Do zdarzenia miało dojść w nocy z 30 na 31 grudnia w nocnym lokalu Sutton w Barcelonie. Kobieta, która miała być w tym samym pomieszczeniu co Brazylijczyk, zaalarmowała najpierw swoich przyjaciół, którzy przekazali ochronie informacje o agresywnym zachowaniu zawodnika. W związku z oskarżeniem ochrona wdrożyła "protokół przeciwko seksualnym napaściom i molestowaniu w prywatnych nocnych klubach". Kobieta czekała w spokojnym miejscu na przyjazd policji. W rozmowie z funkcjonariuszami stwierdziła, że Alves "włożył rękę pod jej bieliznę i boleśnie dotykał". Dani Alves zaprzecza oskarżeniom Alvesa już wtedy w klubie nie było, szybko wyjechał do Meksyku. A ósmego stycznia zagrał w meczu UNSM Pumas z FC Juarez. Sprawa miała ciąg dalszy. Środowisko związane z zawodnikiem zaprzeczało, by doszło do molestowania. W końcu sam zawodnik zabrał głos w sprawie. "Byłem w tym lokalu i każdy, kto mnie zna wie, że uwielbiam tańczyć. A więc tańczyłem, ale nie naruszałem niczyjej przestrzeni osobistej. Nie znam tej kobiety. Jak wchodzisz do toalety, to nie musisz pytać kto tam jest" - mówił w programie w telewizji Antena 3. Hiszpański portal vozpopuli.com twierdzi jednak, że Alves zostanie w piątek aresztowany "za rzekomą napaść seksualną w nocnym klubie". Zawodnik będzie zeznawał jako zatrzymany, najpierw przed Mossos d'Esquadra [katalońska policja - przyp. red.], a później w śledztwie przed Sądem Śledczym nr 15 w Barcelonie. Do aresztowania może dojść, bo Alves przyjedzie na pogrzeb matki swojej żony Joany Sanz. Alves w Barcelonie grał przez 8,5 sezonu. W tym czasie m. in. trzy razy wygrał Ligę Mistrzów, a sześć razy mistrzostwo Hiszpanii. Występował też w Paris Saint-Germain, Juventusie czy Sevilli. Z reprezentacją Brazylii dwa razy wygrał Copa America i zdobył mistrzostwo olimpijskie. Grał też w ostatnich mistrzostwach świata w Katarze.