem zostali wypunktowani przez Albicelestes 2-4. Jednak po 50 minutach zapowiadało się na istny pogrom, bo zespół z Ameryki Południowej prowadził 4-0. W eliminacjach do przyszłorocznych mistrzostw Europy Niemcy prowadzą w grupie C, ale o komfortowej sytuacji nie ma mowy. Tyle samo punktów po pięciu meczach ma Irlandia Północna, a tracąca trzy "oczka" Holandia ("Pomarańczowi" efektownie pokonali Niemców 4-2) rozegrała jedno spotkanie mniej. Z kolei Argentyńczycy mieli za sobą dwa mecze towarzyskie. Z Chile bezbramkowo zremisowali, a z Meksykiem rozprawili się 4-0. Wielkim nieobecnym środowego spotkania był Lionel Messi pauzujący po tym, jak publicznie zarzucił władzom CONMEBOL korupcję. Trener Joachim Loew zaskoczył zupełnie eksperymentalnym składem, sadzając na ławce takich piłkarzy, jak Marco Reus, Manuel Neuer, Ilkay Gundogan, czy Sebastian Rudy. Skoro jednak mecz towarzyski daje szansę sprawdzianów, to Niemiec postanowił z tej możliwości w pełni skorzystać. Zanim francuski sędzia Clement Turpin gwizdnął po raz pierwszy, spotkanie poprzedziła minuty ciszy, będąca hołdem dla ofiar środowego zamachu w Halle. Argentyńczycy rozpoczęli ustawieni bardzo ofensywnie, z nominalną trójką zawodników w ataku. To trio tworzyli Lautaro Martinez, Paulo Dybala i Angel Correa. Gospodarze od pierwszej minuty prezentowali wysoki pressing, ale goście potrafili szybką wymianą podań zgubić krycie. Tak było w 8 min., gdy Pereyra otrzymał świetne podanie na prawą stronę i niepilnowany posłał wrzutkę w pole karne. Martinez już czyhał na oddanie strzału, ale dobrze ustawiony i czujny w tej sytuacji był Can.Kibice w Dortmundzie poderwali się w 14. min, gdy z piłką przy nodze na bramkę sunął Brandt. Pomocnik wygrał pojedynek biegowy i oddał strzał sprzed pola karnego, ale trafił w nogi wychodzącego Marchesina. Dwie minuty później było już 1-0. Fatalnie zachowali się argentyńscy defensorzy, których było aż sześciu w polu karnym, a mimo to z łatwością rozmontowało ich dwóch Niemców. Klostermann bez problemów przedarł się przed "16" i podał do Gnabry'ego, który w zgiełku nie dał sobie odebrać piłki i wpakował ją po długim rogu do siatki.Podopieczni Loewa chcieli pójść za ciosem. Chwilę potem przejęli piłkę na połowie rywala, a podanie trafiło na skrzydło do Brandta. Ten znów próbował uruchomić Gnabry'ego, ale dobra interwencja wślizgiem sprawiła, że piłka wyszła na rzut rożny. Goście po stracie gola przestali grać, a Niemcy z zimną krwią ekspresowo to wykorzystali. Wszystko zaczęło się od straty doświadczonego Marco Rojo. Po szybkim kontrataku piłka trafiła na prawą flankę do Gnabry'ego, a ten znakomicie odnalazł podaniem w polu karnym Havertza. 20-latkowi nie pozostało nic innego, jak z bliskiej odległości wpakować piłkę do siatki. W ten sposób, w swoim szóstym występie w reprezentacji, strzelił debiutanckiego gola.Gospodarze nie spuszczali z tonu i przed upływem drugiego kwadransa byli o włos, by kontynuować festiwal goli. Po pomysłowo rozegranym rzucie wolnym piłka trafiła do Suele, który w polu karnym głową skontrował ją na dalszy słupek. Akcję dobrze zamykał Brandt, ale nie zdążył sięgnąć futbolówki. Po chwili okazało się, że Niemiec był na pozycji spalonej.A już minutę później dosłownie centymetry uratowały Argentynę. Do rzutu wolnego podszedł Halstenberg i lewą