W utworze "Tajemnica mundialu" Bohdan Łazuka śpiewał "Uliczkę znam w Barcelonie - w uliczkę wyskoczy Boniek!". Tego dnia, 8 lipca 1982 r., Zbigniew Boniek nie wyskoczył w uliczkę na stadionie Camp Nou, ponieważ pauzował za kartki. Włochy dość gładko pokonały Polskę 2-0 (czemu, och czemu trener Antoni Piechniczek pod nieobecność Bońka nie wystawił Andrzeja Szarmacha, którego bała się Squada Azzurra?). Italia była w finale hiszpańskiego mundialu, jej rywala miał wyłonić wieczorny mecz RFN z Francją. Spotkanie rozegrano na stadionie Ramon Sanchez Pizjuan w Sewilli o godz. 21, temperatura była wciąż wysoka, około 33 stopni. A miała stać się jeszcze wyższa. Nie ma co kryć, sympatia piłkarskiego świata była po stronie Francji. "Koguty" miały fantastyczną, kreatywną drugą linię, czwórkę muszkieterów w składzie: Michel Platini - Jean Tigana - Alain Giresse - Bernard Genghini. To był kwartet smyczkowy, właściwie czterech do grania na fortepianie. Brian Glanville w swojej "Historii Mistrzostw Świata" pisze o "4 artystach, żadnego twardziela, który robiłby wślizgi". A Niemcy zachodni? No cóż, to był czas gdy świat wciąż żył w cieniu II wojny światowej. W naszej, socjalistycznie sprawiedliwej części świata wskazywano RFN (czy wcześniej NRF) jako spadkobierców III Rzeszy. Futbol to jedynie substytut wojny, ale akurat na tym mundialu Niemcy zrobili wszystko, by potwierdzić najgorsze stereotypy o nich. W inauguracyjnym meczu grupy eliminacyjnej nr 2 przegrali w Gijon z Algierią 1-2 (bramka Rabaha Madjera, który lubił strzelać Niemcom), choć przed meczem arogancko obiecywali "zadedykować siódmą bramkę swoim żonom, a ósmą psom". 25 czerwca w ostatniej serii spotkań grupowych na tym samym stadionie El Molinon oszło do skandalu. Niemcy w meczu-ustawce wygrali 1-0 z Austrią. W 10. minucie wynik spotkania ustalił Horst Hrubesch, a pozostałe 80 minut drużyny podawały sobie piłkę na własnej połowie. Taki wynik pozwolił wyeliminować rewelacyjną Algierię. Hiszpańska publiczność krzyczała: "fuera, fuera!". Kibice Algierii rzucali banknoty na murawę, a jeden sprawiedliwy fan z RFN spalił flagę narodową. Niemiecki selekcjoner Jupp Derwall nie wiedział o co chodzi, albo udawał: "Przyjechaliśmy awansować do kolejnej rundy, nie grać w piłkę". Media pisały o kolejnym "anschlussie", a od kolejnego mundialu zmieniono regulamin - mecze ostatniej grupowej kolejki miały się odbywać równocześnie. 57. minuta Jesteśmy w Sewilli, jest już po 22, ale temperatura wciąż przekracza 30 stopni. Sześć minut po rozpoczęciu drugiej połowy przy stanie 1-1 Patrick Battiston, 25-letni obrońca z Saint-Etienne, zastąpił kontuzjowanego Genghiniego. W 57. minucie Maxime Bossis z beztrosko opuszczonymi getrami odbiera piłkę Wolfgangowi Dremmlerowi na linii połowy boiska i podaje do Platiniego. Ten kątem oka widzi wychodzącego na pozycję Battistona i wypuszcza go w idealną uliczkę rodem z przeboju Łazuki. Battiston ma świeżość w kroku, dopiero co wszedł na plac gry, sprintuje z całej siły, dopada do piłki z lewej strony, bramkarz Harald "Toni" Schumacher z prawej. Wydaje się, że celem Niemca nie jest piłka, a rywal. Piłkarze zderzają się, Schumacher uderza biodrem w głowę pochylonego w biegu rywala. Francuz bez czucia pada na murawę, leży bezwładnie w polu karnym. Piłka opuszcza boisko, przelatując minimalnie obok słupka. Na stadionie