- Dostałem bardzo ciekawą propozycję i postanowiłem skorzystać z tego daru - powiedział Mielcarski na łamach "Przeglądu Sportowego". - Mam wiele doświadczeń z czasów kariery piłkarskiej, sporo znajomości w dobrych klubach. Generalnie, mechanizm poszukiwania i pozyskiwania zawodników wszędzie funkcjonuje podobnie. Do swojej pracy będę się starał przenieść szczegóły zauważone na Zachodzie. Bardzo dobrzy piłkarze - a takich chcemy pozyskać - nie zechcą przyjeżdżać do Krakowa na testy. Na pewno też nie kupimy nikogo obejrzanego na kasecie. Będę ich obserwował w meczach, ale również na treningach. To bardzo ważne, bo wtedy można się dowiedzieć, jak zawodnik podchodzi do swoich obowiązków, poznać jego charakter - stwierdził. Mielcarski chciałby nawiązać współpracę z dużymi zachodnimi klubami, nawet z takimi potęgami jak Barcelona i Real Madryt. - Mają w kadrach zawodników, którzy nie łapią się tam nawet na ławkę rezerwowych, ale są dość dobrzy, aby wzmocnić Wisłę. Dwudziesty czy dwudziesty piąty piłkarz dobrego klubu nie ma jakichś niewyobrażalnych poborów. Damy mu alternatywę: Wolisz 180-200 tysięcy euro na trybunach, czy 150 tysięcy u nas, gdzie możesz walczyć w europejskich pucharach? Myślę, że ambitny zawodnik - a na takich nam zależy - wybierze naszą ofertę - tłumaczył Mielcarski. - Jeżeli będzie trzeba, to zaręczę za transfery głową. Oczywiście, muszą one zyskać akceptację trenera Liczki oraz zgodę - od strony finansowej - właściciela klubu - dodał.