To ważny test dla gospodarzy mundialu nie tylko pod względem organizacyjnym, ale i sportowym. Na zespół narodowy, którego trenerem jest od sierpnia 2016 były szkoleniowiec Legii Warszawa Stanisław Czerczesow, spadła fala krytyki po piątkowej porażce z Wybrzeżem Kości Słoniowej 0-2. Nowy selekcjoner spróbował ustawienia z trójką obrońców, ale w opinii mediów i ekspertów nie zdało to egzaminu. Widoczny był zwłaszcza brak dotychczasowego kapitana Wasilija Bierezuckiego, który kilkanaście dni wcześniej poinformował o zakończeniu międzynarodowej kariery. "Gdybyśmy o tym wiedzieli wcześniej, to byśmy się przygotowali. To dla nas i niespodzianka, i zauważalna strata jednocześnie" - przyznał Czerczesow. Według poniedziałkowego wydania gazety "Sport-Express", spotkanie z Belgią ma być swego rodzaju "sprężyną" dla reprezentacji i pozwolić odbić się od dna. A jeśli drużyna nie zaprezentuje lepszej dyspozycji, to można się szybko spodziewać głosów żądających kolejnej zmiany trenera. Media zwracają uwagę, że Czerczesow nie ma dużo czasu na budowanie zespołu, bo po meczu z Belgią zbierze piłkarzy dopiero pod koniec maja. "Sborną" czeka wtedy zgrupowanie w Austrii i towarzyskie potyczki z Węgrami oraz Chile, które poprzedzą występ w Pucharze Konfederacji (17 czerwca - 2 lipca na czterech rosyjskich stadionach). W kadrze Rosji jest m.in. dwóch piłkarzy urodzonych w Brazylii - bramkarz Guilherme z Lokomotiwu Moskwa oraz obrońca Mario Fernandes ze stołecznego CSKA. Ten pierwszy ma już w dorobku dwa występy w rosyjskich barwach, a drugi wciąż czeka na debiut, bo niewyjaśnione pozostają sprawy proceduralne, gdyż dwa i pół roku temu raz zagrał dla "Canarinhos". Belgia w sobotę zremisowała z Grecją 1-1 w eliminacjach MŚ i z dorobkiem 13 pkt prowadzi w grupie H. Ich ostatni rywale są drudzy z 11.