Czasami na FC Barcelona mówi się "Polacos". Od czasów gry Johana Cruyffa dla "Dumy Katalonii" jest ona zarazem najbardziej holenderskim z hiszpańskich klubów. Najbardziej z kolei polskim z holenderskich klubów jest NAC Breda. Fani z Brabancji raz nawet zmienili na jeden dzień nazwę stadionu na Generała Stanisława Maczka. Postać wyzwoliciela miasta, polskiego bohatera obecna jest zresztą nie tylko w piłce nożnej. Nie dalej jak w marcu bieżącego roku mecz rugby między Belgią i Polską w Brukseli został rozegrany po raz pierwszy o puchar Generała Maczka. Te zawody mają na stałe wejść do kalendarza gry "w jajo". Również w marcu w przysłowiowe "jajo" nie dali się zrobić kibice NAC Breda. Otóż właśnie wówczas ofertę kupna klubu złożyła City Football Group (CFG). Oferta opiewała na 7,25 mln euro, a za skrótem CFG kryją się arabscy szejkowie z Abu Dhabi, którzy w swym portfolio skupiają Manchester City jako perłę w koronie, poza tym francuskie Troyes, belgijski Lommel, hiszpańską Gironę, klub MLS New York City FC, australijskie Melbourne City, japońskie Yokohama Marinos, Montevideo City Torque z Urugwaju i hinduskie Mumbai City. Kibice NAC Breda odrzucili wielką kasę Nie minął kwadrans od złożenia oferty, gdy kibice NAC przystąpili do działania. Zaczęło się jak często w obecnych czasach bywa od szumu w sieci, za kilka dni powstał plan działania w świecie rzeczywistym. Breda została obklejona plakatami, banerami, które zawisły również na stadionach w Manczesterze, Belgii i Francji - "Stay out of our territory. NAC is not a City Group story". Ładnie się rymuje po angielsku, dla porządku spróbujmy przetłumaczyć - "Wara od naszego terytorium. NAC nie będzie częścią City Group". Leon Deckers, który wydaje gazetę "De Rat" przeznaczoną dla kibiców NAC mówi wprost: - Chcieliśmy wysłać jasny przekaz potencjalnym, nowym właścicielom klubu. Jeśli to małżeństwo dojdzie do skutku, nie będzie różowo. Chcieliśmy zainteresować opinię publiczną faktem, że nasza tożsamość jest zagrożona. Stając się częścią City Group, stracilibyśmy identyfikację i kontrolę nad klubem, który kochamy. Stalibyśmy się kolonią dla Man City, jego satelitą. Kibice NAC Breda, klubu bez wielkich sukcesów (1 mistrzostwo - 1921, 1 puchar - 1972), są dumni z atmosfery jaką tworzą na 19-tysięcznym stadionie Rat Verlegh. Na dziś, a przecież poprzedni sezon dopiero się zakończył, fani z Bredy zakupili już 12 tysięcy karnetów na kolejne rozgrywki. - Klub jest bijącym sercem naszego miasta. NAC = BREDA. Każdy kto choć raz był na naszym obiekcie potwierdzi, że panuje na nim unikalna atmosfera. Nie kibicujemy NAC dla wyników - mówią fani "Szczurów" ("Rats"), klubu którego oficjalna nazwa jest prawdopodobnie jedną z najdłuższych na świecie - NAC oznacza - NOAD ADVENDO Combinatie, a całość to: NOAD - Nooit Opgeven, Altijd Doorzetten, zaś ADVENDO - Aangenaam Door Vermaak En Nuttig Door Ontspanning. Oba akronimy są nazwami bredzkich klubów, z których połączenia powstało NAC. Kibice wielu klubów mogą mówić, że ich drużyna jest unikalna, ale współcześnie były już setki sytuacji łudząco podobnych do tej z Bredy. Wybuchał protest, ale potem kończył się sezon, kibice rozjeżdżali się na wakacje, nowi właściciele po cichu wchodzili do gry, a fani coś pokrzyczeli i przechodzili do porządku nad nowym ładem. Koniec końców, przeważnie pieniądze wygrywały. W Bredzie stało się inaczej. Właściciel NAC zaakceptował ofertę City Group, ale ta musiała zostać zaakceptowana przez fundację NOAD, która posiada tzw. "złotą akcję". NOAD to koalicja czterech członków zarządu reprezentujących kolejno: kibiców, klubowe muzeum, akademię i związek byłych piłkarzy. To ciało jednogłośnie odrzuciło ofertę City Group. Pod koniec kwietnia pojawiła się kolejna oferta, złożona przez lokalnych przedsiębiorców. Na tę propozycję w Bredzie patrzą o wiele przychylniej. - Wolę byśmy grali w II lidze, ale klub był nasz niż walczyli o tytuł mistrzowski z zawodnikami, którzy dziś są a jutro ich nie ma. Tożsamość jest ważniejsza od krótkotrwałego sukcesu, jestem pewien że wybraliśmy właściwą drogę - kończy Deckers. Czy społeczność skupiona wokół NAC postąpiła charakternie dlatego, że tutejsza ziemia nasiąkła polską krwią? To zapewne zbyt daleko idące wnioski, ale wystarczy porównać postawę kibiców skromnego, II-ligowego klubu z Holandii z tym jak świętowali przyjście saudyjskich pieniędzy fani Newcastle i jak niejednoznaczne było zachowanie sympatyków Chelsea, którzy w obliczu wojny w Ukrainie mówili przed kamerami, że "Roman Abramowicz to bardzo miły człowiek i dobrze mu z oczu patrzy". Być może i kibiców w naszym kraju czekają podobne testy charakteru - głośno mówi się o zmianach właścicielskich w co najmniej dwóch klubach Ekstraklasy - Śląsku Wrocław i Lechii Gdańsk. Oczywiście, nie stoimy na stanowisku, że każda zmiana jest zła, ale w dobie globalizacji, kto chce dowie się czy zainwestowane dolary, franki, euro czy ruble są czyste czy ubrudzone krwią. Maciej Słomiński