Te dramatyczne wydarzenia miały miejsce tuż po zakończeniu poniedziałkowego finału Pucharu Polski, w którym Raków Częstochowa pokonał Lecha Poznań 3-1. Właśnie zaczęła się ceremonia wręczenia medali - swoje wyróżnienie odebrali sędziowie z zespołu Szymona Marciniaka, który perfekcyjnie prowadził to spotkanie. W tym czasie w pierwszym rzędzie za ławką Lecha zasłabł mężczyzna - jak się później okazało, był to ojciec jednego z piłkarzy poznańskiej drużyny. Szybko zaczęła się akcja reanimacyjna, z pomocą włączył się szef sztabu medycznego Lecha prof. Krzysztof Pawlaczyk. O wszystkim dowiedział się też zawodnik, jeden z młodzieżowców w drużynie, i się rozpłakał. Po chwili zaś rozpoczęło się zamieszanie - piłkarze i działacze Lecha otoczyli jednego z fotoreporterów i zaczęli spychać go w kierunku środka boiska. Pojawiają się wątpliwości, co tak naprawdę fotografował reporter. Zdaniem ludzi z Lecha - akcję reanimacyjną, co też podkreślał w mediach społecznościowych rzecznik prasowy klubu Maciej Henszel. Zdaniem Stowarzyszenia Fotoreporterów - fotograf robił zdjęcia wyłącznie zrozpaczonemu piłkarzowi i nie wiedział, z jakiego powodu ten płacze. Zamieszanie po Pucharze Polski - wersja Stowarzyszenia Fotoreporterów Stowarzyszenie Fotoreporterów wydało specjalne oświadczenie, w którym opisało, jak - ich zdaniem - wyglądało całe zajście. "Fotoreporter J. widząc płaczącego piłkarza Lecha na ławce rezerwowych, założył, że to rozpacz po przegranej i sfotografował tę sytuację. Płaczącego piłkarza fotografującemu reporterowi zaczęli zasłaniać pozostali piłkarze Lecha. Trzech z nich: Bartosz Salamon, Jesper Karlstrom i Dawid Kownacki zaatakowali słownie i fizycznie fotoreportera. Obrażali go słowami uznanymi za obelżywe i żądali skasowania zdjęć. Do fizycznego ataku na fotoreportera włączył się prezes Lecha Poznań i jednocześnie członek zarządu PZPN Karol Klimczak oraz kierownik Lecha Poznań Mariusz Skrzypczak, którzy zaczęli wyrywać J. aparat. Dorzucając też kilka obelg. Interweniował rzecznik PZPN Jakub Kwiatkowski, który zagroził "że więcej nie wyda J. akredytacji" i zażądał skasowania zdjęć. Fotoreporter J. skasował zdjęcia płaczącego piłkarza" - tak brzmi wersja opisana przez Stowarzyszenie, które domaga się przeprosin dla fotoreportera, a zachowanie graczy i działaczy Lecha określa jako "nieakceptowalne i naganne". "Pragniemy stanowczo podkreślić - fotografowane były emocje piłkarza, nie sytuacja reanimacji. Nikt nie rozmawiał z fotoreporterem, nikt niczego nie wyjaśniał. Nikt nie poinformował o przyczynie rozpaczy piłkarza Lecha. Wielu natomiast prymitywnie J. zaatakowało" - napisali fotoreporterzy. Fotoreporterzy chcą spotkania z prezesem PZPN Cezarym Kuleszą Stowarzyszenie Fotoreporterów domaga się też wyjaśnień ze strony PZPN oraz wypracowania zasad dobrych praktyk i zaprzestania prawa do informacji. W piśmie podpisanym przez prezeskę Stowarzyszenia Fotoreporterów Ludmiłę Mitręgę można przeczytać, że to nie pierwszy problem z ich pracą w ostatnim czasie. Miesiąc temu fotografowie musieli zmienić miejsce pracy podczas meczu GKS Katowice z Widzewem Łódź, na żądanie m.in. delegata PZPN, z tego, które zawsze zajmują, na inne, gdzie później leciały z trybun race. Teraz żądają pilnego spotkania z prezesem PZPN-u Cezarym Kuleszą. Przy okazji Stowarzyszenie Fotoreporterów zaznaczyło: "nie uważamy, że fotografowanie reanimacji jest naganne, ale uwrażliwiamy fotoreporterów, by nie publikować takich zdjęć bez uzasadnionej interesem publicznym przyczyny". Podkreśliło jednak, że to nie reanimacja była obiektem zdjęć zaatakowanego fotoreportera. "To zaś, co zrobił Jakub Kwiatkowski z przedstawicielami klubu z Poznania, zmuszając fotoreportera szantażem i przemocą do usunięcia zdjęć, jest naruszeniem Prawa prasowego. Tłumienie krytyki prasowej i stosowanie przemocy wobec dziennikarzy jest zagrożone karą" - zaznaczono. Ponadto zarzucili cenzurę zdjęć Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej. Nie oglądałeś Ligi Mistrzów? Zobacz skróty z wczoraj! Co na to Lech Poznań? Poznański klub jest ważną stroną w tej sprawie, bo to jego piłkarza i działacze odpychali fotoreportera. Ponadto tuż po meczu rzecznik klubu Maciej Henszel zamieścił na twitterze post, w którym napisał, że fotograf koniecznie chciał zrobić zdjęcia reanimowanemu mężczyźnie. Teraz Stowarzyszenie Fotoreporterów domaga się od Henszla przeprosin, gdyż "wprowadził opinię publiczną w błąd informując, kogo fotografował J. Spowodował tym falę komentarzy, których nie da się zacytować w kulturalnym piśmie (...)". - Dla mnie i dla Lecha Poznań Stowarzyszenie Fotoreporterów nie jest stroną w tej sprawie i nie będziemy z nimi rozmawiać. Rozmawiałem już z tym fotoreporterem i wyjaśniliśmy sobie sprawę - powiedział Maciej Henszel.