Na tę chorobę cierpi 30 tys. Polaków. Wśród nich jest Kamil Grosicki. "Nie życzę nikomu"
Do seniorskiej piłki Kamil Grosicki wchodził w wieku 18 lat. Zaledwie rok później reprezentant Polski zaczął zmagać się z problemami, które wymagały specjalistycznego leczenia. - Dzisiaj wiem, że gdybym tam nie pojechał, to bym teraz był skończony. Może miałbym nogi połamane - opowiadał 17 lat temu. W marcu zeszłego roku Grosicki wrócił myślami do ciężkich chwil z młodości.

W lipcu 2007 roku Kamil Grosicki, będący wychowankiem Pogoni Szczecin, został wykpiony przez Legię za ponad 200 tys. euro. Jego początek w warszawskim zespole był kapitalny. Niestety po krótkim czasie utalentowany skrzydłowy skręcił w ścieżkę, z której zejść było mu bardzo trudno.
W stolicy nastoletni Grosicki uzależnił się od hazardu. Pod koniec wspomnianego 2007 roku otrzymał powołanie do kadry od Leo Beenhakkera. Ostatecznie nie poleciał na zgrupowanie. Musiał udać się do miejscowości Stare Juchy, aby poddać się terapii. Piłkarz trafił do wyizolowanego, rygorystycznego ośrodka, bez codziennego dostępu do internetu i telewizji.
Grosicki szczery do bólu. Opowiedział o swojej chorobie
Skala jego choroby była naprawdę ogromna. - Wcześniej wszystko wydawałem na kasyno. Jak na przykład chciałem coś do jedzenia, to wysyłałem kogoś, aby mi kupił. W głowie miałem liczby, cyferki i kolory (...) Od kolegów pożyczałem kasę wiedząc, że pewnie nie będę mógł im oddać. Nawet gdy miałem pieniądze na spłatę długu, to wolałem sobie za nie pograć - opowiadał w połowie stycznia 2008 roku, tuż po miesięcznym procesie leczenia.
Uzależnienie od hazardu to nie jest ból głowy, na który bierzesz tabletkę i zaraz ci przechodzi. To ciągła walka. Ja przez dziesięć następnych lat mogę nie grać w ruletkę. Ale potem mogę znów zagrać i polegnę. Zdaję sobie z tego sprawę. Jestem szczęśliwy, bo nie grałem od 52 dni. Ale co będzie za tydzień, za rok, tego nie wiem. To jest nieuleczalna choroba. Jak zobaczę Marriott, to moim pierwszym skojarzeniem jest kasyno. Patrzę na Pałac Kultury w telewizji
- Dzisiaj wiem, że gdybym tam nie pojechał, to bym teraz był skończony. Może miałbym nogi połamane - rozmyślał.
19 marca zeszłego roku Kamil Grosicki udzielił bardzo szczerego wywiadu Mateuszowi Borkowi w "Kanale Sportowym". Dziennikarz rozpoczął temat choroby 98-krotnego reprezentanta Polski. Jak z perspektywy czasu zawodnik "Portowców" podchodzi do swoich problemów sprzed lat?
- Kiedy byłem w Pogoni Szczecin, koledzy zaprowadzili mnie do tego miejsca, w którym uprawia się hazard. Najbardziej żałuję, że pierwszy raz moja noga tam stanęła, ponieważ spodobało mi się to. Później był to mechanizm, nad którym nie miałem kontroli. Gdy byłem w Legii, to czekałem tylko, aż będę miał czas wolny i szedłem do kasyna - opowiadał.
Nie życzę nikomu, żeby przechodził taki proces, jak ja. Trzeba dojść do momentu, w którym butelka staje się pusta. Nie są potrzebne żadne terapie, tylko ty sam musisz zrozumieć i wyczuć czas, aby to zakończyć. I ja go wyczułem
Oprócz tego Grosicki nie ukrywał, że "polscy piłkarze uwielbiają hazard". Przy okazji przestrzegł młodszych kolegów po fachu: - W kasynie nikt nie zarobi pieniędzy. Na końcu zawsze jesteś "wyzerowany". Jeżeli ktoś chce się pobawić, to niech nie szuka tam swojego miejsca. Jest cienka granica pomiędzy zabawą a uzależnieniem.
Wszystko wskazuje na to, że obecnie 37-latek na dobre pozbył się skłonności hazardowych, jednak sam po zakończeniu odwyku przyznał: - To nieuleczalna choroba.
Jak podaje portal medjol.pl, "do grania w sposób wysoce ryzykowny przyznaje się 0,9 proc. populacji, a samo uzależnienie od hazardu dotyczy około 30 tys. osób w Polsce". Zgodnie z innymi badaniami liczba ta może być jeszcze większa.
Jeśli odczuwasz u siebie symptomy uzależnienia, natychmiast skonsultuj się ze specjalistą lub poinformuj o tym bliskich.













