Nie chciały go Legia i Lech. Dziś zagrał w historycznym meczu w pucharach
To miał być transfer lata w naszym kraju: w maju Pedro Tiba zdobył z Lechem mistrzostwo Polski, chwilę później miał podpisać lukratywny kontrakt z Legią Warszawa. Nie podpisał go jednak, bo nie chciał zgodzić się na zmiany w umowie. Wrócił więc do Portugalii, do klubu Gil Vicente. I dziś zadebiutował w historycznym pojedynku "Kogutów" - pierwszym w europejskich pucharach.

Gil Vicente z miasta Barcelos ma blisko stuletnią tradycję, sporo w sumie sezonów w najwyższej portugalskiej lidze, ale większych sukcesów ten klub nigdy nie odniósł. W 2000 roku zajął piąte miejsce, a w poprzednim sezonie powtórzył ten wynik. Dał on prawo gry w eliminacjach Ligi Konferencji, które Gil Vicente zaczęło od trzeciej rundy. Był to historyczny mecz tej drużyny w pucharach, bo pierwszy. "Gallos", czyli Koguty, zagrały dziś w Łotwie z FC Ryga i zremisowały tam 1-1. Pedro Tiba zagrał od początku i po godzinie gry został zmieniony. Chwilę później Urugwajczyk Juan Manuel Boselli zdobył bramkę na 1-1 i takim wynikiem zakończył się mecz.
Jeśli Gil Vicente wygra rewanż, awansuje do czwartej rundy, gdzie zmierzy się ze zwycięzcą pary Dundee United FC - AZ Alkmaar. Stawką będzie gra w fazie grupowej. Niewykluczone, że w przypadku sukcesu możliwy byłby przyjazd Tiby do Polski, jeśli Raków bądź Lech zdołałyby awansować do tej fazy. Polskie kluby znajdą się wówczas w czwartym koszyku, Gil Vicente powinno być trzecim.
Pedro Tiba został mistrzem z Lechem. I miał odejść do Legii
Pedro Tiba przez cztery poprzednie sezony był graczem Lecha Poznań i jedną z gwiazd Ekstraklasy. Zagrał w niej 118 spotkań, zdobył 11 bramek, ale wielokrotnie popisywał się kapitalnymi podaniami. Jesienią zeszłego roku trener Lecha Maciej Skorża odsunął go jednak od wyjściowego składu - doświadczony Portugalczyk był już głównie rezerwowym. - W drugiej części tamtej rundy zauważyliśmy pewne problemy z intensywnością gry u Pedro i poszukaliśmy innych rozwiązań - tłumaczył później Skorża. Lech w tym roku nie był już za bardzo zainteresowany przedłużaniem umowy z 34-letnim graczem, bo szukał piłkarza młodszego, a jednocześnie chciał się pozbyć któregoś z obcokrajowców. Najłatwiej było to uczynić z Tibą.
Jeszcze przed końcem sezonu okazało się, że ofertę piłkarzowi złożyła Legia Warszawa i piłkarz był gotowy podpisać z nią dwuletni kontrakt. Tak się jednak nie stało - na początku czerwca rozmowy zostały zerwane, a Tiba wrócił do Portugalii. 24 czerwca został zawodnikiem Gil Vicente, a dziś oficjalnie zadebiutował w tym zespole.