Co prawda, zachwycał na zapleczu cypryjskiej elity, ale w nadchodzącym sezonie będzie miał okazję udowodnić swoją wartość już na najwyższym poziomie ligowym na Wyspie Afrodyty. Sikorski, który jest synem byłego napastnika Legii - Witolda, trafił do Polski w 2010 roku. Związał się wówczas z Górnikiem Zabrze i w zasadzie od razu został jego podstawowym zawodnikiem. Wcześniej w seniorskiej piłce przez pół dekady grał w rezerwach Bayernu Monachium. Po pięciu latach i rozegraniu 135 meczów w zespole ze stolicy Bawarii, dla którego strzelił 33 gole oraz zaliczył 8 asyst, napastnik stwierdził, że nadszedł czas na nowe wyzwania. Tym bardziej, że na grę w pierwszej drużynie Bayernu nie miał żadnych szans. Lubił strzelać Legii Wejście do naszej ligi miał jednak dość "dyskretne", a pierwszego gola strzelił dopiero w 11. kolejce. Miało to miejsce w meczu z wieloletnim klubem jego ojca - Legią. Polsko-austriacki napastnik zdobył bramkę przy Łazienkowskiej 3 i dał prowadzenie Górnikowi. Ostatecznie w samej końcówce o zwycięstwie warszawian przesądzili Miroslav Radović i Bruno Mazenga.Z kolei ostatniego gola dla zabrzan, Sikorski strzelił również w starciu z Legią. Tym razem na stadionie w Zabrzu przy Roosevelta 81 padł remis 1:1. Wtedy to Górnik za sprawą trafienia urodzonego w Warszawie napastnika uratował wynik. Po przyzwoitym sezonie w barwach 14-krotnego mistrza Polski (6 goli i 4 asysty), gracz posiadający podwójne obywatelstwo (polskie i austriackie) zapracował na transfer do ówczesnego finansowego giganta na naszym rynku - Polonii Warszawa. Były właściciel klubu z Konwiktorskiej 6 - Józef Wojciechowski zapragnął mieć w swojej drużynie Sikorskiego, dla którego transfer oznaczał powrót do rodzinnego miasta. Ostatecznie zabrzańskim klub zarobił na nim aż 400 tysięcy euro. Transferowy niewypał Szybko się jednak okazało, że transfer do Polonii był fatalnym pomysłem. Początkowo Sikorski grał w barwach "Czarnych Koszul" regularnie, ale nie był w stanie ani razu wpisać się na listę strzelców. Taki stan rzeczy sprawił, że w końcu musiał usiąść na ławce rezerwowych, z której z biegiem czasu coraz rzadziej się podnosił. W sezonie 2011/12 rozegrał dla stołecznej drużyny 15 meczów, ale rozgrywki Ekstraklasy zakończył bez zdobyczy bramkowej. Wydawać by się mogło, że po takim sezonie trudno będzie mu znaleźć klub w Ekstraklasie. Nic bardziej mylnego, usługami Sikorskiego zainteresowana była Wisła Kraków. Już 1 lipca 2012 roku napastnik, który przez rok nie strzelił gola, związał się z "Białą Gwiazdą". Polonia puściła go do krakowskiego klubu za darmo, choć rok wcześniej zapłaciła za niego znaczącą kwotę, jak na polskie warunki. Sikorski w klubie ze stolicy Małopolski miał się odbudować i odzyskać instynkt strzelecki, a co za tym idzie, pewność siebie. Nic jednak z tego nie wyszło. Napastnik dostawał swoje szanse, ale nie potrafił wrócić na właściwe tory. Grając w Wiśle Sikorski miał dosłownie jeden przebłysk, gdy strzelił jedynego gola w Ekstraklasie. Miało to miejsce w końcówce sezonu, w meczu 22. kolejki. Co ciekawe, wychowanek SV Waidhofen an der Thaya znowu pokonał bramkarza Legii Warszawa (1:2). Dziesięć minut po wejściu na murawę zaskoczył ówczesnego golkipera warszawian Dusana Kuciaka. Napastnik, któremu nie wyszło w Polonii i Wiśle w 60 meczach w naszej Ekstraklasie strzelił zaledwie 7 goli. Warto wspomnieć, że trzy z tych trafień zdobył w starciach przeciwko Legii, czyli zespołowi, w którym przez niemal dekadę grał jego ojciec. Pechowy start i ciągła tułaczka Po wyjeździe z Polski były młodzieżowy reprezentant Austrii (U-19, U-20 i U-21) rozpoczął tułaczkę po europejskich klubach. Po odejściu z Wisły trafił do szwajcarskiego FC Sankt Gallen. Jednak niespełna trzy miesiące od transferu Sikorski zerwał więzadła krzyżowe i opuścił aż 27 meczów. Przez dwa lata rozegrał raptem 11 spotkań, w których strzelił trzy