Sebastian Zwiewka, INTERIA: Zmienił pan miejsce pracy, ale nie zmienił pan ligi, choć ta PKO Ekstraklasa była blisko.Mariusz Misiura, trener Wisły Płock: Jestem bardzo szczęśliwy, że w momencie kiedy okazało się, że Warta Poznań spadła i mój kontrakt nie jest ważny, to odezwał się do mnie prezes Sadczuk z dyrektorem Sztylką. Super, że spotkaliśmy się następnego dnia i mamy cel, aby wspólnie z piłkarzami awansować do tej PKO Ekstraklasy. Wierzę, że ona ucieknie, że z innej pozycji tam wszyscy trafimy. Nie ma już wracać do tego, co było.Po spadku Warty otrzymał pan więcej telefonów?- Były telefony, jednak teraz nie chcę wymieniać nazw. Cieszę się natomiast, że moja praca wykonana w Zniczu Pruszków została doceniona i pewien etap w moim życiu się zakończył. Teraz rozpoczyna się kolejny, trzeba się z tym zmierzyć i zrobić wszystko, aby zrealizować stawiane przed nami cele. Mariusz Misiura: Warta Poznań? Kontrakt był z klarownymi punktami Spadająca Warta była dla pana rozdziałem zamkniętym, czy doszło później do rozmowy pod kątem ewentualnej pracy w niższej lidze?- Mieliśmy podpisany kontrakt z jasnymi i klarownymi punktami. Ten kontrakt byłby realizowany tylko, kiedy dostaję się na kurs UEFA PRO, a w maju się dostałem, i gdy Warta utrzymuje się w Ekstraklasie. Oglądaliśmy ten mecz, jadąc a autokarze ze Zniczem na spotkanie do Opola. Mam żonę z Kenii, zadzwoniła do mnie powiedzieć, że widocznie tak miało być, że to przeznaczenie i mam o tym nie myśleć, tylko mam być gotowy na to, że za chwilę pojawi się coś nowego, aby do tej Ekstraklasy wrócić innymi drzwiami. Z pewnością koncentrował się pan na Zniczu, ale trochę pracy musiał pan wykonać. Warta już wcześniej musiała być pod obserwacją.- Z dzisiejszym dyrektorem sportowym Piasta Gliwice, panem Piworowiczem, miałem kilka spotkań, podczas których rozmawialiśmy o budowie drużyny, ale od razu zaznaczę, że dla mnie priorytetem przez cały czas był Znicz Pruszków. Nasza sytuacja nie była klarowna, nie byliśmy jeszcze utrzymani. Najważniejszy wówczas był Znicz, lecz to prawda, że było kilka spotkań o zarysie kadry Warty na przyszły sezon i tylko na tym się skończyło. Kto powalczy o awans do PKO Ekstraklasy? Wspomniał pan o awansie z Wisłą Płock do Ekstraklasy. Kto będzie najgroźniejszym rywalem?- Bardzo dużo zespołów. Uważam, że powalczy o to aż dziewięć drużyn. Arka Gdynia, Ruch Chorzów, GKS Tychy, ŁKS Łódź, Termalica. Nie chcę tutaj nikogo pominąć. Jestem przekonany, że grupa zespołów walczących o awans będzie szeroka i już na samą myśl o tym niesamowicie się cieszę, bo to coś pięknego, że możemy tak rywalizować. Im trudniej, tym lepiej. Jeżeli w tak trudnej lidze uda nam się awansować, to będzie można mówić, że wykonaliśmy dobrą pracę i będzie trzeba się cieszyć. W tej chwili twardo stąpamy po ziemi, wiemy, z jakimi zespołami, trenerami i piłkarzami będziemy rywalizować. Musimy zrobić wszystko, aby jak najlepiej się do tego przygotować. Rok temu mówiło się, że I liga jest najmocniejsza w historii. Teraz poziom będzie wyższy?- Nie chcę powiedzieć, że będzie słabsza. Na pewno będzie mniej pieniędzy, bo zespoły, które awansowały do tej I ligi mają ich mniej niż te, które wywalczyły promocję rok wcześniej. Patrząc przez pryzmat historii, to będzie 0 do 0, ponieważ awansowała Lechia Gdańsk, a spadł klub z wielkimi tradycjami, czyli Ruch Chorzów. Pod kątem medialności poziom zostanie zachowany. Uważam, że będzie większa świadomość, bo w polskiej piłce mamy coraz większą świadomość piłkarzy i trenerów, poziom coraz bardziej rośnie. Sportowo będzie wyższy niż w poprzednim sezonie.Na inaugurację zmierzycie się w Płocku z Kotwicą Kołobrzeg. Mówi się, że mecze z beniaminkami od razu po ich awansie należą do tych trudniejszych.