22-letni Laurent wpisał się na listę strzelców w 19. minucie, pokonując dwa lata starszego meksykańskiego bramkarza Oscara Bonfiglio. Organizacja pierwszego turnieju finałowego MŚ wyglądała inaczej niż dziś. Nie było eliminacji. 13 reprezentacji uczestniczyło w rywalizacji na zasadzie... zaproszenia. Z losowaniem trzeba było czekać do przybycia zespołów do Urugwaju. Tylko dzięki osobistym wysiłkom prezydenta FIFA Francuza Jules'a Rimeta do Ameryki Południowej wyruszyły na parowcu "Conte Verde" cztery zespoły z Europy: Belgia, Francja, Jugosławia i Rumunia. Wypłynęły z Villefranche-sur-Mer 21 czerwca 1930 r. W Rio de Janeiro statek zabrał na pokład reprezentację Brazylii i 4 lipca dopłynął do Montevideo. Francja potrafiła pokonać Meksyk 4-1, przegrywając potem nieznacznie z Argentyną 0-1. Mecz ten miał niecodzienny przebieg. Sędzia odgwizdał koniec spotkania sześć minut za wcześnie. Na skutek protestów Francuzów wznowił grę, ale niektórych graczy trzeba już było wyciągać spod prysznica. Z Chile ekipa Francji też doznała porażki 0-1. Finał rozegrano na 100-tysięcznym stadionie Centenario, wybudowanym specjalnie na MŚ. Na boisko w Montevideo wyszły jedenastki Urugwaju i Argentyny. Wbrew oczekiwaniom widowni gospodarze przegrywali do przerwy 1-2. W drugiej połowie strzelili jednak trzy bramki i wygrali 4-2. Radość trwała w Urugwaju kilka dni i nocy, a dzień po finale (31 lipca) został ogłoszony świętem państwowym. Natomiast w Argentynie zapanował nastrój żałoby. Przed finałem w Buenos Aires przygotowano 10 statków dla kibiców, którzy chcieli na własne oczy zobaczyć mecz. Chętnych było tak wielu, że policja musiała pilnować porządku w porcie. Niewiele to pomagało. Tłumy szturmowały przystań, by zdobyć miejsce na parostatkach. giel/ pc/ af/