Na dwa miesiące przed rozpoczęciem mistrzostw świata na terenie budowy trwają ostatnie roboty. Pięciuset ludzi pracuje nad drogami dojazdowymi, systemem monitoringu i nagłośnienia. Wbrew optymizmowi organizatorów, do rozwiązania zostało jednak sporo problemów. Droga autobusem z zabytkowego centrum miasta na stadion w godzinach szczytu trwa nawet 70-80 minut. W pobliżu stadionu, którego architektura nawiązuje do tradycyjnego kosza wypełnionego typowymi dla brazylijskiej dżungli owocami, nie brakuje rozkopanych chodników, a najbliższa okolica wciąż przypomina plac budowy. Organizatorzy nie znają też jeszcze cen za wynajem skyboxów. - Mamy najpiękniejszy obiekt w Brazylii. Wspaniale podkreśla status Manaus jako stolicy Amazonii. Chcemy pokazać światu, że to doskonałe miejsce do turystyki i inwestycji - powiedział Miguel Capobiango Neto, koordynator UGP Copa de Amazonas (instytucji odpowiedzialnej za organizację MŚ w Manaus). Jego zdaniem Arena de Amazonia jest najbardziej ekologicznym stadionem w kraju. Dodaje, że poślizg prac (pierwotnie otwarcie planowano na grudzień 2013) spowodowany był m.in. trudnościami z materiałami - krzesełka zostały zaprojektowane ze specjalnego tworzywa, które jest odporne na promienie słoneczne. - Woda do podlewania murawy to filtrowana deszczówka, używamy jej też w toaletach na pierwszym piętrze. Membrana pozwala na naturalne doświetlenie stadionu do godzin wieczornych. Nowy stadion powstał na gruzach starego - wykorzystaliśmy wszystkie jego elementy, nic nie wylądowało na śmietniku - podkreślił Capobiango Neto. Mieszkańcy Manaus są jednak podzieleni w sprawie obiektu. Od początku prac pod stadionem zorganizowano trzy protesty. Największy zgromadził 100 tys. ludzi, którzy domagali się od rządu inwestycji na edukację i ochronę obywateli. W ostatnim proteście - już po otwarciu obiektu - uczestniczyło tylko 17 osób. - Zbudowaliśmy ogromny stadion na cztery spotkania - ironizuje właściciel hotelu w Manaus, który jednak przyznaje, że w ciągu czterech dni meczowych MŚ zarobi więcej niż zazwyczaj w miesiąc. Obiekt od początku wyboru miasta na gospodarza MŚ wzbudza spore kontrowersje. Manaus to stolica stanu Amazonas. Dwumilionowe portowe miasto leży nad ujściem rzeki Rio Grande do Amazonki, jest głównie ośrodkiem przemysłowym bez większych piłkarskich tradycji. Dwie czołowe drużyny z Manaus to Nacional AM i Sai Raimundo. Występują w Serie D (czwartym szczeblu rozgrywek krajowych) i ligowe spotkania rozgrywają na innym stadionie. Średnio na ich mecze przychodzi 4 tys. ludzi, czasem tylko tysiąc. Nowa Arena de Amazonia może pomieścić 44 tys. osób, a miesięczne koszty jej utrzymania to aż 0,5 mln reali (ok. 700 tys. złotych). Dlatego pomysł organizacji MŚ w Manaus od początku krytykuje m.in. Romario, były reprezentant Brazylii, obecnie członek Izby Deputowanych. - Wizytował obiekt kilka razy. Za ostatnim był zachwycony, ale podkreślił, że trudno będzie utrzymać stadion bez rządowych dotacji. To rzeczywiście duży problem. Chcemy przyciągnąć do nas mecze reprezentacji, raz miesięcznie organizować koncerty. Na meczu Pucharu Brazylii zarobiliśmy ponad 200 tys. reali, czyli prawie połowę miesięcznej kwoty potrzebnej do utrzymania obiektu - wylicza Capobiango Neto. Obiekt został oficjalnie otwarty w marcu. Podczas próby generalnej zmierzyły się lokalny Nacional AM i Remo. Na trybunach zasiadło 20 tys. ludzi, ale znaczą część (niemal 7 tys.) stanowili robotnicy, którzy otrzymali darmowe bilety. Potem rozegrano jeszcze trzy mecze, ostatni w środę 9 kwietnia, między Nacional AM i Sao Luiz w Pucharze Brazylii. Stadion w Manaus kosztował ponad 290 mln dolarów (wstępnie szacowano wydatki na 220 mln). W trakcie prac budowlanych poniosło śmierć trzech pracowników, m.in. w lutym tego roku 55-letni Portugalczyk. Podczas MŚ w Brazylii, które rozpoczną się 12 czerwca, w Manaus zostaną rozegrane cztery mecze, w tym m.in. Anglia - Włochy i USA - Portugalia. Z Manaus Szymon Opryszek