- Jestem ze Szczecina, zawsze jest mi bardzo blisko do Kotwicy Kołobrzeg. Bardzo dobrze też znam prezesa Dzika, pogratulowałem mu awansu. Cieszę się, że zespół z mojego województwa zachodnio-pomorskiego awansował do I ligi. Długo na to czekaliśmy. W pierwszej kolejce zrobię jednak wszystko, żeby Kotwica przegrała z moim zespołem i wróciła do Kołobrzegu z zerowym dorobkiem punktowym. Nie możemy nikogo rozpatrywać w takich kategoriach, że mecz będzie trudniejszy lub łatwiejszy. Mądrością będzie zachowanie koncentracji oraz głód punktów - nie ma tutaj znaczenia fakt, że gra się z beniaminkiem. Czyli krok po kroku.- Na koniec sezonu będą cieszyć się zespoły, które zrobią to, o czym właśnie wspomniałem. Od początku uczulamy piłkarzy, że do każdego przeciwnika musimy podejść z szacunkiem, dobrze się do niego przygotować i nie dopuścić do sytuacji, która miała miejsce w poprzednim sezonie, kiedy Wiśle w ostatnich trzech spotkaniach do gry w barażach był potrzebny punkt i nie udało się tego zrobić. Nie chcemy dopuścić do powtórki. Wisła Płock chce zaatakować czołówkę. Będą jeszcze transfery Kilka transferów do klubu już dokonaliście. Drużyna jest skompletowana? To koniec wzmocnień?- Na pewno czekam na jeszcze minimum dwa transfery - na pozycję "6" i "10". Chcemy być jeszcze bardziej kreatywni, chcemy mieć jeszcze większą siłę w ofensywie, "Jime" (Jorge Jimenez - dop. red.) zagrał dopiero przez 30 minut, jest z nami od trzech dni, dosyć długo nie trenował. Potrzebujemy czasu, aby wzmocnić naszą siłę, głównie ofensywną. Trzeba przyznać, że ze sparingu z Lechią Gdańsk wyciągniemy dużo pozytywnych rzeczy. Mam na myśli organizację gry, wejście z pressingu, szybki atak, czy też obronę naszej bramki.Wynik 1:1, ale wynik raczej nie był najważniejszy.- Bardzo się cieszę, że w naszym kraju są osoby, które nie oceniają gry drużyny przez pryzmat wyniku. Patrząc na suchy wynik, to remis z ekstraklasowym zespołem można odebrać jako coś wielkiego, tym bardziej że jesteśmy zadowoleni z przebiegu całego spotkania. Praktycznie nie dopuściliśmy Lechii Gdańsk do jakiejś 100 proc. sytuacji, kontrolowaliśmy momenty z piłką i bez piłki. Na pewno jest to pozytywny mecz. Dodam jeszcze, że mieliśmy dwa cele do zrealizowania. Jakie?- Zagrać na zero z tyłu i wygrać. Patrząc na te małe cele, to nie zostały zrealizowane. Musimy jednak uczyć się je realizować, bo - jak wiemy - naszym głównym celem jest awans do Ekstraklasy. Musimy zacząć naszą drogę od tych małych, żeby na koniec osiągnąć duży. Sporo pozytywów z tego sparingu wyciągniemy, ale na pewno też nie będziemy przesadnie szczęśliwi z tego, że zremisowaliśmy z zespołem z Ekstraklasy. Uważam, że mamy wystarczającą jakość i drużynę, aby takie mecze wygrywać.Lechia ma niepełny skład, ale na boisku różnicy lig nie było widać.- Ale my mamy nową drużynę. Spójrzmy na pierwszą jedenastkę, ze starego zespołu w sparingu z Lechią na pierwszą połowę wyszli tylko: Kuba Szymański, Marcus Sangre, Łukasz Sekulski i to chyba wszystko. Mamy 7-8 nowych zawodników w "11". Potrzebujemy czasu na to, aby się zgrać. Zgodzę się z panem, że na boisku nie było widać różnicy, który zespół zagra w Ekstraklasie, a który w I lidze.