jest ponad 60 tysięcy widzów, ale zapadła przeraźliwa cisza....Milczy też gwizdek holenderskiego sędziego Charlesa Corvera. - Podanie Platiniego było takiej jakości, że zaskoczyło wszystkich, niemiecką obronę i sędziego również. Arbiter nie miał prawa dogonić akcji i zobaczyć co naprawdę się stało - pisał David Lacey, korespondent londyńskiego "Guardiana" w latach 70. i 80. XX stulecia. Zamieszanie. Zawodnicy "Trójkolorowych“, razem z nim kapitan Niemców, Manfred Kaltz wołają o pomoc. Z jakiegoś powodu sewilska policja nie pozwoliła przedstawicielom "Czerwonego Krzyża" być na przy liniach boiska. Battiston, nieprzytomny, czeka na nosze 4 minuty, uboższy o 3 zęby, z 3 złamanymi żebrami na koncie i maską tlenową na twarzy. Platini trzyma kontuzjowanego kolegę za rękę i szepcze, że będzie dobrze. Po latach powie, że myślał, że Battiston nie żyje. Powinien być rzut karny i czerwona kartka dla bramkarza. Nic takiego nie nastąpiło. Schumacher pozostawał z dala od wydarzeń, tak jakby nie miał z nimi nic wspólnego. Żonglował piłką w strefie pięciu metrów. Niemcy wznowili grę od bramki. W swojej biografii "Anpfiff" Schumacher pisał: "To była tragiczna kolizja, której nie można było uniknąć. Ale to nie był faul. Wokół Patricka stało wielu Francuzów, pomyślałem: Jeśli pójdziesz tam i ktoś cię uderzy, dojdzie do eskalacji. Powiedziałem sobie: lepiej pozostać z tyłu swojej bramki. To było tchórzostwo. I pierwszy błąd". Patrick Battiston po latach opowiadał niemieckiemu magazynowi "11Freunde": - Platini zagrał wspaniałe podanie z prawej strony w wolną przestrzeń, wysłał mnie w alejkę. Miałem wrażenie, że piłka wzbija się w powietrze i tam zostaje przez dłuższą chwilę. Biegnę, biegnę ile sił. Nie widzę nikogo, próbuję przyjąć piłkę unoszącą się w powietrzu. Tuż przed przyjęciem piłki podnoszę głowę i dostrzegam ciemną masę. Schumacher. Piłka dociera do mnie. Masa zbliża się coraz bardziej. Dotykam piłki, ale wiem, że jest już za późno. Nie mam czasu, żeby się wycofać. Bum! Wybuch. Nic nie widzę, tylko czarna przestrzeń. Mijają długie minuty. Kiedy dochodzę do siebie leżę w sali zabiegowej na stadionie. Mój kolega z drużyny, Philipp Mahut siedzi obok mnie. Wokół mgła, jak we śnie. Marius Tresor, obrońca reprezentacji Francji: - Ciało Patricka drżało, jego oczy się przewracały. Zrozumiałem natychmiast, że jest bardzo źle. Schumacher: - Próbowałem odwrócić się w locie, niestety trafiłem Patricka w głowę. Na pewno nie było moją motywacją spowodowanie kontuzji rywala. Battiston: - Sewilla zmieniła moje życie. Zdjęcia z kolizji obejrzałem dopiero 30 lat później. Zdjęcia rentgenowskie nie dawały złudzeń: złamanie kręgosłupa szyjnego. Doszło również do wstrząsu mózgu. Na 16 lipca miałem zaplanowany ślub, osiem dni po Sewilli. Miałem na sobie specjalny kołnierz na szyję. Nie wyglądałem zbyt reprezentacyjnie, ze zniszczoną szczęką, trzema złamanymi zębami. Miałem bóle głowy i nastroje depresyjne. W 2008 r. musiałem poddać się operacji szczęki, miałam problemy z dziąsłami i sześciokrotnie wymieniałem przednie zęby. Mam wciąż problemy zdrowotne, które przypominają mi o Sevilli. Rozegrałem 56 międzynarodowych meczów, jestem mistrzem Europy, grałem w mistrzostwach świata w 1978, 1982 i 1986 roku. Pytam sam siebie: "Czy gdyby Francja wygrała, ludzie nadal mówiliby o mnie?". Zostałem zredukowany do tej jednej sceny. Zresztą tak jak Toni Schumacher, który został przecież dwukrotnym wicemistrzem świata. 