Brazylijczycy nie chcą mundialu. Wychodzą na ulice i protestują. Szefowie FIFA twierdzą, że to problem brazylijskich władz, ale zdają sobie sprawę, że sytuacja jest bardzo napięta. W przeciwnym razie sekretarz generalny FIFA Jerome Valcke nie próbowałby przekonać Brazylijczyków, aby nie protestowali przeciwko mundialowi. Powiedział im, że Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej nie wykorzystuje żadnych publicznych pieniędzy. Nie dodał jednak, że dzięki ogromnym brazylijskim inwestycjom FIFA zbije fortunę. Na ostatnich MŚ w RPA zarobiła 3,655 mld dol. (bez zysków z biletów). Gigantyczne zyski daje jej monopol na wszystko, co jest związane z mistrzostwami i zwolnienia z podatków. Pewnie, ponosi też spore wydatki, ale nie da się ich porównać z kosztami, jakie ponoszą państwa organizatorów. Zafundują święto futbolu za 15 mld dolarów Same stadiony to koszt trzech, a według innych źródeł nawet czterech, miliardów dolarów! Już dziś wiadomo, że nigdy się nie zwrócą, a ich utrzymanie będzie słono kosztować. Mówi się o nich "białe słonie" przez pamięć na sprytny zwyczaj królów Syjamu, którzy obdarowywali fałszywych sojuszników prezentami równie okazałymi, co kosztownymi w utrzymaniu do tego stopnia, że rujnowały "nagrodzonych". - Budowa stadionów kosztowała miliardy dolarów - o wiele za dużo - podkreśla Bartosz Zbroja, konsultant ds. zarządzania i eventami, który pracował m.in. na stadionie Wembley i dla F1 w Silverstone. - W kraju rozwijającym się technologie budowlane nagle okazały się bardzo kosztowne. Rząd sięga po pomoc do sektora prywatnego. Partnerstwo publiczno-prywatne przy budowie stadionów, które miało być wybawieniem, nagle okazało się przekleństwem. Przykładem jest zmodernizowana za środki publiczne Maracana. Kolosalny koszt przebudowy to 1.8 mld zł, wykonawcą była firma z branży budowlanej z rynku brazylijskiego Odebrecht. Później okazało się, że firma ta przystępuje do partnerstwa z lokalnym miliarderem i światowym gigantem branży rozrywkowej AEG z USA i wygrywają kontrakt na zarządzanie obiektem na 35 lat. Więc na legendarną Maracanę wprowadzane są komercyjne standardy, które nie były znane do tej pory na tym rynku. Połowa pojemności stadionu dostępna jest tylko dla najbogatszych, a masowi kibice lokalnych drużyn zostali wykluczeni. Do tego jeszcze obiekt pozbawiono dziedzictwa kulturowego. W dodatku stadiony to tylko wierzchołek góry lodowej. Mundial w Brazylii będzie najdroższy w historii, bo aby został rozegrany, trzeba wyłożyć gigantyczne pieniądze na budowę i modernizację lotnisk, portów, kolei czy transportu lokalnego. Zawsze w takich przypadkach zakładany budżet ostatecznie zamyka się w kwocie o wiele wyższej. Brazylijczycy liczyli, że wystarczy 9,5 mld dolarów, teraz ta kwota wzrosła do 14,5 mld, a to nie koniec, mimo że wiele z zapowiadanych inwestycji nie powstanie. Koszty rosną lawinowo, jak choćby w przypadku lotniska w Kurytybie, którego koszt modernizacji przekroczył aż o 166 procent przewidywaną kwotę 13 mln euro. Podobnie było przy przebudowie Maracany - zamiast zakładanych 306 mln euro, pochłonęła 454 mln. Czy w takiej sytuacji można dziwić się Brazylijczykom, że nie chcą zafundować światu miesięcznego święta futbolu za 15 mld dolarów? Futbol ważniejszy niż łóżka w szpitalach? Zanim szef FIFA Joseph Blatter ogłosi, że był to najlepszy mundial w historii, Brazylijczyków czeka fala podwyżek. Gdy o 7 procent podniesiono ceny biletów komunikacji miejskiej, ulice zalały miliony protestujących. Urosły barykady i płonęły samochody, a policja przywracała porządek gazem łzawiącym i gumowymi kulami. Wśród przeciwników organizacji mundialu są także byłe gwiazdy piłki. Dawny snajper Barcelony Rivaldo w dramatycznym wpisie na Twitterze przypomniał, że jego ojciec zmarł, bo gdy potrącił go samochód, w publicznym szpitalu nie udzielono mu pomocy. Rivaldo podkreśla, że dobrze pamięta, jak smakuje bieda i dlatego teraz Brazylia zamiast organizować mundial, powinna inwestować w oświatę i ochronę zdrowia. Wtóruje mu Romario. "Widzisz szpitale bez łóżek, w których ludzie leżą na podłodze. Widzisz szkoły, które nie są w stanie zapewnić dzieciom posiłku. Nie mają też klimatyzacji i dzieciaki uczą się w 45-stopniowym upale. FIFA dba tylko o jedno: pieniądze" - powiedział w wywiadzie dla "New York Times". Romario nie przebiera w słowach, mówiąc o szefach FIFA. Sekretarz generalny Jerome Valcke to według niego oszust, a Blatter - złodziej. - FIFA potrafi zadbać o swoje interesy jak nikt inny. Akumuluje swój kapitał w szwajcarskich bankach w depozytach, wyznacza nowe kierunki rozwoju. Sepp Blatter i Jerome Valcke w piątek przedstawiali raport z działania organizacji. Rezerwy finansowe FIFA w 2003 roku wynosiły tylko 76 milionów dolarów, a już w 2013... miliard 432 miliony dolarów! - podkreśla Bartosz Zbroja.