Do zamieszek doszło podczas meczu miejscowej drużyny Arema FC pochodzącej z miasta Malang w indonezyjskiej prowincji Jawa Wschodnia a rywalami z Persebaya FC z Surabaya, jednego z największych miast Jawy. Kibice tych drużyn się nie znoszą. CZYTAJ TAKŻE: Piłkarska noc św. Bartłomieja. Kibice mordowali się za poglądy Jak raportują indonezyjskie media, już przed meczem doszło do niesnasek, bowiem fani Arema FC uniemożliwiali gościom z Surabayi kupno biletów na to spotkanie. Otwarty w 2004 roku stadion Kanjuruhan Stadium mieści 42,5 tysiąca osób, ale nie wiadomo dokładnie, ile ich weszło na spotkanie Aremy z Persebaya. W Indonezji nie prowadzi się podobnych ewidencji, ale filmy pokazujące mecz ewidentnie demaskują pełne trybuny. Filmy pokazują także starcia, do jakich doszło na stadionie i jego murawie po tym, jak miejscowa Arema przegrała mecz 2-3. Do akcji wkroczyła policja, która błyskawicznie użyła gazu łzawiącego oraz pałek. Teraz międzynarodowe organizacje i komentatorzy potępiają zamieszki i ich uczestników. Jak się w tej chwili podaje, liczba ofiar sięgnęła 174 osób, wśród których jest co najmniej dwóch policjantów. Po użyciu przez policję gazu doszło bowiem do regularnych walk. Filmy pokazują, że oddziały policyjne kilkukrotnie musiały się wycofywać przed naporem hordy rozwścieczonych kibiców. Ludzie tratowali się i dusili, wśród ofiar są także dzieci. Liczba rannych jest nieokreślona i niewykluczone, że liczba ofiar może wzrosnąć. Interwencja policji została już potępiona przez Amnesty International. Veronica Koman z tej organizacji zarzuciła indonezyjskim służbom niewłaściwie użycie gazu i broni. - To nielegalne środki, które w gruncie rzeczy należy sprowadzić do definicji stosowania tortur - mówi. - Jeżeli ścigamy uczestników wojen za zastosowanie podobnej broni chemicznej, dlaczego w tym wypadku to tolerujemy? Veronika Koman to przebywająca na emigracji w Australii Indonezyjka z wyspy Sumatra, która jest aktywistką walczącą z indonezyjską władzą oskarżaną o wiele brutalnych masakr, jak chociażby w Paniai na Nowej Gwinei. Szczególnie obserwuje działania indonezyjskiej policji, uważanej za jedną z najbrutalniejszych w świecie. Indonesian Police Watch (IPW) już wezwała do odpowiedzialności i "usunięcia" szefa policji w Malang, Ferliego Hidayata. Wizerunek Indonezji został zszargany. Przepraszamy ofiary Jednocześnie o tragedię oskarżani są organizatorzy, którym zarzuca się niedopełnienie obowiązków, niezapewnienie bezpieczeństwa i przesunięcie meczu na godziny wieczorne zamiast zalecanej godziny 12, co miało poprawić oglądalność i klimat spotkania. Jednocześnie mrok utrudnia rozpoznanie sprawców zajść. - Mecze o takim ryzyku nigdy nie powinny być rozgrywane po zmroku - czytamy w indonezyjskich mediach. Rzecz jasna, Indonezyjski Związek Piłki Nożnej (PSSI) zawiesił mecze w przyszłym tygodniu i zabronił Aremie FC organizowania meczów do końca sezonu. Prezes Mohamad Iriawan potępił bandytów, którzy doprowadzili do tej tragedii. - Reputacja Indonezji jako kraju, jej piłki nożnej jest nieodwołalnie zszargana. Przepraszam za przelaną krew wszystkich bliskich ofiar - powiedział. - Wyciągniemy daleko idące konsekwencje. Tragedie na stadionach z największą liczbą ofiar 1982 Moskwa (ZSRR) co najmniej 350 (ludzie wychodzący ze stadionu cofnęli się, gdy padł gol w doliczonym czasie; wielu stratowanych) 1964 Lima (Peru) 314 (kibice wszczęli zadymę, gdy sędzia nie uznał gola; policja otworzyła ogień) 2022 Malang (Indonezja) co najmniej 174 (zamieszki po porażce, starcia z policją) 2011 Akra (Ghana) 126 (zadyma po decyzjach sędziego; policja otworzyła ogień i użyła gazu)