17. minuta. 1-0 Pierre Littbarski Wbrew nazwisku, Pierre Littbarski nie pochodzi z historycznej stolicy Warmii, Lidzbarka Warmińskiego (za Niemca: Heilsberg), a z Berlina Zachodniego. Tam się urodził, ale całe życie i karierę sportową związał z 1.FC Koln, jako zawodnik "Kozłów" pojechał na mistrzostwa świata. - Podczas mistrzostw świata, mieszkałem w pokoju z kolegą klubowym, Klausem Fisherem. Zanim wyjechaliśmy na stadion na półfinał, na korytarzu spotkaliśmy Toniego Schumachera, trzeciego zawodnika Kolonii w składzie. W trójkę jechaliśmy windą do lobby, autobus już czekał. Nagle rozległ się huk i utknęliśmy. Winda się zaklinowała. Nigdy wcześniej, ani później mi się to nie zdarzyło - tylko teraz, przed najważniejszym meczem w moim życiu. Niewiarygodne. Windziarz spojrzał na nas z zawstydzeniem. Klaus Fischer był naprawdę zły, chociaż zwykle bardzo spokojny. Pomyślałem wtedy, że mam nadzieję, że Toni nie zwariuje. Był bardzo zdenerwowany, zaczął krzyczeć na windziarza: "Zacznij coś robić, chłopcze". Zostaliśmy tam przez kwadrans. To było straszne. Nagle winda się zatrzęsła i dojechaliśmy na dół. Reszta piłkarzy czekała w autobusie. Szaleństwo. Toni Schumacher: - Chciałem grać w mojej jasnoniebieskiej koszulce. Jestem trochę przesądny. Ale przez to zamieszanie w windzie po prostu o tym zapomniano. Już na stadionie zapytałem w panice: gdzie jest kierowca autobusu? Ale nie mogliśmy go znaleźć. Musiałem pogodzić się z tym, że będę grał w czerwonym stroju z granatowymi rękawami plus białe skarpetki. Ciężki cios. Bramkarz Francji Jean-Luc Ettori grał w "mojej" koszulce, tj. model adidasa "Toni Schumacher". Brakowało mi mojego amuletu: koszulki, w którym czułem się niezwyciężony. 27. minuta. 1-1 Michel Platini Platini został sfaulowany i holenderski arbiter wskazał na rzut karny. Francuski kapitan pocałował piłkę i zaczął się cofać, przez chwilę wydawało się, że tyłem wyjdzie ze stadionu. Na linii Schumacher nonszalancko żuł gumę (czy dziś piłkarze wciąż to robią?), jakby to był mecz klasowy, a nie półfinał mistrzostw świata. Platini strzelił, Schumacher leżał w przeciwnym rogu. Piłka w siatce. Platini nosił oczywiście numer 10, a Jean-Francois Larios pechową "13". Zagrał w jednym meczu na hiszpańskim po czym usiadł na ławce, w Sewilli też był rezerwowym. - Miałam romans z Christele, żoną Michela Platiniego - mówił po latach Larios, John Terry swoich czasów. - W styczniu 1982 r. próbowałem porozmawiać z selekcjonerem Michelem Hidalgo, powiedziałem że nie chcę być odpowiedzialny za komplikacje w obrębie zespołu. Usłyszałem, że on nie chce o tym słyszeć i mam jechać do Hiszpanii. W czerwcu 1982 r. Christele przez telefon oznajmiła, że nie może być ze mną. Wracała do Michela. Po pierwszym meczu z Anglią zostałem wyrzucony z drużyny. Po mistrzostwach świata zrezygnowałem z gry w reprezentacji. Dogrywka. Od 3-1 do 3-3 Po 90 minutach wynik 1-1, dogrywka. Marius Tresor (93. minuta) i Alain Giresse (100. minuta) zdobywają bramki - 3-1 dla Francji. Ale daje się wyczuć: Francuzi są na ostatnich nogach, totalnie wypompowani. Francja miała jeden dzień mniej odpoczynku, z kolei Niemców dopadły problemy żołądkowe, który dotknęły m.in. braci Förster i Fischera. Alain Giresse, kieszonkowy