Piłkarze z Lazurowego Wybrzeża znali już wyniki wszystkich innych meczów w tej serii gier. Ten, który najbardziej ich interesował, dotyczył spotkania Stade Rennais - Lorient. Ich główni rywale w walce o drugie miejsce wygrali pewnie 5-0 i zbliżyli się do OM na trzy punkty. Wieczorem podopieczni Jorge Sampaolego musieli więc odpowiedzieć, aby zachować sześć "oczek" przewagi. Stade de Reims, choć w tabeli notowane znacznie niżej, nie jest jednak wymarzonym rywalem. To średniak, który bardzo dobrze radzi sobie w starciach z mocniejszymi przeciwnikami. Dość wspomnieć, że w ostatnich tygodniach zespół prowadzony przez trenera Oscara Garcię potrafił zremisować z Olympique Lyon czy pokonać AS Monaco. W grudniu podzielił się natomiast punktami z Marsylią. Ligue 1. Marsylia męczyła się z Reims Początek meczu istotnie nie był najlepszy w wykonaniu OM. Goście nie potrafili przebić się przez sprawnie działającą defensywę Reims. Co więcej, kilkukrotnie sami musieli bronić się przed udanymi atakami gospodarzy. W pierwszych minutach spotkania niewidoczny był Arkadiusz Milik, który w pełni wyleczył już kontuzję i był gotowy do gry w wyjściowym składzie. W końcówce pierwszej połowy Reims kilkukrotnie postraszyło Marsylię. Lobem próbował uderzać Mitchell Van Bergen, z kolei Ghislain Konan ruszył ofensywnie lewym korytarzem boiska. Z obu sytuacji obronną ręką wyszedł Steve Mandanda, ale trzeba przyznać, że było to poważne ostrzeżenie dla przyjezdnych. Zdawał sobie z tego sprawę także trener Sampaoli, który posłał na rozgrzewkę Dimitriego Payeta. Francuz miał w założeniu Argentyńczyka odpocząć nieco po ostatnich, intensywnych tygodniach. Poza tym OM czeka w czwartek półfinałowy bój w Lidze Konferencji Europy z Feyenoordem. Koledzy Payeta wyraźnie jednak nie radzili sobie z zespołem gospodarzy i tylko kwestią czasu wydawało się wejście doświadczonego lidera drużyny na boisko. Olympique Marsylia wcisnęła bramkę w końcówce Przewidywana zmiana stała się faktem przed rozpoczęciem drugiej połowy. W 46. minucie Payet zastąpił Amine’a Harita. Sampaoli zdecydował się także od razu na drugą roszadę: Gerson wszedł na boisko w miejsce Seada Kolasinaca. Marsylczycy przejęli inicjatywę, a Reims było spychane coraz mocniej do defensywy. Na niewiele się to jednak zdawało, bo goście wciąż nie potrafili znaleźć drogi do bramki strzeżonej przez Predraga Rajkovicia. Arkadiusz Milik zakończył swój udział w meczu w 79. minucie. Polak, który wrócił do wyjściowego składu po kontuzji, nie może zaliczyć partii z Reims do udanych. 28-latek nie dochodził do sytuacji strzeleckich i był mało widoczny. Jedyną bramkę w tym spotkaniu zdobył dopiero w 83. minucie Gerson. Brazylijczyk zdecydował się na krótki drybling w obrębie pola karnego, po którym oddał strzał w kierunku dalszego słupka. Nie poradził z nim sobie Rajković i Marsylia rzutem na taśmę zapewniła sobie zwycięstwo. Dzięki temu ekipa z Orange Velodrome zachowała sześć punktów przewagi nad trzecim w tabeli Stade Rennais. Stade de Reims - Olympique Marsylia 0-1 (0-0) Gol: Gerson 83’ Jakub Żelepień, Interia