Zaskoczenie w lubelskim klubie jest duże, ale jeśli trafia się taka szansa, grzechem zaniechania byłoby jej niewykorzystanie - uważają działacze Motoru. "Otrzymaliśmy licencję na grę w drugiej lidze - mówi prezes Motoru Grzegorz Szkutnik - a dokumenty jakie trzeba przedłożyć w pierwszej lidze niewiele się od siebie różnią. Wymóg jakiego w tej chwili nie spełniamy dotyczy trenera, który w pierwszej lidze powinien posiadać licencję UEFA Pro, a obecny nasz szkoleniowiec Mirosław Kosowski jest trenerem I klasy UEFA A. Przepisy PZPN dopuszczają jednak, by przez sześć tygodni taka osoba prowadziła zespół w ligowych meczach". Na piątek i sobotę zapowiedziane też zostały wizyty delegatów PZPN, którzy ocenią stan przygotowania miejskiego obiektu, by dopuszczono na nim do rozgrywania pierwszoligowych spotkań. O ile formalności związane z uzyskaniem licencji mogą być wypełnione, o tyle strona czysto sportowa budzi wątpliwości, bo drużynę opuściło wielu zawodników z podstawowego składu w minionym sezonie, a dotychczasowe uzupełnienia kadry czynione były pod drugoligowe potrzeby ze szczególnym uwzględnieniem konieczności przebywania na boisku przez 90 minut przynajmniej dwóch młodzieżowców (urodzonych w roku 1989 i młodszych). W Motorze potrzebne jest też uporządkowanie spraw organizacyjnych i strukturalnych, ale te trzeba przeprowadzić niezależnie od klasy, w której występuje piłkarska drużyna uważa zastępca prezydenta Lublina Włodzimierz Wysocki. "Cieszę się, że Motor stanął przed szansą ponownej gry na zapleczu ekstraklasy, dzięki czemu powinna być lepsza atmosfera wokół klubu i wierzę, że łatwiej będzie podejmować te działania porządkujące - podkreśla Włodzimierz Wysocki. - Także dla miasta fakt występowania drużyny na wyższym poziomie sportowym jest znaczącym czynnikiem promującym Lublin".