pomocnik: - Mogę oglądać mecz tylko do stanu 3-1. To wszystko, co mogę zrobić. Próbowałem, ale to nie działa. To mnie zabija. Mogę wyjaśnić, co się stało później, przed bramką na 3-2. Na niemieckiej połowie, 20 metrów od bramki, Karlheinz Förster położył się na mnie. Wyraźny faul. Gwizdek milczy. Kontratak, a my jesteśmy zdezorganizowani, Rummenigge strzela bramkę. Niemiecki snajper, Karl-Heinz Rummenigge miał w tym meczu nie grać, miał problemy z udem. Selekcjoner Derwall powiedział mu: "Jeśli będziemy przegrywać - wejdziesz". Dotrzymał słowa, a "Kalle" zdobył kontaktową bramkę. Karl-Heinz Rummenigge: - Do gry włączyłem się dopiero w 97. minucie. Ale może to były najlepsze 23 minuty , które zagrałem w swojej karierze. Pięć minut później Littbarski dośrodkowuje z lewej strony wysoko w pole karne, Horst Hrubesch wzbija się w powietrze, kieruje piłkę delikatnie do środka. Fischer jest wolny, stoi tyłem do bramki i w ten sposób kieruje piłkę w stronę bramki. Trafia idealnie w piłkę, gol na 3-3! Rzuty karne Paul Breitner: - Po wyrównaniu na 3-3 było dla mnie jasne, że wygramy. Mieliśmy Manfreda Kaltza i mnie, dwóch pewnych wykonawców karnych. Decydującym czynnikiem w rzutach karnych jest zawsze wybór pięciu strzelców. Często gracze, którzy są neurotyczni czują potrzebę strzelania na końcu. Chcą być bohaterami dnia we wszystkich gazetach. Prawda jest taka, że często nie dochodzi do piątego strzału, bo ktoś wcześniej się pomyli. Najważniejszą rzeczą w rzutach karnych jest pewność siebie - trzeba wyznaczyć na początek dwóch najbezpieczniejszych strzelców. Powiedziałem: Kaltz strzela pierwszy, ja biorę drugiego karnego. Didier Six: - Nie chciałem strzelać. Kiedy Michel Hidalgo mnie zapytał, powiedziałem, że nie. Zgodziłem się pod warunkiem, że będę strzelał jako piąty, ostatni. Nie po to, żeby zgrywać bohatera, ale dlatego, że miałem nadzieję, że wtedy będzie po wszystkim. Strzelałem jako trzeci. Nie udało mi się strzelić mocno, Schumacher zdołał obronić. Żałuję przede wszystkim jednej rzeczy. Nie pomyślałem, że Hansi Müller który siedział na niemieckiej ławce, z którym grałem w Stuttgarcie, powie Schumacherowi, w który róg będę strzelać. Powinienem zmienić sposób strzału. Nie szukam wymówek, ten wieczór odcisnął na mnie psychiczne piętno. Horst Hrubesch (strzelec decydującego karnego): - Już przed gwizdkiem wiedziałem, że wygramy, bo obok miejsca w szatni były zdjęcia Maryi i Jezusa. Wtedy pomyślałem: Nic złego mi się nie może stać, ani nikomu z nas. Pierwsza w historii mundialu seria rzutów karnych mogła skończyć się tylko w jeden sposób. Przeciwnie niż w popularnych wtedy "Gwiezdnych Wojnach" zło musiało przeważyć. Ettori obronił jeden strzał, a Schumacher dwa i został bohaterem Niemców. A we Francji i 107 innych federacjach zrzeszonych w FIFA - obiektem nienawiści. Po meczu Schumacher po meczu popełnia błąd numer dwa. Dziennikarz podszedł do niego na boisku bezpośrednio po końcowym gwizdku i mówi, że Battiston stracił dwa zęby. Bramkarz odpowiada: - Zapłacę, by wstawili mu korony. To było bezmyślne, ale Schumacher twierdzi - nie było w tym złośliwości. Trzeci błąd: bramkarz nie odwiedza Battistona w szpitalu. Robi to dopiero tydzień później. Spotkał się z Battistonem w Metz: "Powiedziałem mu, że jest mi przykro za to, co się potem stało, przepraszam za to. Przyjął przeprosiny. Francja