Na ANZ Stadium zgromadziło się 36 tysięcy widzów, którzy z wypiekami na twarzach śledzili poczynania bohatera derbów. W 14. minucie Mierzejewski otworzył wynik meczu przytomnym strzałem z sześciu metrów, zaś w 45. minucie popisał się golem z rzutu wolnego. Mierzejewski zdobył dwie z pięciu bramek, jednak umniejszał swoją rolę. - Fajnie jest strzelić, ale najważniejsze było to, że wygraliśmy. Pokazaliśmy się ze znakomitej strony - mówił polski pomocnik, który ma już na koncie cztery gole w A-League i jest drugim najskuteczniejszym strzelcem w zespole. Sydney FC zachowało pięć punktów przewagi nad Newcastle Jets i sześć nad Melbourne City, ale Mierzejewski nie popada w euforię. - Na treningach widać, że mamy dużo więcej do zaoferowania. Zgodzę się z naszym trenerem, że to był dobry mecz w naszym wykonaniu, ale wciąż możemy być dużo lepsi, szczególnie w ofensywie. Wygraliśmy 5-0, ale równie dobrze mogliśmy strzelić osiem czy dziewięć goli, więc jest nad czym pracować. Musimy trenować więcej i ciężej. Co tydzień musimy udowadniać, że jesteśmy najlepszym zespołem w Australii - podkreślił 31-letni pomocnik. - Dla kibiców derby to najważniejszy mecz. Dla piłkarzy też jest ważny, ale dla nas nie ma większego znaczenia, czy gramy u siebie, na wyjeździe, z Victory, Brisbane czy Wanderers. Chcemy wygrać, odhaczyć zadanie i szykować się następny mecz. To jednak bardzo dobre zwycięstwo dla naszych kibiców, którzy przez najbliższe miesiące mogą mówić, że Sydney jest "błękitne" ("The Sky Blues" to przydomek Sydney FC - przyp. red.) - cieszył się Adrian Mierzejewski. Z powodu kontuzji Polak miał ciężki początek w australijskiej ekstraklasie, ale "Mierzej" powoli odbudowuje swoją pozycję. - Miałem ciężki początek, bo doznałem kontuzji już po trzech tygodniach. Musiałem trenować indywidualnie, co było dla mnie ciężkie, ale teraz czuję się już dużo lepiej i nastawiam na to, że z tygodnia na tydzień będę jeszcze lepszy - zapowiedział swego czasu najdrożej sprzedany piłkarz z polskiej ligi. łup