Zatrzymanie piłkarza, jak poinformowała duńska "TV3 Sport", miało związek z jego agresywnym zachowaniem na stołecznym deptaku, gdzie jednej osobie groził pistoletem, którym mogła być wiatrówka. Swoim zachowaniem nie pozostawił policji wyboru i stróże prawa musieli interweniować. Tożsamość zatrzymanego jeszcze tego samego dnia potwierdził klub Lyngby BK, wydając w tej sprawie stosowny komunikat. "Lyngby Boldklub i sztab pierwszej drużyny starają się pomóc Nickiemu Bille Nielsenowi wrócić zarówno do formy fizycznej, jak i psychicznej, dlatego piłkarz otrzymał szansę. Każdy ma prawo do większej szansy, ale piłkarz niestety jej nie wykorzystał. Sprawa jest szczególnie denerwująca dla wszystkich ludzi w klubie, kolegów z drużyny i trenerów, którzy ostatnio starali się mu pomóc w najlepszej wierze i w najlepszy możliwy sposób" - czytamy na stronie klubowej. W dalszej części oświadczenia napisano, że Nicki Bille Nielsen sprzeniewierzył wartości i etykę klubu do tego stopnia, że jego zachowanie będzie miało dalsze konsekwencje. "Lyngby Boldklub podejmie więc inicjatywę tak szybko, jak to możliwe, aby spotkać się z piłkarzem i jego agenta w celu rozwiązania umowy" - napisano. To kolejny poważny eksces piłkarza, który niespełna pół roku temu został skazany na miesiąc więzienia za "popis" w Monako. Sportowiec dopuścił się pobicia kobiety oraz uprawiał seks oralny w miejscu publicznym. Krnąbrny 30-latek na własne życzenia znalazł się na peryferiach futbolu, a w klubie Lyndgby, który wyciągnął do niego pomocną dłoń, być może zmarnował ostatnią szansę na pozostanie w profesjonalnej piłce. Grając w Lechu Poznań w latach 2016-2017 Nielsen wystąpił w 32 meczach, w których zdobył cztery gole w ekstraklasie. Z drugoligowym Lyngby BK związał się na początku tego sezonu. Art