Raków Częstochowa uległ na wyjeździe Sportingowi CP 1-2 w spotkaniu 4. kolejki fazy grupowej Ligi Europy i znalazł się za burtą tych rozgrywek. Raków prawie cały mecz grał w "10" po czerwonej kartce dla Bogdana Racovitana. 30 listopada mistrzowie Polski zagrają na wyjeździe ze Sturmem Graz - stawką tego spotkania będą prawdopodobnie mecze w Lidze Konferencji na wiosnę. Dawid Szwarga, trener Rakowa Częstochowa chciał, aby mecz w Lizbonie był takim, o którym kibice jego drużyny będą długo rozprawiać. Szybko jednak marzenia zeszły na dalszy plan wobec zdecydowanej i bezpośredniej gry rywala. Właściwie od pierwszego gwizdka gospodarze natarli z dużą mocą, chcąc jak najszybciej zapewnić sobie wygraną i wypocząć przed niedzielnymi derbami z Benfiką. Bramka wisiała w powietrzu, prawie każda akcja Sportingu była bardzo groźna. Kąśliwie strzelał Daniel Braganca, bardzo aktywny był Francisco Trincao. Drugi z tych zawodników wypuścił w lizbońską uliczkę holenderskiego obrońcę Jerry'ego St. Juste. Zawodnik gospodarzy starł się z Bogdanem Racovitanem i padł na murawę. Obaj zawodnicy trzymali się za koszulki, przepychanka jakich wiele w kontaktowej grze jaką jest piłka nożna. Sędzia Enea Jorgji początkowo nie wskazał rzutu karnego, ale potem Albańczyk podbiegł do VAR-u i ku osłupieniu ekipy Rakowa nie tylko podyktował rzut karny, ale dodatkowo wyrzucił z boiska rumuńskiego stopera. Wielka kontrowersja, ale decyzja o kartce chyba słuszna - jeśli obrońca fauluje nie będąc zainteresowanym piłką, wówczas można drużynę ukarać podwójnie. Z 11 metrów do siatki pewnie trafił Pedro Goncalves - mistrz Polski przegrywał 0-1 i miał przed sobą 80. minut wyjazdowej gry z liderem ligi portugalskiej. Zdarzało nam się słyszeć o łatwiejszych zadaniach. Portugalski Sporting pokonał Raków Częstochowa. Mistrzowie Polski poza Ligą Europy Interweniował VAR i decyzja była słuszna, ale zdaje się nam, że mistrz Polski płaci frycowe za małe, póki co, doświadczenie europejskie. Być może za kilka lat, gdy uczestnicy rozgrywek kontynentalnych nauczą się nazwy Rakowa, sędziowie będą patrzeli przychylniejszym okiem na częstochowską drużynę. Trener Dawid Szwarga musiał reagować, by załatać brak środkowego obrońcy - za chwilę udział w meczu zakończył ofensywny zawodnik Bartosz Nowak, a w jego miejsce został wprowadzony Adnan Kovacević. 10 minut później groźnie strzelał Jean Carlos Silva, ale piłka poleciała nad bramką - było to jedyne uderzenia Rakowa w kierunku bramki Antonio Adana w pierwszej połowie. Sporting uderzał w kierunku świątyni Vladana Kovacevicia aż dziewięć razy. Biało-Zieloni zamknęli mistrza Polski na jego połowie, jak w ukropie musiał uwijać się bramkarz Kovacević, który jeszcze bardziej tym meczem wzmocnił swoją markę i podbił cenę. Tuż po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę do siatki trafił Paulinho, ale był na pozycji spalonej. Co się odwlecze itd. Zaraz ręką piłkę zagrał Milan Rundić i albański sędzia znów długo sprawdzał VAR, by podjąć decyzję korzystną dla gospodarzy. Do piłki znów podszedł Pedro Goncalves i w 52. minucie było już 2-0. Skuteczny egzekutor dwóch rzutów karnych zaraz zszedł z boiska przy burzy oklasków. Teraz, gdy wydawało się, że już naprawdę jest po meczu, niespodziewanie w pierwszej groźnej akcji w drugiej połowie odgryźli się piłkarze Rakowa - skrzydłem popędził rezerwowy Marcin Cebula, jego "centrostrzał" odbił Adan, ale wobec dobitki Rundicia był bezradny - już tylko 2-1 na 20. minut przed końcem spotkania. To był pierwszy gol polskiego klubu na Estadio Jose Alvalade XXI - Raków dokonał tego, co w 2012 r. i 2016 r. nie udało się graczom Legii Warszawa. Po porażce na Estadio Jose Alvalade XXI Raków stracił szansę na wyjście z grupy Ligi Europy, może jeszcze powalczyć ze Sturmem Graz o trzecie miejsce, które da grę w Lidze Konferencji. Z Lizbony Maciej Słomiński, INTERIA