90 minuta rewanżowego meczu półfinału Champions League z Barceloną musiała być wzruszająca nawet dla Cristiano Ronaldo. Portugalczyk wiedział, że Real na Wembley już nie zagra, ale mimo poczucia klęski pomieszanej z bezsilnością wobec pracy arbitra, spełniało się jedno jego życzenie. Na boisko wchodził Eric Abidal, chwila była tak symboliczna i podniosła, że nawet najwięksi rywale Barcelony nie mogli pozostać obojętni. To był ten moment, wobec którego nieistotne stało się całe 390 minut wojny w serialu Gran Derbi. Kiedy 15 marca ogłoszono, że u Abidala zdiagnozowano nowotwór wątroby, Ronaldo napisał na swoim twitterze, że czeka na jak najszybsze spotkanie na boisku. "Ericu Abidal będziemy się za Ciebie modlić. Niech Cię Bóg błogosławi" - dodał Kaka. Po rewanżowym meczu "Królewskich" z Lyonem w 1/8 finału Champions League obie drużyny stanęły na środku Santiago Bernabeu, by pokazać kibicom i światu "koszulki poparcia" dla gracza Barcelony. Poruszeni byli absolutnie wszyscy. Obrońca Atletico Madryt Filipe Luis powiedział: "Zawsze byłeś fenomenem na boisku i poza nim. Dlatego zwyciężysz jeszcze raz w tej najcięższej próbie". "Jaka to straszna wiadomość, Boże Święty" - napisał na twitterze bramkarz Sevilli Andreas Palop, a kolega z Barcy Xavi Hernandez wyznał, że dla niego to najgorszy moment kariery. 17 marca Abidal przeszedł operację w Hospital Clínic w Barcelonie. Czekała go raczej walka o życie, a nie o powrót na boisko. Odrzucił nawet propozycję nowego kontraktu z klubem z Katalonii. Wedle najbardziej optymistycznych prognoz jeśli w ogóle miał wrócić do gry, to najwcześniej w przyszłym sezonie. Kiedy 18 dni później pojawił się na treningu, można było odnieść wrażenie, że próbuje zaklinać rzeczywistość. 3 maja zagrał jednak minutę z Realem, w niedzielę 20 minut w derbach z Espanyolem, a Carles Puyol jest pewny, że podczas finału Champions League 28 maja na Wembley będzie miał go przy sobie przez 90 minut. Gdy grali razem w tym sezonie, Barca nie przegrała ani jednego meczu. Dla Abidala, nawet w normalnych warunkach, finał Ligi Mistrzów byłby spełnieniem marzeń. Dwa lata temu, gdy w Rzymie Barca pokonała Manchester 2-0 nie mógł grać za czerwoną kartkę w półfinale z Chelsea. 17 listopada 2010 roku był na Wembley przy okazji towarzyskiego spotkania Francji z Anglikami, na jednej z tablic w szatni napisał, że wróci tam 28 maja. Jeśli mógł mieć wtedy wątpliwości, były one czysto sportowe, Barca grała jeszcze mecze fazy grupowej. 31-letni Abidal gra w Katalonii czwarty sezon. Przyszedł z Lyonu w 2007 roku. Początki miał trudne, jeszcze dwa lata temu uchodził za najsłabsze ogniwo drużyny Pepa Guardioli. Niedawno wszystko się zmieniło, w tym sezonie w meczu Pucharu Króla z Athletic w Bilbao zdobył swoją pierwszą bramkę dla Katalończyków, bez niej zespół nie dotarłby do finału. Osiągnął życiową formę, w wielu meczach był uważany za najlepszego gracza pozostawiając w cieniu finalistów "Złotej Piłki" Xaviego, Iniestę i Messiego. Negocjował z Barceloną ostatni w życiu kontrakt, po wygaśnięciu którego chciał zakończyć karierę. Negocjacje wznowiono po operacji, Abidal podpisał umowę do 2014 roku. Po derbowym meczu z Espanyolem lekarze, którzy operowali Francuza odwiedzili szatnię Barcelony otrzymując owacyjne podziękowanie od kolegów z drużyny. W imieniu wszystkich przemawiał Pep Guardiola, a potem jeszcze Xavi Hernandez. Dziękował za cud, którego dokonali. Doktor Josep Fuster wyznał jednak, że szczyt emocji przeżył w 70. minucie gry, kiedy zobaczył niedawnego pacjenta na zielonej murawie. "To był dla mnie dowód, że dobrze wykonaliśmy swoją robotę, ale wojna nie zostałaby wygrana, gdyby ten facet nie był tak silny pod każdym względem". Tajemnica lekarska zabrania Fusterowi zdradzania szczegółów choroby. "Wszystkim troszczącym się o niego, powiem tylko jedno: możecie już spać spokojnie". Dyskutuj o artykule z Darkiem Wołowskim!