Z przyjazdem piłkarza NEC Nijmegen na zgrupowanie reprezentacji Polski do niemieckiego Herzlake były spore zawirowania. Ostatecznie zawodnik w środę o 23.00 zameldował się w hotelu, a teraz jest już w Belfaście, gdzie Polacy w pierwszym meczu eliminacji zagrają w sobotę z Irlandią Północną. Problemy z przyjazdem stwarzał holenderski klub, który wykorzystując lekką dolegliwość Polaka zabronił mu wyjazdu na zgrupowanie. "PZPN skontaktował się z moim klubem w środę. Przyszło oficjalne pismo i okazało się, że w Nijmegen nie znają przepisów. Kiedy usłyszeli, że i tak nie mógłbym zagrać z Utrechtem (zawodnik, który nie przyjechał na mecz swojej reprezentacji z powodu urazu, nie może wystąpić w pierwszej kolejce ligowej rozegranej po spotkaniu kadry - przyp. red.), to nieco zmiękli. Ja ich rozumiem. Wydali na mnie trochę kasy. Pograłem trzy miesiące, a potem przeszedłem operację. Coś jednak mi dolega i dmuchają na zimne" - stwierdził w "Sporcie" Niedzielan. Na szczęście uraz Polaka nie okazał się na tyle groźny, by wykluczyć go ze zgrupowania. "W poniedziałek czułem się już lepiej, we wtorek trenowałem z zespołem na pełnych obrotach, podobnie w środę. Dlatego zdecydowałem się przyjechać. Przecież ja nigdy nie grałem na Stadionie Śląskim. Jeszcze z Anglią, a to dla Polaka rywal szczególny. Ponoć ma być komplet ludzi. A jeśli wygramy? Chcę przy tym być" - dodał Niedzielan. Napastnik nie wie czy wybiegnie w podstawowym składzie, w najbliższych dwóch meczach reprezentacji. "Ławką też się nie obrażę, bo eliminacje to nie jedenastu, tylko dwudziestu dobrych i równo grających piłkarzy" - stwierdził. Wszystkie spotkania eliminacji piłkarskich mistrzostw świata można śledzić w naszym serwisie NA ŻYWO