miała najlepszy zespół na świecie w tamtym czasie. Każdy w środku pola to była klasa światowa!". Francuskie media są bezlitosne. France Soir: "Schumacher, kat Francji". Le Figaro: "Rzeźnik z Sewilli". Bramkarzowi grożą śmiercią, pojawiła się zapowiedź, że jego dzieci zostaną porwane. Niemiec był uważany we Francji za gorszego od Hitlera. Otrzymał osobistą ochronę. Kanclerz Schmidt i prezydent Francji Mitterrand wydali wspólny komunikat, na rzecz ogólnego uspokojenia. Marius Tresor: - Kiedy wszedłem do szatni po meczu po raz pierwszy zobaczyłem, że 30 mężczyzn - zawodnicy, sztab trenerski i działacze - płakali jak mali chłopcy. Zrozumieliśmy, co się stało. Cierpiałam jak po każdej innej porażce, tylko 100 razy bardziej. Miałam ochotę rozwalić wszystko. Krzyczeć jak wariat. Powiedziałem sobie, że jesteśmy przeklęci. Dopiero dużo później zdałem sobie sprawę, że po 3-1 graliśmy jak idioci. Michel Platini: - W Sewilli doświadczyłem wszystkich emocji, które mogą przejść przez serce człowieka, jakie człowiek może przeżyć w ciągu życia. Sewilla jest więc zarazem moim najpiękniejszym i najgorszym wspomnieniem. Tej nocy wydarzyło się coś niezwykłego. Przegraliśmy mecz, ale dzięki temu staliśmy się bajeczną jedenastką - mówi Platini, który za dwa lata z "Trójkolorowymi zdobył mistrzostwo Europy. Również dzięki Sewilli? Trzy dni przed meczem Francji z RFN było spotkanie Italii z Brazylią, to dwa najlepsze zawody turnieju Espana’82. - Zagraliśmy jeden z dwóch najlepszych meczów turnieju. To byłaby doskonała promocja dla niemieckiego futbolu. Byłaby, gdyby nie ten faul - wzdycha Pierre Littbarski. No właśnie czy to był faul? To historia porównywalna z uderzeniem głową Zinedine’a Zidane’a w klatkę piersiową Marco Materrazziego, ale wtedy sędzia nie był niewidomy. Co było dalej? Załamana Francja w meczu o 3. miejsce w Alicante wystawia rezerwowy skład i przegrywa mecz z Polską 2-3. W madryckim finale, niemiecka drużyna nie miała dobrego dnia, przegrywa 1-3 z Włochami. Półfinał ma ciąg dalszy. 18 kwietnia 1984 r. w Strasbourgu odbywa się rewanż za Sewillę. Battiston jest na boisku, Schumacher też. - Podczas rozgrzewki rozpętało się piekło. Za bramką na szubienicy wisiała moja postać. Przegraliśmy 0-1, ale zagrałem wielki mecz. Ludzie wstali i bili brawo. Do tej pory we Francji nie ma już do mnie pretensji - mówi bramkarz. W Meksyku Francja znów mierzy się z RFN w półfinale mundialu. I znów przegrywa. Tym razem bez dyskusji: 0-2. Schumacher: - Gdybym mógł cofnąć się w czasie, podszedłbym prosto do Battistona. Zamiast tego, stałem sparaliżowany. Sewilla było wielką cezurą w moim życiu. Coś złego działo się ze mną. Melancholijne uczucia, które nazywam "szarymi wilkami" często krążą wokół mnie. Stałem się "potworem z Sewilli". Treningiem odpędziłem szare wilki. Nadal mam czasem wahania nastrojów. 08.07.1982 r. Sewilla, Ramon Sanchez Pizjuan, godz. 21 RFN - Francja 3-3 (1-1, 1-1) rzuty karne 5:4 Bramki: Littbarski 17, Rummenigge 103, Fischer 108 - Platini 27 (k), Tresor 92, Giresse 98 RFN: Schumacher - Kaltz, K-H Förster, Stielike, B. Förster - Briegel (97‘ Rummenigge) Dremmler, Breitner, Magath (73‘ Hrubesch) - Littbarski, Fischer. Francja: Ettori - Amoros, Janvion, Tresor, Bossis - Tigana, Genghini (51’ Battiston, 58’ Lopez), Giresse, Platini - Rocheteau, Six. Maciej Słomiński, Interia