W sobotę Jagiellonia Białystok pokonała na swoim terenie Górnika Zabrze 2-1, dzięki czemu oddaliła się nieco od strefy spadkowej. Po komplet punktów sięgnęła jednak w cokolwiek szczęśliwych okolicznościach. Gdyby zaliczyła potknięcie, pracę straciłby najprawdopodobniej trener Maciej Stolarczyk. Szkoleniowiec ma świadomość trudnego położenia, w jakim się znalazł. Na konferencji prasowej w jego wypowiedziach dominowały emocje. Zarzucił klubowi brak stabilizacji i nadmierne oczekiwania w stosunku do bieżącej kondycji sportowo-finansowej. - Słyszałem, że gdyby prezesem "Jagi" nadal był Cezary Kulesza, to Maćka w Białymstoku już by nie było - oznajmił w najnowszym wydaniu Studia Ekstraklasa jego stały ekspert Marek Jóźwiak. Kapitalne gole, trener uratowany? Świetny spektakl w Ekstraklasie Co dalej z Maciejem Stolarczykiem? "Włączył mu się mechanizm samoobrony i ja to rozumiem" Gościem programu był tym razem Wojciech Pertkiewicz, obecny prezes Jagiellonii. - Nie jestem adwokatem Stolarczyka - odpowiedział sternik klubu z Podlasia. - Włączył mu się trochę mechanizm samoobrony i ja to rozumiem. Oczekiwania? Wszędzie są wyższe oczekiwania niż poziom gry. W Manchesterze City i w Arsenalu też są wyższe. Bo i budżet jest wyższy. Ale każdy cieszy się z tego, co ma. Były reprezentant zdradza sensacyjne kulisy transferu. "Milion euro!" - A skąd się wzięły długi klubu? Z tego co czytałem, Kulesza zostawił jakieś 8-9 mln złotych na plusie - dopytywał Jóźwiak. Pertkiewicz wytłumaczył dyplomatycznie, że nastąpiło dosyć duże rozwarstwienie między uzyskiwanymi wpływami a ponoszonymi kosztami. Wspomniał też o kłopotach głównego sponsora klubu. - Pamiętajmy poza tym, że w trudnych momentach Jagiellonia przez lata sprzedawała czołowego zawodnika za godziwe pieniądze i to ratowało budżet. W ostatnim czasie takiego piłkarza w klubie nie było - zaznaczył na zakończenie wątku.