gole (z czego jednego w lidze oraz zapisał na swoim koncie dwie asysty). Po dwuletnim pobycie w Szwajcarii, napastnik wrócił do kraju, w którym się wychował, czyli do Austrii. Napastnik związał się z SV Ried. W klubie z miasta, w którym urodził się słynny austriacki skoczek narciarski Andreas Goldberger, Sikorski długo miejsca nie zagrzał. Niedoszła gwiazda Polonii i Wisły rozegrała, co prawda 22 mecze i strzeliła 7 goli, ale tylko trzy z nich uzyskała w austriackiej Bundeslidze. Pozostałe cztery bramki Sikorski zdobył grając w Pucharze Austrii. W sezonie 2016/17 syn byłego legionisty grał już w rosyjskim FK Chimki. Po rozegraniu 10 meczów w tamtejszej II lidze i zdobyciu czterech bramek, piłkarski obieżyświat przeniósł się do Rumunii wiążąc się z klubem o nazwie Gaz Metan Medias. Jego bilans w rumuńskim ekstraklasowym zespole to 15 występów i cztery trafienia, a także jedna asysta. Łącznie w tamtym sezonie strzelił osiem goli dla dwóch klubów. Pora na Cypr Po grze w Niemczech, Polsce, Szwajcarii, Austrii, Rosji i Rumunii, Sikorski postanowił skorzystać z oferty cypryjskiego Pafos FC. Austriak z polskim paszportem wybrał świetne miejsce do życia, ale również piłkarsko dawał radę. W 28 meczach ligowych siedmiokrotnie wpisał się na listę strzelców, a także trzykrotnie dogrywał piłkę przy golach kolegów. Interesujący jest fakt, że w meczu ze swoim obecnym zespołem Arisem Limassol, Sikorski skompletował w lutym 2018 roku hat-tricka. Pafos FC wygrał aż 6:0, a Sikorski grał tylko w pierwszej połowie. Na placu gry w 46. minucie zmienił go wówczas Boy Deul. Holender w dziesięć minut (między 81., a 91. minutą), powtórzył wyczyn Sikorskiego i również strzelił trzy gole. Po stosunkowo udanym sezonie i roku spędzonym w Pafos, Sikorski jak ma w zwyczaju, ponownie zmienił klub, ale tym razem nie kraj. Został na Cyprze i zasilił szeregi Nea Salamina Famagusta. W nowym klubie wystąpił w 24 meczach, ale nie przełożyło się to na minuty, bowiem przez cały sezon zaliczył ich ledwie 368. Efekt był taki, że nie zdobył ani jednej bramki. Hiszpański epizod i wielki powrót na Wyspę Afrodyty Po fatalnym sezonie w klubie z Famagusty, nie było łatwo o interesujące oferty. Pod koniec września 2019 roku Sikorski już jako wolny zawodnik przeszedł do hiszpańskiego trzecioligowca CD Guijuelo. Tam doświadczony atakujący furory także nie zrobił. Mimo, że w debiucie strzelił gola i w pierwszych sześciu meczach wyszedł w pierwszym składzie. Hiszpańska przygoda ostatecznie zakończyła się na 12 spotkaniach i dwóch trafieniach, a także niewielkiej liczbie minut (569). Mimo wręcz katastrofalnych dwóch ostatnich sezonów, Sikorski nie miał większych problemów ze znalezieniem kolejnego, dwunastego już pracodawcy w karierze. Po roku spędzonym na Półwyspie Iberyjskim wrócił na Cypr. "Sikor" podpisał kontrakt z Arisem Limassol, który występował wtedy na zapleczu cypryjskiej elity. Szybko okazało się, że Aris zrobił świetny interes stawiając na napastnika po przejściach. Już w meczu 4. kolejki II ligi popisał się dubletem. Sezon życia i apetyt na więcej W dużej mierze to właśnie Sikorskiemu drużyna z Limassolu zawdzięcza awans do elity. Wprawdzie napastnik, który był skuteczny i bramkostrzelny, jak nigdy wcześniej, królem strzelców nie został, ale bez wątpienia został gwiazdą Arisu. Sikorski był autorem 24 goli w 33 meczach i został najlepszym piłkarzem rozgrywek II ligi cypryjskiej. Decydowali o tym inni zawodnicy w zorganizowanym plebiscycie. Król strzelców Markos Michail zgromadził o jedno trafienie więcej, ale z pewnością to on odczuwał niedosyt, a nie Sikorski. Zespół Michaila - Othellos Athienou nie wywalczył awansu do elity. Ekipa najlepszego strzelca straciła zaledwie punkt do drużyn, które uzyskały promocję, czyli do Arisu i Paeek. Te dwie ekipy uzyskały po 70 punktów, ale to Paeek został mistrzem. Czytaj cały materiał na Polsatsport.pl!