Mourinho, po wyrównującej bramce zdobytej po samobójczym uderzeniu Stevena Gerrarda w 79. minucie, zwrócił się w stronę kibiców "The Reds", kładąc palec na ustach. Prowadzący to spotkanie arbiter Steve Bennett przyznał, że umieści opis tego wydarzenia w pomeczowym raporcie. Portugalczyk tłumaczył, iż jego zachowanie skierowane było w stronę angielskich mediów, a nie kibiców z Liverpoolu. Według trenera, dziennikarze zbyt szybko, po porażkach "The Blues" z Newcastle United w Pucharze Anglii i FC Barcelona w Lidze Mistrzów, ogłosili kryzys jego zespołu. - Policja nakazała sędziemu technicznemu, abym opuścił murawę. Jeśli swoim zachowaniem zrobiłem błąd, to przepraszam - powiedział szkoleniowiec Chelsea. - Mam wiele szacunku dla fanów wszystkich drużyn w Anglii, a także na całym świecie. To samo dotyczy kibiców Liverpoolu. Mój gest, który oznaczał "zamknijcie się", nie był skierowany do nich, ale do angielskich dziennikarzy - dodał Mourinho. Chelsea zdobyła ostatecznie Puchar Ligi wygrywając po dogrywce 3:2. The Football League ogłosiła, że wbrew twierdzeniu Portugalczyka, policja nie miała związku z odesłaniem szkoleniowca "The Blues" na trybuny. - Decyzję o wydaleniu Jose Mourinho z murawy podjął Phil Crossley, sędzia techniczny - powiedział rzecznik tej organizacji. Portugalczyk ma ostatnio kłopoty z dyscypliną. W styczniu FA rozpatrywała sprawę jego wypowiedzi, po półfinale Pucharu Ligi z Manchesterem United, w których oskarżył sir Aleksa Fergusona, menedżera "Czerwonych Diabłów", o "wywieranie presji" na prowadzącego to spotkanie arbitra. Angielska federacja nie zadecydowała się jednak ukarać Mourinho. Z kolei ostatnio Portugalczyk oskarżył Franka Rijkaarda, szkoleniowca Barcelony, że ten wszedł do szatni sędziego w przerwie meczu 1/8 finału Ligi Mistrzów rozgrywanego na Camp Nou, co miało mieć wpływ na prowadzenie przez Andresa Friska drugiej połowy. "The Blues" przegrali to spotkanie 1:2 (do przerwy prowadzili 1:0).