Mecz miał duże znaczenie dla obu drużyn. I jedni, i drudzy wciąż walczą bowiem o swoje - skrajnie odmienne - cele. Juventus robi wszystko, aby zapewnić sobie awans do europejskich pucharów w przyszłym sezonie. Hellas chce natomiast uniknąć degradacji do Serie B. Starcie z turyńczykami było o tyle istotne, że na niedzielę zaplanowano potyczkę Spezii z Salernitaną - dwóch bezpośrednich rywali ekipy z Werony w walce o zachowanie ligowego bytu. Każdy punkt byłby na wagę złota. Goście odważnie rozpoczęli więc spotkanie na Allianz Stadium. Już w trzeciej minucie czujność Wojciecha Szczęsnego sprawdził Ondrej Duda. Słowak oddał strzał lewą nogą, natomiast Polak udanie interweniował. Juventus tymczasem nie potrafił złapać odpowiedniego rytmu. Licznie zgromadzeni na trybunach kibice zagrzewali swoich ulubieńców do boju, ale na niewiele się to zdawało. Gra była rwana i mało atrakcyjna. To wydawało się odpowiadać przyjezdnym, którzy od czasu do czasu decydowali się na ofensywne szarże. Groźnie zrobiło się po kwadransie. Fabio Depaoli uderzył z woleja, a Szczęsny odetchnął z ulgą, bo piłka minimalnie minęła słupek. To był kolejny poważny sygnał ostrzegawczy dla turyńczyków, którzy w końcu wzięli się do pracy. Gospodarze przenieśli grę na połowę Hellasu, ale wciąż nic z tego nie wynikało. W 35. minucie dobrze pokazał się Arkadiusz Milik, który w sobotę wrócił do gry po wyleczeniu kontuzji. Polak pauzował przez ostatnie dwa miesiące, ominął także marcowe zgrupowanie reprezentacji. We wspomnianej już końcówce pierwszej połowy wywalczył natomiast rzut wolny na skraju pola karnego gości, po którym Danilo trafił w poprzeczkę. Do przerwy utrzymał się bezbramkowy remis. Juventus - Hellas: Moise Kean przełamał impas Początek drugiej połowy nie przyniósł cudownej odmiany gry obu zespołów. O ile po Hellasie trudno było spodziewać się jeszcze odważniejszej postawy, o tyle Juventus rozczarowywał. Gospodarze mierzyli się wszak z zespołem bijącym się o utrzymanie, a długo nie potrafili go zdominować. Impas przełamał dopiero w 55. minucie Moise Kean. Włoski napastnik wykorzystał dobre podanie od Manuela Locatellego i otworzył wynik spotkania. Krótko po tym, jak "Stara Dama" wyszła na prowadzenie, trener Massimiliano Allegri zdecydował się na roszady w składzie. Murawę opuścili Kean i Milik, a pojawili się na niej Angel Di Maria oraz Dusan Vlahović. Nowy zestaw napastników nie zwiększył jednak dorobku bramkowego Juventusu. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:0. Turyńczycy mają teraz na koncie 44 punkty. Do szóstego miejsca (dającego prawo gry w eliminacjach Ligi Konferencji Europy) tracą ledwie trzy oczka. Zajmująca tę pozycję Roma dopiero w niedzielę rozegra jednak swój mecz. Rywalem rzymian będzie przedostatnia w tabeli Sampdoria. Jakub Żelepień, Interia