Po losowaniu pierwszej rundy Ligi Młodzieżowej UEFA w Lechu Poznań nie ukrywano, że szczęście mistrzom Polski znów nie dopisało. Jak poprzednio, pięć lat temu, gdy młodzi gracze "Kolejorza" musieli mierzyć się z mistrzem Niemiec Herthą BSC Berlin. Tym razem los wskazał mistrza Francji, czyli kolejnej futbolowej potęgi na Starym Kontynencie. A że FC Nantes ten tytuł zdobyło po raz drugi z rzędu, ogrywając w wielkim finale PSG, to tym bardziej trzeba było wskazywać na tę drużynę jako faworyta całego dwumeczu. Ostra gra mistrza Francji. Cztery żółte kartki po pół godzinie meczu Na stadionie Akademii Lecha we Wronkach widać było różnicę w budowie fizycznej między piłkarzami "Kanarków", a lechitami. Na korzyść Francuzów, którzy od początku starali się grać bardzo ostro. Między 14. a 16. minutą dostali trzy żółte kartki, wszystkie za faule, w 25. minucie - już czwartą. Goście musieli nieco ochłonąć, bo groziło im, że w pełnym składzie tego spotkania nie dokończą. Lech początkowo dość skutecznie stosował wysoki pressing, już na połowie Nantes. Po kwadransie goście uzyskali jednak przewagę, ich akcje wyglądały lepiej. Szefowie Lecha chcieli walczyć o jakąś niespodziankę, świadczyło tym choćby ściągnięcie Michała Gurgula, który przecież od kilku tygodni regularnie występuje w Ekstraklasie, w starciu z Rakowem zdobył nawet bramkę. I to on był prawdziwym liderem defensywy. Gurgul ratował drużynę już w 13. minucie, dziewięć minut później świetną interwencją popisał się z kolei bramkarz Mateusz Pruchniewski, po uderzeniu z dystansu Dehmaine Assoumaniego. Później jeszcze Bartosz Tomaszewski wybił z linii - choćby to świadczyło o przewadze Nantes. To nie tak, że Lech tylko się bronił, inicjatywa należała jednak do gości. "Kolejorz" zdołał jednak zadać mocny cios w 35. minucie - po akcji, której mistrzowie Francji się nie spodziewali. Igor Stankiewicz kapitalnie spisał się na prawej stronie pola karnego, zdobył metr wolnej przestrzeni, dośrodkował przed bramkę. A tam wbiegał już Norbert Pacławski, choć był naciskany przez dwóch obrońców. Zdołał jednak wbić piłkę do siatki. Szkoda, że tego samego nie udało się powtórzyć cztery minuty później, po akcji Igora Kornobisa - Bartłomiej Juszczyk nie oddał mocnego strzału. Lech dał się zdominować po przerwie. Mistrzowie Francji zdołali w końcu wyrównać Lech miał po pierwszej połowie na pewno lepszy wynik niż wskazywała na to jego postawa na boisku, ale też grał wyjątkowo ambitnie. A po profesorsku wręcz Gurgul - wielokrotnie asekurujący bramkarza Pruchniewskiego, ratujący zespół w ostatniej chwili. Tyle że poznaniacy po zmianie stron zostali całkowicie zepchnięci do defensywy, to Nantes już raz za razem rozszarpywało obronę mistrza Polski. Francuzom brakowało jednak skuteczności, znów Gurgul i Pruchniewski ratowali drużynę. W 68. minucie nie dali jednak rady - bramkarz Lecha zdołał jeszcze zbić piłkę na słupek w sytuacji sam na sam z rywalem, ale później futbolówki nie udało się skutecznie wybić Kornobisowi, więc rezerwowy Sankoumba Toure wbił ją do siatki. A Lech i tak mógł to spotkanie wygrać - miał kapitalną okazję ku temu w 80. minucie. Już Aleksander Nadolski mógł oddać strzał, ale odegrał do Gurgula, którego uderzenie zostało zablokowane. Poprawiał z bliska Mikołaj Tudruj - świetnie w bramce spisał się Tom Mabon. Mistrz Polski lepiej prezentował się w końcówce tego meczu od Nantes, dużo dały zmiany trenera Bartosza Bochińskiego. Wynik się jednak nie zmienił, sprawa awansu zostaje otwarta. Rewanż 25 października we Francji. Zwycięzca zagra w drugiej rundzie z wygranym z pary: Malmö FF - HJK Helsinki.