nogą posłał kapitalne uderzenie, mocne i bardzo efektowne, jednak piłka wylądowała tylko na poprzeczce.Centymetrów zabrakło także Argentyńczykom, którzy w 33. min mogli zaczął odrabiać straty. Potężny strzał z dystansu oddał De Paul, Ter Stegen nie sięgnął futbolówki, ale ta spadła na słupek, aż wprowadzając bramkę w widoczne drgania.Pierwsza połowa mogła zakończyć się mocnym stemplem, gdy piłka znów trafiła do bardzo aktywnego Gnabry'ego. Piłkarz Bayernu Monachium bez zastanowienia uderzył w kierunku dalszego słupka, ale w tej sytuacji zabrakło mu precyzji.Trener Lionel Scaloni musiał coś zmienić i w naturalny sposób od początku drugiej części meczu przeprowadził dwie zmiany. Szansę otrzymali Acuna i Ocampos, a na ławce usiedli winny utraty goli Rojo oraz bezbarwny Correa.Jednak z apetytu na kolejne trafienia nie rezygnowali gospodarze. Na bardzo mocny strzał lewą nogą zdecydował się Waldschmidt, lecz posłał piłkę tylko w boczną siatkę. Szybkie kontrataki podopiecznych Loewa w tym meczu imponowały. Po płynnej wymianie podań sam przed bramkarzem znalazł się Can, ale naciskany przez rywala oddał strzał, z którym większego problemu nie miał Marchesin, udanie interweniując prawą nogą. Mecz odzyskał dreszczyk emocji w 66 min, gdy Argentyńczycy w końcu odpowiedzieli bramką kontaktową. Strzelił ten, który zameldował się na boisku tylko kilka minut wcześniej, czyli Alario. Napastnik Bayeru Leverkusen wykorzystał niezdecydowanie w obronie Kocha i niepilnowany, po świetnym dośrodkowaniu innego zmiennika - Acuny, nie dał żadnych szans Ter Stegenowi. W 78. min, w dość przypadkowych okolicznościach, Argentyńczycy mogli doprowadzić do wyrównania. Wprowadzony moment wcześniej Saravia na skraju "16" machnął się z piłką, ale tak szczęśliwie, że ta trafiła do Alario. Strzelec gola nie namyślał się, tylko od razu oddał niesygnalizowane uderzenie, po którym piłka nieznacznie minęła słupek bramki. To były minuty pod dyktando gości, którzy w końcu przycisnęli, zmuszając Niemców do popełniania błędów. Aktywny Alario wkrótce znów miał niezłą sytuację, ale z trudnej pozycji, mając rywala i skracającego kąt bramkarza, nie był w stanie dobrze odegrać do partnera wzdłuż przedpola.Mocna końcówka prędko przyniosła nagrodę dla gości. Znów wielką robotę wykonał Alario, który odważnie wszedł w pole karne i lekko trącił do Ocamposa. Ten bez zastanowienia uderzył prawą nogę i jeszcze miał furę szczęścia, bo futbolówka odbiła się od Cana, wpadając do siatki przy prawym słupku bramki, co kompletnie zaskoczyło Ter Stegena. Zespół z Ameryki Południowej krócej w tym spotkaniu dyktował warunki, ale za to z zimną krwią wykorzystał te sytuacje, które sobie stworzył. Bardziej w brodę mogli pluć sobie Niemcy, bo w pierwszej połowie mnożyli okazje i mieli szansę wypracować jeszcze większą przewagę.AG Niemcy - Argentyna 2-2 (2-0) Bramki: 1-0 Gnabry (15.), 2-0 Havertz (22.), 2-1 Alario (66.), 2-2 Ocampos (85.) Niemcy: Ter Stegen - Koch, Kimmich, Suele, Klostermann - Halstenberg, Can, Gnabry (72. Serdar), Brandt (67. Amiri), Havertz (83. Rudy) - Waldschmidt. Argentyna: Marchesin - Foyth, Otamendi, Rojo (46. Acuna), Tagliafico - De Paul (92. Rodriguez), Paredes, Pereyra (76. Saravia) - Correa (46. Ocampos), Martinez, Dybala (62. Alario). Żółte kartki: Kimmich - Otamendi, De Paul, Ocampos.